Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Wiadomości piłka nożna
RYSZARD NIEMIEC: Nienawistnicy opluwali drużynę Laty i choć wszystkie zarzuty umorzono, to błoto, którym ochlapano nękanych działaczy jest nie do zmycia w bliższym dystansie...2014-10-05 11:31:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (258)

Jak ożywały „trupy w szafie”?


Od tamtego zjazdu sprawozdawczego PZPN mijają trzy lata, a właśnie tyle czasu trzeba było, aby sprawa się rypła, a oliwa sprawiedliwa na wierzch wypłynęła! Zapisano mnie, jako piśmiennego, do komisji wniosków i uchwał, więc nie oderwałem się od krzesła w sali obrad, choć na zewnątrz i w kuluarach Sheratona huczała nawałnica. Od południa tabloidalnie nastrojona stacja telewizyjna grzała do czerwoności temat afery taśmowej z udziałem prezesa i sekretarza generalnego PZPN…


Pluskwę do gabinetu Grzegorza Lato wniósł niejaki Kulikowski, postać szemrana, kręcąca się wokół kolejnych szefów związku z błyskiem uszczknięcia forsy z kasy PZPN. Do dziś dnia nie wyjaśniono do końca, czy rzeczywiście łożył on jakieś pieniądze na kampanię wyborczą Laty, aliści wiadomo, że pod firmą Akademii Piłkarskiej własnego wynalazku, grabił związek horrendalnymi fakturami za usługi autokarowe, na które dostał monopol. Zauważył ten złodziejski deal przewodniczący Komisji Rewizyjnej Janusz Hańderek, działacz krakowski, niegdyś arbiter ligowy. Nakazał zarządowi zrobienie porządku z dojeniem związkowej kasy, co ściągnęło na niego wściekłość Kulikowskiego, a także przeciwdziałanie z jego strony. Nagrał podstępnie Latę i Kręcinę, tworząc sobie szansę szantażu, która miała uratować jego intratny interes. Ponieważ procedura rezygnacji z jego usług została wdrożona, Kulikowski odczekał jakiś czas i odpalił lont taśmowej afery dokładnie w dniu zjazdu! Nie daję głowy, ale niejako po drodze, dał przykład kelnerskiej zmowie, nagrywającej polityków w warszawskiej restauracji… Wyemitowanie nagrań, sprytnie zmontowanych, dało do ręki instrument ministrze Joannie Musze i wszystkim możliwym antagonistom PZPN, także tym szykującym się do zastąpienia ekipy Laty. Zjazd zbliżał się do końca, porażony wnoszonymi na salę sensacjami, emitowanymi z telewizyjnych ekranów kompletu nadawców. Po kolejnej porcji newsów, które wsączył mi do ucha Henryk Kasperczak, załamany rozmiarami potencjalnej, ordynarnej korupcji, związanej z nabyciem działki pod siedzibę PZPN, ruszyłem na trybunę zjazdową i zażądałem wyjaśnień od podejrzanych. Obaj zdecydowanie zaprzeczyli jakoby ich zamiarem było przyjmowanie łapówek, ale mieli też świadomość, że ich posady w PZPN właśnie wylatują w powietrze. Uderzenie było potężne, nie dlatego, że stała za nim postawa kryminogenna, ale dlatego, że w powietrzu już od dawna unosił się nad nimi sznur linczu. Uratować ich mogła tylko szybka procedura śledcza i umorzenie donosu, złożonego przez panią ministrę i paru dżentelmenów, pocących się do przejęcia kontroli nad PZPN. Pomóc mogli też piłkarze reprezentacji, gdyby umieli wygrać grupę na finałach EURO 2012; niestety, dali plamę, a na dodatek wylali trochę pomyj na związek, tytułem usprawiedliwienia swej niemocy. W konsekwencji śledztwo się przeciągło daleko poza termin nowego zjazdu wyborczego PZPN, do którego Lato nie został dopuszczony z racji braku dostatecznej ilości rekomendacji. Wisiała na nim perspektywa wyroku, a śmierć cywilna dawno trzymała go za gardło. Kręcina, napoczęty pobankietowym chrapaniem w samolocie, grubo wcześniej pożegnał się ze stanowiskiem. Młyny sprawiedliwości tymczasem mełły aferę podsłuchową powoli, lecz skutecznie. Po prawie dwu latach z wielkiej chmury podejrzeń wyszła wielka prowokacja: prokuratura sprawę umorzyła!


