Wisła Kraków - Tarnovia Tarnów 3-1 (0-0)

1-0 Kamiński 55
2-0 Małkiewicz 60
3-0 Kościelniak 70
3-1 Mleczko 71 (karny)

WISŁA: Grabowski - Oleksa, Kolanko, Lepiarz, Szywacz - Kamiński, Sosin, Bartoszewicz (53 Drożdż), Tochowicz (65 Bruzda) - Małkiewicz (65 Downar-Zapolski), Kościelniak.
TARNOVIA: Bochman - Hebda (Kawula), Rzońca (Bień), Mleczko, Sysło, Surman, Mącior (Wojnarowski), Kordela, Kozioł (Fornal), Marszałek, Jaworski.

- Goście od początku murowali bramkę, grali dziewiątką z tyłu i jednym napastnikiem z przodu. Mimo to już w pierwszej połowie mieliśmy dużo sytuacji, między innymi Małkiewicz z metra główkował w słupek. Po przerwie mieliśmy ze trzy "patelnie". Oblężenie bramki tarnowskiej trwało cały czas, ale dopiero w drugiej połowie udało się strzelić trzy gole. Mogło być ich więcej, ale skuteczność to nasza pięta achillesowa. Chłopcy włożyli w ten mecz dużo serca, widoczny jest stały postęp w ich grze - skomentował Jacek Matyja, trener juniorów Wisły.

Krakowianie zdobyli trzy bramki w ciągu kwadransa. Zaczął Kamiński, który dostał prostopadłe podanie za obrońców od Drożdża i strzelił obok bramkarza. Wkrótce Kościelniak otrzymał piłkę na prawe skrzydło, dograł do Małkiewicza, a ten uderzył w lewy górny róg. Trzeci gol dla "Białej Gwiazdy" padł w zamieszaniu. Sosin podał do Kościelniaka, a ten z czystej pozycji trafił w lewy róg bramki.
Tarnowianie uzyskali honorowe trafienie z karnego za faul na Kordeli. Jedenastkę wykorzystał Mleczko.
rst, t