Sandecja Nowy Sącz - Krakus Nowa Huta 0-2 (0-0)

0-1 Tabor 75
0-2 Kok 89
SANDECJA: Bieniek - Baran (80 Solarz), Janas, Maciej Młynarczyk, Michalik - Grębski (46 Leśniak, 75 Klóska), Zawiślan, Złocki, Wilk - Nowak (75 Zając), Cisoń.
KRAKUS: Michalec - Kopyść, Trzos, Kuligowski, Gołdyn - Kok, Dębowski, Gawęda, Piwowarczyk (73 Groeger), Ryszawy (46 Udziela) - Fudali (46 Tabor).

- Mecz był wyrównany, ale ze wskazaniem na Krakusa, który wygrał zasłużenie. To bardzo dobry zespół, na pewno będzie się liczył w walce o najwyższe cele w lidze - pochwalił gości Janusz Świerad, trener Sandecji. Ze skromności nie dodał, że jak zwykle brakowało mu w składzie połowy zawodników, którzy o tej samej porze grali w mecz IV-ligowym w Kryspinowie.

Sądeczanie mieli w całym meczu może dwie sytuacje, ale nie z rodzaju tych stuprocentowych. W I połowie Cisoń dobijał piłkę odbitą od poprzeczki, ale korzyścią dla jego zespołu był tylko korner. Po przerwie gospodarze przeprowadzili piękną akcję prawą stroną, Leśniak podał do środka, a Cisoń rzucił się "szczupakiem", lecz minimalnie minął się z piłką. Gdyby trafił byłby naprawdę urodziwy gol.

Nowohucianie zdobyli oba gole dopiero w ostatnim kwadransie. Pierwszy padł po akcji prawą stroną i centrze Koka. Tabor bardzo ładnie uderzył wewnętrzną częścią stopy i piłka odbiwszy się od słupka wpadła do siatki. Tuż przed końcem Krakus podwyższył rezultat. Po krótkim rozegraniu w środku, Gawęda rzucił prostopadłą piłkę do Koka, ten wyszedł na pozycję "sam na sam" i strzelił obok bramkarza w lewy róg.

- Mimo cennego zwycięstwa nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu - powiedział Maciej Trzcionka, trener Krakusa. - W pierwszej połowie obie strony grały zachowawczo. Po przerwie gospodarze poszli odważniej do przodu i gra się otworzyła. Zagraliśmy wyżej obroną, przejmowaliśmy piłkę i przeprowadzaliśmy kontry. Atrakcją była możliwość rozegrania spotkania na głównym boisku Sandecji.

rst