Dwu facetów podniosło się niebytu i żeby za bardzo nie obrośli w piórka rewanżu sprokurowano im sprawę przepłacenia działki pod budowę siedziby w Wilanowie. Nie 8 milionów złotych należało zapłacić, jeno o 40 procent taniej - orzekła ekspercka firma, zainteresowana w dopierdoleniu drużynie Laty, za to, że zrezygnował z jej drogich usług. Wstających z kolan panów L i K, ponownie posłano na deski: przepłacili, znaczy mieli w tym interes! Mijały długie miesiące, a oni dalej pozostawali na statusie syntetycznego trupa w szafie, który zgodnie z zapowiedziami ekipy, która po nich wkroczyła do PZPN, miał seryjnie wypadać na publiczny przestwór. Nie wypadł! Prokuratura zawierzyła niezależnym ekspertom, którzy powiedzieli rzecz zgoła nie do strawienia dla opinii, która już od dawna skazywała prezesa i sekretarza generalnego, jak i jeszcze paru członków zarządu, zaangażowanych w inwestycję wilanowską: nie przepłacili, ale wręcz zaoszczędzili 300 tysięcy złotych, negocjując optymalną cenę! Sprawę umorzono… Nowi władcy PZPN złożyli skargę na taki obrót sprawy, lecz nadziali się na jej odrzucenie.


I wtedy deus ex machina do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota trafia kolejny donos, którego autorstwa można się domyślić, śledząc łańcuch przyczynowo-skutkowy. Tym razem pod adresem starego zarządu poszła insynuacja kompletna. Co w polu rosło, czyli każda umowa, jaka by nie była, każdy grubszy wydatek, to podejrzenie o przestępcze narażenie PZPN na straty "w wysokości co najmniej jednego miliona złotych”. No i zaczęła się wędrówka byłych członków poprzednich władz po komendach policji i odpowiadanie na ca 60 (!) zasugerowanych w donosie nieprawidłowości… Środowiskowy hyr leciał przez kraj o niewyobrażalnych trupach wypadających z szafy, żywiły się nim tabloidy i wredna plotka, z lubością opisująca kajdanki na rękach Grzegorza Laty. Nie dziwota, że kiedy pojawił się na gdańskim stadionie, aby wraz z kolegami z tamtych lat, odebrać hołd za swoje dokonania na pamiętnych MŚ 1974, tłum gwizdał i wykrzykiwał obelgi pod jego adresem… I oto nagle, parę dni temu, prokuratura uznała donos za kompletnie nieuzasadniony, odrzucając we wszystkich jego detalach!!!


Nie wiem, jak zareagują nękani działacze, jedno jest pewne: błoto, którym ich ochlapano jest nie do zmycia w bliższym dystansie, zszargany autorytet to nie nerka, którą można przeszczepić, ani ciąża, którą można wyskrobać… Ale w tej całej patologii donosicielskiej indywidualne, złamane kariery i reputacje, nie czynią aż tak gigantycznych szkód jakie zafundowano piłkarstwu jako całości. Jeszcze nie wyschły okrutne następstwa moralno-etyczne afery korupcyjnej, jeszcze sądy nie przeszły do finiszu w wymierzaniu kar, a za sprawą złej woli nienawistników i opluwaczy, na dyscyplinę nałożyła się kolejna anatema przestępcza. Nikt przecież nie użyje środków masowej informacji do oznajmienia publiczności o niewinności Laty i kolegów, bo raz narzucona narracja o jego odpowiedzialności za „wypadające trupy w szafie” ma moc obowiązującą. Nie dla niżej podpisanego, który pamięta słowa najlepszego snajpera w dziejach polskiego futbolu, wypowiedziane na wspomnianym sprzed 3 lat: Rysiu, możesz przyjąć, że ja mam sumienie czyste...


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty