Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC o tym co ma Biecz do zwycięstwa piłkarzy nad mistrzami świata2014-10-12 11:05:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (259)

Aneks do kwestii niemieckiej


Do oglądania eliminacyjnego meczu mistrzostw Europy we Francji 2016 zasiadałem dodatkowo zmotywowany. Jako kibic, jako obywatel, a także jako społecznik w służbie futbolu. Kibicowska dusza rwała się do bicia aktualnego mistrza świata i do zaprzeczenia stereotypowej maksymy o piłce nożnej - dyscyplinie, w której gra 22 ludzi, a która zawsze kończy się zwycięstwem Niemców. W tej postawie nie ma nic nadzwyczajnego, zwłaszcza że wbrew pozorom, drużyna niemiecka bez Lahma, Klosego, Schweinsteigera, Ozila, Reusa, to już nie ta pancerna machina, miażdżąca wszystko, co na drodze. Wrodzony sceptycyzm, czyli rozum, kazał wprawdzie krytycznie weryfikować głosy optymizmu płynące z polskiego obozu, ale serce podpowiadało scenariusz pozytywny.


Tu z wielką pomocą przyszła informacja z kręgu polityki międzynarodowej, związana z debiutancką, państwową  wizytą, składaną przez panią premier Ewę Kopacz w stolicy Niemiec. W przeddzień meczu z Niemcami rozgorzała w mediach, niestety, także w polskich, jazda o niefortunnej, protokolarnej wpadce Kopaczowej. Poszło o przysłowiowego już kadryla, jakiego wycięła na czerwonym dywanie, rozkładanym dla zagranicznych osobistości, nawiedzających dany kraj. Wszędzie, na całym globie, obyczaj każe przejść po tym dywanie w towarzystwie cesarza, króla, prezydenta, premiera, kanclerza, przewodniczącego, pierwszego sekretarza itd. itd., rzucić okiem na kampanię reprezentacyjną, prezentującą broń, złożyć pokłon sztandarowi, następnie zawrócić i udać się do roboczych obowiązków. Naszej pani premier trochę się to wszystko poplątało do tego stopnia, że towarzysząca jej kanclerz Angela Merkel musiała ją korygować dość zdecydowanymi ruchami, typowymi dla guwernantki. Wyszło trochę obciachowo, ale nie na tyle, żeby z tego robić wielkie larum. Polskim mediom, zwłaszcza opozycyjnym wobec rządów obecnej koalicji lepszej pożywki trudno sobie wyobrazić, więc „kłanianie się płotom” to tylko próbka licznych, prześmiewczych komentarzy. Gorzej, że powściągliwości wobec polskiej premier nie zachowały niemieckie media, dworując sobie do woli. A żeż wy, skurwiele - pomyślałem sobie: przyjeżdża do was z pierwszą wizytą szefowa gabinetu zaprzyjaźnionego państwa, pierwsza dama, a wy witacie ja kpiną i upokorzeniem? Musiało to dotrzeć do Lewandowskiego, czy Piszczka, którym los wyznaczył spożywanie tej niemieckiej bułki z masłem i szynką, a oni sprawy płazem nie puszczą. No, a Milik i Mila, nasi najwięksi milusińscy zrobili swoje, a ja jako obywatel RP zyskałem niespodziewaną satysfakcję moralną.


Było jeszcze drugie dno tej satysfakcji, właśnie z paragrafu działacza piłkarskiego, jak zapowiedziałem na wstępie felietonu. Trzy dni przed meczem na Narodowym miało miejsce spotkanie na szczycie niemiecko-niemieckim w historycznym mieście na południu Polski - Bieczu. Niżej podpisany został przyjęty przez panią burmistrz Urszulę… Niemiec, którą niektórzy mieszkańcy porównują do pani kanclerz Merkel, pewnie przez wzgląd na mocną rękę, jaką rozwiązuje bieckie problemy. Nawiasem mówiąc, gdyby Angela miała taką figurę jak Niemcowa, mogłaby trafić do filmu, nie do Kancelarii Bundesrepubliki… Pojechałem do niej z prośbą o łaskawsze oko dla trzech piłkarskich klubów w gminie Biecz, które z niedostatku środków, zawiesiły działalność. Moja imienniczka po merkelowsku wygarnęła tamtejszym działaczom piłkarskim wiele niedociągnięć, w tym liberalizm w ocenie predylekcji B-klasowych seniorów do pomeczowego browarku, pokazała marność lokalnego biznesu, który nie kwapi się do sponsorowania futbolowych ambicji środowiska. Na moje, nieśmiałe  próby pokazania wielkiej popularności piłkarstwa, jego demokratycznych walorów, umożliwiających grę nawet na łące, pani burmistrz powołała się na powszechnie fatalny wizerunek polskiego futbolu, siedemdziesiąte miejsce na świecie, korupcję i inne przywary. Błysk w jej oczach pojawił się, gdy dyskusja zeszła na inne dyscypliny, które w gminie Biecz kwitną, na siatkówkę, ping-pong, sporty walki, których detali nie zdołałem zapamiętać. Na moją replikę o siatkówce, jako gałęzi wyczynu, który z trudem daje radę zmontować ilość zespołów, niezbędną dla stworzenia rywalizacji okręgowej, pani Urszula popatrzyła na zegarek, a następnie pożegnała się i pojechała udzielać wywiadu Telewizji Gorlickiej. Zdążyła wprawdzie powiedzieć o rozważeniu możliwości dołożenia klubom grosza z nowego, przyszłorocznego budżetu, ale dyskurs o poziomie i wartościach niesionych przez rodzimy futbol, zamknęła pesymistyczna prognozą meczu z Niemcami. Kiedy niespodziewanie ponownie spotkaliśmy się w studio wspomnianej TV, wiedziałem już, że pani burmistrz, za sprawą synowskich pasji, została podbita dla idei siatkarskiej, o co broń Panie Boże, trudno mieć do niej pretensję. Na szczęście drużyna Nawałki wycięła numer o wiele bardziej sensacyjny niż kadryl premier Kopacz i awersja burmistrz Niemiec do futbolistów z Biecza... 


Podsumowując: jeśli KS Biecz niebawem ożyje, nie zapomnijmy podziękować w pierwszej kolejności szefowej tamtejszego samorządu (powodzenia w wyborach!), a następnie naszym kadrowiczom za złamanie Niemców…


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty