Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > I liga
Trzy minuty, które wstrząsnęły Sandecją

Łódzki KS - Sandecja Nowy Sącz 3-1 (1-1)

1-0 Kujawa 9
1-1 Aleksander 19
2-1 Mączyński 77, wolny
3-1 Mowlik 80, karny

Sędziował Jarosław Rynkiewicz (Szczecin). Żółte kartki: Mączyński, Romańczuk - Niane.  Widzów 2,5 tys.
ŁKS: Wyparło - Gieraga, Klepczarek, Łabędzki, Mowlik - Romańczuk, Kłus, Mączyński, Romańczuk, Kosecki (90 Golański) - Kujawa, Mięciel (90+2 Obem).
SANDECJA: Kozioł - Fechner, Zbozień, Kulpaka, Borovićanin - Niane, Leśniak (59 Gawęcki), Urban, Kukol (81 Kowalczyk), Eismann (75 Zawiślan) - Aleksander.

Kolejny po Podbeskidziu faworyt I ligi dał Sandecji materiał na zimowe przemyślenia. ŁKS pokonał ją na swoim boisku 3-1. Trzy minuty drugiej połowy wstrząsnęły sądeckim zespołem po remisowej pierwszej części gry. Najpierw świetnie wykonany rzut, a potem kontrowersyjny rzut karny dały łodzianom decydujące trafienia.

 

Akurat na mecz z liderem tabeli obrona Sandecji, pozbawiona dwóch ważnych ogniw (Froehlicha i Makucha), musiała przejść poważne przemeblowanie. Nowy zestaw obrońców stanął wobec nie lada wyzwania. ŁKS nie przegrał 10 meczów z rzędu, osiem ostatnich wygrał. Sandecja nie przerwała tej serii, choć toczyła równy bój w Łodzi.

Rozpędzony ŁKS na początku chciał rozdzielić role. Atakował od pierwszego gwizdka i szybko przyniosło mu to efekty. W 9 min znakomicie czujący się w Łodzi piłkarz Legii Jakub Kosecki przeprowadził akcję lewą stronę, podał piłkę Kujawie, a ten pokonał Kozioła. Pięć minut później Kosecki sam mógł wpisać się na listę strzelców. Po dograniu Mięciela nieznacznie przestrzelił głową. Po kwadransie okrzepła Sandecja i była bliska wyrównania. Aleksander w polu karnym strzelał obok Wyparły, piłka już zmierzała do bramki, ale sprzed linii wybił ją Gieraga. To jednak był na tyle budujący sygnał dla sądeczan, że wkróce dopięli swego. W 19 min Eismann, jedna z wyróżniających się postaci zespołu, dośrodkował piłkę z lewej strony, a niezauważony przez obrońców Aleksander głową posłał ją do bramki. Odtąd gra byłą w miarę wyrównana, może z lekkim wskazaniem na ŁKS. W 30 min Mączyński dośrodkowaniem z rzutu wolnego zasiał sporo niepewności w polu karnym Sandecji, ten sam piłkarz tuż przed przerwą znakomicie uderzał z rzutu wolnego, ale nie zaskoczył udanie interweniującego Kozioła. W 31 min bramkarza sądeczan wyręczał wybijaniem piłki sprzed bramki Zbozień.

Po tym jak w 54 min Klepczarka powstrzymał Kozioł, przez kilka minut drugiej połowy to Sandecja grała pierwsze skrzypce, tym większy przeżyła szok, gdy w trzy minuty została pokarana dwoma ciosami, po których nie była już w stanie się podnieść. W 61 min Kukol dostał może nieco przypadkową piłkę w polu karnym od Borovićanina, strzelał mimo nacisków przeciwników, piłkę wybili łodzianie. Za chwilę akcja Gawęckiego prawą stroną i jego strzał z zerowego już kąta, kończył się wyłapaniem piłkę przez Wyparłę. W 62 min jeszcze jedną  próbę - tym razem strzału z dystansu - podjął Kukol, z dużym trudem interweniował bramkarz ŁKS-u. 

Odpowiedzi lidera były nokautujące. W 77 min fantastycznym strzałem z rzutu wolnego popisał się Mączyński, piłka ostro bita z 25 metrów minęła mur sądeczan i wpadła przy lewym słupku do bramki obok Kozioła. Czy mógł interweniować? Może i mógł, ale trudno obciążać go za tę stratę.

 

Jeszcze się goście nie otrząsnęli, a dwie minuty później sędzia uznał, że przeciskający się z piłką w polu karnym Kosecki, został sfaulowany. - Kopnięto mnie w prawą nogę, karny na pewno był - zarzekał się po meczu młody pomocnik ŁKS-u.

 

Nie bylibyśmy tacy pewni. Arbiter zresztą też nie był, bo najpierw chciał dać piłkarzowi ŁKS-u żółtą kartkę za udawanie, a potem uznał, że był jednak pokrzywdzonym i podyktował rzut karny. Pewnym strzałem na bramkę zamienił go Mowlik. Sandecja nie była już w stanie odrobić strat.

Powiedzieli po meczu:

Dariusz Wójtowicz, trener Sandecji: - Chciałbym podziękować swoim zawodnikom za rozegranie dobrego spotkania, zupełni innego niż ostatni mecz z Podbeskidziem. Myślę, że do 78. minuty byliśmy przeciwnikiem przynajmniej równorzędnym dla ŁKS-u. Zdawało się, że nasza gra jest dobrze poukładana i zdołamy skarcić rywala. Szkoda, że nie najlepiej zachował się arbiter dyktując rzut wolny, ponieważ sam Marin Mięciel przyznał się, że "zrobił jaskółkę". Podobnie rzut karny jest jakąś dziwną historią. Sędzia biegł z żółtą kartką do Jakuba Koseckiego, a ostatecznie wskazał na "wapno". Przegraliśmy, ale moim zdaniem pokazaliśmy dobry futbol - zawodnikom należą się słowa uznania za walkę.

Andrzej Pyrdoł, trener ŁKS-u: - Także chciałem podziękować zawodnikom za ambicję i walkę do końca, w której stawką były trzy bardzo ważne punkty. Po pierwszej połowie zastanawiałem się czy wymienić kilku lekko kontuzjowanych piłkarzy. Zdołali jednak dotrwać do końca i stali się, że tak powiem, bohaterami spotkania. Sandecja to bardzo dobry zespół, z którym ciężko będzie wygrać na jego terenie. Jeśli chodzi o sytuację z rzutem karnym, to widziałem tylko jak Jakub Kosecki wbiega w pole karne. Z mojego stanowiska nie widziałem dokładnie co tam się później działo

Mariusz Mowlik, kapitan ŁKS-u: - Wiedzieliśmy przed meczem, że Sandecja świetnie poukładaną drużyną, jedną z najlepszych w tej lidze i ciężko będzie przedrzeć się przez jej szyki obronne. Jej piłkarze grali bardzo blisko siebie i mieliśmy problemy z konstruowaniem akcji. Szczególnie w drugiej połowie nasza gra wyglądała dobrze tylko do 25. metra - później szło nam gorzej. Udało się strzelić bramkę z rzutu wolnego Krzysztofowi Mączyńskiemu, co uspokoiło grę. Potem trafiliśmy jeszcze po raz trzeci. Mecz był wyrównany i cieszę się, że to my zdobywamy trzy punkty. Sędzia nie był najlepszym aktorem dzisiejszego widowiska. Mylił się raz z korzyścią dla jednej, raz dla drugiej drużyny. Z mojej perspektywy nie widziałem dokładnie czy "Kosa" był faulowany - sędzia także nie mógł się zdecydować, o czym wspomniał pan Dariusz Wójtowicz.

DARO/lkslodz.pl

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty