Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Juniorzy starsi > Liga Małopolska JS
Serce w plecaku

MOSiR Unia Oświęcim - Cracovia 1-3 (0-2)

0-1 Darowski 5
0-2 R. Piszczek 16
0-3 Darowski 53
1-3 Kocoń 85

Sędziował Szymon Krawczyk z Oświęcimia. Czerwona kartka: Kocoń (U, druga żółta już po zakończeniu meczu). Żółte kartki: Bartula, Kocoń - Darowski, Potańczyk.
MOSiR UNIA: Ł. Woźniak - Adamus, Kocoń, K. Woźniak (30 Głowacki), Flisek - Wróbel (62 Wrona), Łach, Bartula, Borak (46 Góra) - Tarabuła, Gzela (62 Kajfasz).
CRACOVIA: Skrzeszewski (68 Krzeczowski) - N. Piszczek (62 Skawski), Potańczyk, Biernat, Sarga - R. Piszczek (65 Przytuła), Zontek, Szkotak (54 Nawrocki), Darowski (72 Ścieszka) - Steblecki (72 Kusek), Herdecki.

- Dominacja gości nie podlegała dyskusji, ale - chcąc nawiązać walkę z tak renomowaną drużyną jaką jest Cracovia -  trzeba zostawić serce na boisku, a moi chłopcy mieli je chyba w... plecaku - ocenił po meczu trener Unii Tomasz Wróbel.

Dominacja krakowian rzeczywiście była widoczna, bo po długim podaniu, po wcześniejszym rozegraniu wolnego, oświęcimianie źle przesunęli się do przodu, nieudolnie zastawiając pułapkę ofsajdową i Grzegorz Darowski znalazł się sam przed Łukaszem Woźniakiem, rzucając nad nim piłkę do siatki.

Później Rafał Piszczek nieco z boku wszedł w pole karne, strzałem pod krótkim rogu zaskakując miejscowego golkipera.

- Bramek przed przerwą mogło, a w zasadzie powinno być więcej - uważał Stanisław Owca, trener krakowian. - Przecież Darowski miał jeszcze jedną sytuację sam na sam, a szczęścia zabrakło też Rafałowi Piszczkowi - dodał.

Po przerwie, po dalekim wykopie, do piłki na lewej stronie doszedł Darowski, zszedł nieco do środka pola karnego, uderzając między nogami Łukasza Woźniaka. Futbolówka zanim wpadła do siatki odbiła się jeszcze od przeciwnego słupka.

Goście zafundowali sobie nerwową końcówkę, bo o ile jeszcze trafienie Łacha w 82 min nie zostało zaliczone (niepotrzebnie dotknął piłki przed pustą bramką po strzale Bartuli, bo i tak wpadłaby do siatki, a tak to był spalony), to potem, po dograniu z kornera Głowackiego, do siatki trafił Kocoń.

W 89 min Ścieszka urwał się lewą stroną, zagrał wzdłuż bramki, ale żaden z kolegów nie odczytał jego intencji. - Straciliśmy przypadkowego gola, ale jesteśmy drużyną, która lubi rozdawać prezenty - zakończył żartobliwie Stanisław Owca.

Mateusz Migalski

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty