Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Juniorzy młodsi > Małopolska Liga JM
Niespodzianka: Bochnianie wygrywają z "Białą Gwiazdą"

Wisła Kraków - BKS Bochnia 1-2 (0-0)

0-1 Słaby 52
1-1 Kościelniak 61
1-2 Dobranowski 76
WISŁA
: Dziedzic - Oleksa, Bierzało, Lepiarz, Szywacz (59 Mucha) - Tochowicz (62 Przebinda), Sosin, Kamiński, Prażnowski - Kościelniak, Drożdż (54 Gniadek).
BKS: Wilk - Szymański, Furtak, Kasprzyk (70 Sieczka), Łącki - Domański, Klesiewicz, Lewicki, Słaby (53 Dutka), Styrna - Dobranowski.

Juniorzy młodsi BKS-u Bochnia odnieśli piękny sukces, wygrywając z Wisłą w Krakowie. To był mecz niewykorzystanych szans, oba zespoły miały sporo okazji, równie dobrze mogła zwyciężyć "Biała Gwiazda"...

W I połowie wiślacy po rzutach rożnych dwa razy trafili w poprzeczkę, ale to goście mieli idealną sytuację i powinni byli objąć prowadzenie. Znakomitą akcję przeprowadził Lewicki. Będąc w polu karnym podał do Dobranowskiego, ale ten widząc, że jest na spalonym nie ruszył się do piłki. Zdezorientowani obrońcy Wisły też stanęli w miejscu, więc Lewicki poszedł za swoim podaniem, minął następnie bramkarza i mając przed sobą pustą bramkę z 7 metrów... fatalnie skiksował.

Po przerwie gola zdobyli bochnianie. Goście wyszli z kontrą trzech na dwóch, trochę "poklepali", po czym Słaby uderzył w słupek. Odbita piłka wróciła pod jego nogi, dobitka była skuteczna.

Krakowianie niebawem wyrównali. Po dośrodkowaniu z wolnego z lewej strony dwaj obrońcy gości minęli się z piłką i w zamieszaniu Kościelniak przelobował bramkarza. Wiślacy próbowali pójść za ciosem, mocno zaatakowali, ale zwycięskiego gola zdobyli nieoczekiwanie juniorzy z Bochni. Przyjezdni skontrowali, obrońcy krakowscy "zdrzemnęli się", w efekcie piłkę na bramkę uderzył Klesiewicz. Golkiper Wisły sparował strzał, ale futbolówka dostała się pod nogi Dobranowskiego, który nie zmarnował szansy.

- Mieliśmy więcej sytuacji i przy lepszej skuteczności mogliśmy wygrać nawet trzema czy czterema bramkami. Kilka razy nasi napastnicy byli w sytuacji "sam na sam", parę razy zabrakło dobrego dogrania. BKS też miał swoje szanse, zwłaszcza w pierwszej połowie. Niestety, boisko nie było naszym atutem. Na tak fatalnej murawie mój grający technicznie zespół traci co najmniej pięćdziesiąt procent wartości - stwierdził Jacek Matyja, trener Wisły.

- Po przerwie strzeliliśmy dwa gole, ale mogliśmy strzelić więcej gdyby Dobranowski i Szymański wykorzystali sytuacje "sam na sam". Z drugiej strony nie ma co narzekać, bo rywale też mieli okazje, ale doskonale spisywał się Wilk, który wybronił minimum dwie "setki". Gdy Wisła wyrównała myślała, że nas już ma, poszła w ataku na całość, co skończyło się dla gospodarzy źle. Chyba zapomnieli, że nie bez powodu zajmujemy wysokie miejsce w tabeli - skomentował Witold Leo, szkoleniowiec BKS-u.

 

rst

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty