Unia Tarnów - Krakus Nowa Huta 1-3 (1-1)

1-0 Kroker 30
1-1 Kok 40 (karny)
1-2 Kozieł 70
1-3 Kozieł 75
UNIA: Pięta - Nowak (80 Gąsawski), Dawid Sikorski, Mikołajczyk, Chudoba - Daniel Sikorski (80 Chmielarz), Tarkowski, Szczerba, Ślęczka (60 Kisiel) - Sojda, Kroker (46 Adamski).
KRAKUS: Jękot - Kopyść, Tabor, Dębowski (85 Trzos), Gołdyn - Kok, Talarczyk, Gruszecki (65 Wanat), Jagła (75 Góra) - Kozieł (88 Fudali), Pamuła.

Po golu Krokera tarnowianie mieli nadzieję na dobry wynik. Napastnik "Jaskółek" dostał prostopadłe podanie od Sojdy, skorzystał z faktu, że piłka zatrzymała się w... wodzie, minął bramkarza i strzelił do pustej bramki. Była szansa na jeszcze jednego gola, ale Ślęczka nie dograł do lepiej ustawionego Krokera.

Goście wyrównali z karnego, a po przerwie uzyskali dwie bramki - jedną po stałym fragmencie, drugą po strzale z dystansu. Autorem obu był Kozieł. Najpierw po wrzutce Pamuły z prawej strony wyskoczył na 10. metrze do "główki", uprzedzając wychodzącego z bramki golkipera Unii. To był bardzo ładny gol. 5 minut później Kozieł dostał piłkę na 17. metrze, przyjął ją bokiem, wymanewrował obrońcę i w niesygnalizowany sposób uderzył lewą nogą przy dalszym słupku. Bramkarz na błotnistym terenie nie mógł się zebrać do interwencji i futbolówka wpadła do siatki.

- Krakus przeważał, ale nie miał zbyt wielu sytuacji bramkowych - ocenia Grzegorz Tyl, trener Unii. - Mecz toczył się w fatalnych warunkach atmosferycznych. Już po 20 minutach boisko zamieniło się z zielonego na brązowo-czarne...

- Mimo bardzo trudnych warunków mecz mógł się podobać, gra była szybka i płynna - uważa Maciej Trzcionka, trener Krakusa. - Mieliśmy przewagę, byliśmy częściej w posiadaniu piłki, stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych i zasłużyliśmy na zwycięstwo. Po zejściu Krokera Unia nie miała już takich atutów jak w pierwszej połowie.