Wisła Kraków - Sandecja Nowy Sącz 0-0

Czerwona kartka: Wilk (S, 76).
WISŁA: Sypniewski - Ślęczka, Piwowarczyk, Arian, Konop - Kaganek, Michalski, Chrapek, Popowicz - Nazim (65 Piech), Litewka.
SANDECJA: Bieniek - Nowak, Mateusz Młynarczyk, Kulpa, Słaby - Serafin, Zawiślan, Wilk, Szeliga (72 Klóska) - Szczepański, Fałowski (15 Grębski).

Remis nie krzywdzi ani jednej, ani drugiej drużyny. Obie miały po kilka sytuacji bramkowych, ale ich nie wykorzystały.

Trener "Białej Gwiazdy", Dariusz Marzec, nie był jednak po meczu w dobrym humorze:
- Jestem niezadowolony z naszej gry. W końcówce graliśmy w liczebnej przewadze, ale właśnie wtedy to goście byli bliżej zdobycia bramki, a nie my. Wsparł nas wprawdzie Chrapek, który w Młodej Ekstraklasie nie mógł wystąpić ze względu na kartki, ale z kolei brakowało - z różnych powodów - paru ważnych ogniw z zespole, między innymi Pułki, Termanowskiego czy Urygi. Spośród tych, którzy znaleźli się w podstawowej jedenastce nie wszyscy byli w pełni zdrowi.

Janusz Świerad, trener Sandecji, nie narzekał:
- Mecz był wyrównany, na remis. Zaczęło się pechowo, bo po kwadransie boisko opuścił Fałowski, który przy upadku doznał urazu dłoni. Ale dziesięć minut później zastępujący go Grębski mógł uzyskać dla nas prowadzenie; trafił jednak w spojenie słupka z poprzeczką. Okazje mieliśmy i my i Wisła. Rywale w pierwszej połowie nie wykorzystali sytuacji "sam na sam", po przerwie mieli dwie takie szanse. Na nasze szczęście bardzo pewnie prezentował się dziś w bramce Bieniek. Muszę pochwalić za grę całą drużynę, ale największy plus postawiłbym właśnie Bieńkowi. Przez ostatnich kilkanaście minut graliśmy w dziesiątkę i Wisła nas mocno przycisnęła. W tym okresie przeprowadziliśmy jednak dwie kontry, lecz dwa razy Klóska przegrał pojedynki z bramkarzem gospodarzy.

rst