Wisłoka Dębica - Górnik II Łęczna 0-4 (0-2)

0-1 Tomczyk 25
0-2 Wójcik 40
0-3 Flis 53
0-4 Tomczyk 80
Sędziował Łukasz Strzępek (Rzeszów). Żółte kartki: Mariusz Wolański, Mateusz Kantor - Jędrzejuk, Tomczyk, Flis. Widzów 400.
WISŁOKA: Dydo - Bielatowicz, Pokrywka, Konrad, Pyskaty - Barycza (76 Panek), Kędzior (70 Rokita), Mądro (62 Wolak), Mariusz Wolański (64 Sołek) -  M. Kantor, Zołotar.
GÓRNIK: Giertl  - Tomczyk, Jankowski, Jędrzejuk, Radwański - Wasil (46 Flis), Bazler, Wójcik (76 Raczkiewicz) - Michalak (82 Zielony), Iwanicki (46 Klimkiewicz), Grobelny.

Dębiczanie dawno nie ponieśli takiej klęski na własnym boisku. - Parę lat temu, jak spadaliśmy z trzeciej ligi, przegraliśmy 1-4 z Polonią Przemyśl. Ale to był taki dziwny mecz - sięgał pamięcią wstecz kierownik Wisłoki Bogusław Pater. Jeszcze bardziej przybity był trener Grzegorz Cyboroń, który z trudem pojmował, co takiego właściwie się wydarzyło.
Gospodarze słabo bronili, brakowało im też doświadczenia, bo w składzie mieli aż 9 młodzieżowców. Górnik bił ich pod tym względem na głowę. W obronie prym wiódł Krzysztof Radwański, były piłkarz Cracovii, w pomocy podobali się Krystian Wójcik i Piotr Bazler, który ma za sobą występy w Arce Gdynia. Ekipa z Łęcznej kroczy w tym sezonie od zwycięstwa do zwycięstwa. Po pięciu meczach z kompletem punktów wyraźnie przewodzi stawce trzecioligowców. - To kapitalna drużyna. Praktycznie bez słabych stron - komplementował rywali Bogusław Pater.
Klasę gości znamionowała już pierwsza groźna akcja, która skończyła się efektowną przymiarką Pawła Tomczyka. Obrońca Górnika uderzył lewą nogą z 20 metrów, a piłka wpadła w "okienko" dębickiej bramki. W 37 minucie mogło być 1-1, lecz po strzale Tomasza Baryczy futbolówka wylądowała na poprzeczce. Jeszcze przy stanie 3-0 Mariusz Wolański zaprzepaścił wyborną okazję na gola, zaś chwilę później Damian Pyskaty trafił piłką w słupek.
AL