Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
Snadny uratował Janinę w ostatniej chwili

Szalenie dramatyczny przebieg miał mecz w Libiążu. Lubań Maniowy długo prowadził, ale tuż przed końcowym gwizdkiem wynik spotkania uległ bardzo istotnej zmianie.

 

Janina Libiąż - Lubań Maniowy 1-1 (0-1)

0-1 Komorek 8

1-1 Snadny 90+4

Sędziował Dawid Pająk (Wadowice). Żółte kartki: Jesionowski, Hejnowski, Ortman - Anioł, Hładowczak. Widzów 400.

JANINA: Księżarczyk - Byrski (46 Ortman), Jesionowski, Grzesiak, Grabowski, Marzec (46 Hejnowski), Ficek, Jamróz, Kędzierski (67 Wantulok), Ząbek, Kalinowski (33 Snadny).

LUBAŃ: Hładowczak - Anioł, Gąsiorek, Lizak, Górecki, Komorek (60 Gołdyn), Hałgas, Krzystyniak (65 Walczak), Gogola (75 Fałowski), Sral, Bachleda (86 Babik).

Trener Janiny, Wojciech Skrzypek: - Mecz rozpoczął się źle. W 8. minucie piłkę w środku pola stracił Kędzierski, w sytuacji sam na sam zawodnik Lubania posłał piłkę między nogami Księżarczyka. Wyrównanie padło dopiero w 4.minucie przedłużonego czasu gry. Z kornera dośrodkował Ząbek, a Snadny „główkował” do siatki.


- Lubań, poza golem w pierwszej połowie, stworzył jeszcze jedną sytuację po zmianie stron. I to wszystko jeśli chodzi o aktywa gości w ofensywie. Z naszej strony dwie bardzo dogodne okazje miał Ząbek, ponadto powinni się wpisać na listę Grabowski i Snadny. Stało się inaczej. Jakby przestraszyli się potężnej postury Hładowczaka... - powiedział trener Skrzypek.

 

- Przykre, ale prawdziwe. Niewiele nam zabrakło do szczęścia, stąd w szatni panowała złość. Szybko jednak ochłonęliśmy. Remis przed meczem wzięlibyśmy w ciemno - powiedział trener Lubania, Marek Żołądź. - W końcu wywozimy punkt z gorącego terenu. Wyrwaliśmy go doświadczonemu i ogranemu zespołowi w tej klasie rozgrywkowej. Nie przestraszyliśmy się przeciwnika. Zaatakowaliśmy i w 8. minucie objęliśmy prowadzenie. To była piękna akcja. Najpierw w trójkącie wymieniono futbolówkę - Komorek z Hałgasem, a ten z Bachledą, który zagrał prostopadle do Komorka. Ten w sytuacji sam na sam, z 7 metrów, znalazł lukę między nogami bramkarza i piłka zatrzepotała w siatce.


- Potworna duchota nie sprzyjała forsowaniu wysokiego tempa. W kolejnych minutach trwała walka w środku pola. Piłkarze starali się, ale nie było wielu sytuacji bramkowych. Po przerwie gospodarze zagrali z większym zaangażowaniem, a my swoich szans szukaliśmy w kontratakach - relacjonował Marek Żołądź.

 

- Mogliśmy pokusić się o drugą bramkę, która dałaby nam zwycięstwo. Błyskotliwy Sral minął bramkarza i...niepotrzebnie dogrywał do Hałgasa, który był na pozycji spalonej. Potem przeprowadził jeszcze dwa rajdy, ale nie udało mu się dograć do Bachledy. Cztery minuty przed zakończeniem regulaminowego czasu gry Gołdyn z Walczakiem przeprowadzili akcję, po której już widzieliśmy piłkę w siatce. Uderzenie Walczaka z 7 metrów otarło się o słupek. Wydawało się, że dowieziemy zwycięstwo do ostatniego gwizdka sędziego. Ten jednak doliczył cztery minuty i w ostatniej, gospodarze wykonywali rzut rożny. W zamieszaniu podbramkowym, piłka odbiwszy się od słupka przekroczyła linię bramkową. Dla nas dramat, dla rywali wielka radość.

 

 

cst oraz www.sportowepodhale.pl

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty