Juventa Starachowice - Górnik Wielicka 4-2 (2-1)

1-0 M. Kalista 2 

2-0 Kopeć 37

2-1 Łyduch 44 

3-1 Stawiarski 68

4-1 M. Kalista 82

4-2 Staśko 89

Żółta kartka Ł. Domoń (GW). 

JUVENTA: Wróblewski - Gębura, Korona, Płusa,  Styczyński, Czarnecki, Wójtowicz (15 Senderowski), Kopeć, Jagiełło (74 Kiełbasa), Stawiarski (85 Piórkowski), M. Kalista.

GÓRNIK: Czapla - M. Domoń, Zajda, Ł. Domoń, Dziedzic, Sikora, Górecki, Zawartka (62 Winiarski), Guzik (73 Staśko), Łyduch, Skiba (46 Kawaler).

Mimo rozegrania dobrego meczu w Starachowicach piłkarze Górnika ulegli miejscowej Juvencie 2-4. 

Trener wielickiego klubu, Robert Włodarz: - Jeśli jeszcze w 88. minucie rywale prowadzili różnicą aż trzech goli, to wydawać by się mogło, że ich zwycięstwo było niezagrożone. Tymczasem było inaczej, ze stuprocentowych sytuacji strzeleckich należał nam się remis.

- Zaczęło się od błyskawicznej utraty gola. Później zrobiło się 2-0 dla Juventy, wreszcie zmniejszył ten dystans Łyduch. Ale zanim to nastąpiło trafiał on w słupek i poprzeczkę, zaś po pięknym strzale właśnie Łyducha z wolnego świetnie interweniował Wróblewski, który „wyciągnął” piłkę z górnego rogu bramki.

- Wciąż przy stanie 2-1 dla Juventy, a już w drugiej połowie meczu, Kawaler ograł dwóch rywali i wyłożył piłkę Łyduchowi. Dzielił go od bramki ledwie metr, a mimo to zdołał zażegnać niebezpieczeństwo stojący na linii jeden z defensorów Juventy. Poszła szybka kontra i straciliśmy następnego gola.

Łyduch znów trafił w słupek, sekundy później M. Kalista  skontrował skutecznie. Krótko przed końcowym gwizdkiem nasz rezerwowy Staśko ni to centrował, ni to strzelał i piłka odbita rykoszetem od jednego z graczy Juventy (Senderowskiego - red.) przelobowała bramkarza gospodarzy.

- Najwyraźniej brakowało nam w tym meczu szczęścia... - podsumował trener Włodarz.

cst