BKS Bochnia - Beskid Andrychów 1-1 (0-0)

1-0 Marut 66
1-1 Adamus 83

Sędziował Tomasz Kita z Brzeska.
BOCHNIA: Kolanowski - Fasuga, Gajewski, Krawczyk (75 Lewicki), Kubik (85 Adamczyk), Kupiec (70 Dobranowski), Marut, Piech, Rzepecki (60 Piesiewicz), Sacha, Szymański.
BESKID: Syty - Gaszman, Zając, Lewandowski, Galos - Strzeżoń (81 Wandzel), Sobala, Słupski, Łysoń - Adamus, Kozłowski (90 Bartoszewicz).

Obserwatorzy meczu byli zaskoczeni jego szybkim tempem, wszak była to już druga kolejka rozgrywana awansem z wiosny. Okazji bramkowych obu stronom udało się wypracować sporo, więc obaj trenerzy po ostatnim gwizdku sędziego mogli mieć zastrzeżenia do skuteczności.

Miejscowych napastników w kompleksy mógł wpędzić andrychowski bramkarz, Kamil Syty, wygrywając wiele indywidualnych pojedynków, zwłaszcza z Kupcem. Przy kolejnym pojedynku Syty odbił piłkę zagraną przez Kupca, ale wobec poprawki Maruta był już bezradny.

Goście rzucili się do odrabiania strat, narażając się na kontry. Było ich wiele, ale zaryzykowali, widząc bramkarza w dobrej formie. Podjęte ryzyko opłaciło się, bowiem w końcówce Adamus - przy zagraniu z boku - uprzedził obrońcę, pakując piłkę do siatki.

kamil