BKS Bochnia - Sandecja Nowy Sącz 0-4 (0-1)

0-1 Kalisz 2
0-2 Kuzak 50 (karny)
0-3 Kuzak 53
0-4 Kotlarz 58

BKS: Wilk - Furtak (80 Serwinowski), Szymański, Kasprzyk, Łącki (80 Niedziałek) - Gawroński (80 Sieczka), Lewicki (55 Słaby), Domański, Klesiewicz, Styrna (50 Kosiarski) - Dobranowski.
SANDECJA: Świerad (70 Jacenik) - Kotlarz, Kołbon, Musiał, Kubik - Szołdrowski, Majka (70 Ferenc) - Dulak (68 Strojny), Kuzak, Zawiślan (65 Chochorowski) - Kalisz (68 Danek).

- Mamy chyba patent na liderów. Po pokonaniu Glinika, który niedawno zajmował pierwsze miejsce w lidze, dziś wygraliśmy z aktualnym przodownikiem, BKS-em - zauważył Marek Górecki, trener Sandecji.

Sądeczanie błyskawicznie objęli prowadzenie. Kołbon precyzyjnie dośrodkował z wolnego, a Kalisz głową przelobował bramkarza. Mecz rozstrzygnął się w ciągu niespełna 10 minut po przerwie, kiedy goście zdobyli trzy gole. Najpierw dośrodkowanie z prawej strony przeciął ręką obrońca BKS-u i karnego wykorzystał pewnie Kuzak. Po chwili Kalisz przeprowadził indywidualną akcję, podał w piątkę do Kuzaka, który trafił w poprzeczkę, po czym dobił piłkę do siatki "szczupakiem". Wynik ustalił z bliska Kotlarz, po centrze Kołbona z wolnego.

- Pierwszy stracony przez nas gol ustawił mecz. Później zanotowaliśmy wprawdzie strzał w poprzeczkę i gra była wyrównana, ale przy stanie 0-2 poszliśmy na całość, odkryliśmy się i skończyło się klęską - powiedział Witold Leo, szkoleniowiec zespołu z Bochni.

- Nie pozostawiliśmy złudzeń liderowi. Zagraliśmy naprawdę bardzo dobry mecz, rzucając na szalę wszystkie atuty piłkarskie. Graliśmy w nowym ustawieniu 1-4-2-3-1, taktycznie chłopcy spisali się na piątkę. Była dziś z nami spora grupa kibiców, rodzice zawodników i przynoszący nam szczęście... kierowca - stwierdził na koniec trener sądeczan, Marek Górecki.

rst