Po interesującym meczu Beskid Andrychów pokonał drużynę z Małogoszcza. Podopieczni Mirosława Kmiecia odskoczyli w pierwszej połowie na dwubramkowy dystans, który udało się gościom zmniejszyć, ale nie zniwelować.

Beskid Andrychów - Wierna Małogoszcz 2-1 (2-0)

1-0 Sobala 27

2-0 Czarnik 40

2-1 Kowalski 67

Sędziował Maciej Koster (Kraków). Widzów 400.

BESKID: Góra - Nowicki, Zalewski (46 Adamus), Kliber, Zając, Kaczmarczyk (89 Galos), Sobala, Kruk, Chowaniec (30 Strojek), Czarnik, Knapik (78 Mastek).

WIERNA: Zieliński - Foksa (46 Kwaśniewski), Kita, Pałgan (55 Hajduk), Piotrowski, Kowalski, Pawłowski, Mianowany (55 Stefański), Krzeszowski (46 Augustyn), Miernik, Kajda.

Józef Walczak (kierownik drużyny Beskidu): - Andrychowianie wygrali jak najbardziej zasłużenie. W zasadzie mieli przewagę przez cały mecz. W 27. minucie fundament pod pierwszego gola zrobił Czarnik wygraniem pojedynku główkowego, Nowicki zagrał do Kaczmarczyka, który zdołał wyłożyć piłkę Sobali. Mariusz dopełnił formalności, trafiając z kilku metrów do pustej bramki. Jeszcze do przerwy podwyższył wynik Czarnik. Po prostopadłym zagraniu Sobali i centrze Nowickiego z prawej strony Artur ładnie uderzył z dziesięciu metrów.

- W 67. minucie Kaczmarczyk stracił piłkę blisko bramki gości, obrońcy daleko wyekspediowali futbolówkę. Nowicki za słabo podał ją głową do Góry, ten wykopnął piłkę prosto pod nogi Kowalskiego, który z daleka trafił do siatki. Krótko przed końcem meczu mieli okazje Sobala oraz Knapik i choć chybili, to punkty i tak zostały w Andrychowie. Wprawdzie mógł wyrównać w 90.minucie Kajda, ale niebezpieczeństwo zażegnał Góra - powiedział Józef Walczak.

- Wszyscy wygrali ten mecz, lecz cichym bohaterem jest Czarnik. Nie miał miejsca w obronie, więc zagrał w ataku i zrobił to znakomicie - skomentował trener Kmieć.

JC