Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Koszykówka > I liga mężczyzn > Wiadokosci I liga mężczyzn
BOGDAN PLIŚ: koszykarska Resovia nie miała szczęścia do działaczy2009-11-23 10:52:00

- Tego jeszcze w długiej historii koszykarskiej sekcji Resovii nie było. W tym sezonie rzeszowski klub zniknął z mapy...
- To boli, bardzo boli. Przecież Resovia posiada imponujący dorobek. Mistrzostwo Polski, dwa wicemistrzostwa, cztery razy brązowy medal. Historia jest piękna, teraźniejszość brutalna. W Rzeszowie nie ma męskiej koszykówki - smuci się Bogdan Pliś, były zawodnik i trener "Bieszczadzkich Wilków".


- Czarne chmury nad Resovią zbierały się już od dawna.
- Oznaki pierwszego kryzysu pojawiły się pod koniec lat 80. Potem bywało bardzo różnie. Moim zdaniem i tak długo koszykówka w Resovii utrzymała się przy życiu, biorąc pod uwagę całą otoczkę wokół klubu i dyscypliny...
- Co konkretnie ma Pan na myśli?
- Przede wszystkim to, że Resovia od dłuższego czasu nie miała szczęścia do działaczy. Z chwilą wycofania się prezesa koszykarskiej sekcji Józefa Przytockiego, rozpoczął się zjazd po równi pochyłej. W tej materii koszykarze mogli pozazdrościć siatkarzom, których z kryzysu wyciągnęli operatywni działacze. Dramat polega na tym, że w Rzeszowie zabrakło środków nawet i na to, aby zgłosić drużynę do trzecioligowych rozgrywek? To były naprawdę śmieszne kwoty. Wystarczyło mniej niż 40 tysięcy, żeby w oparciu o samą młodzież rozegrać ligę. Osamotniony w działaniu Piotr Ciosek nie był w stanie uzdrowić chorej sytuacji.
- Podobno liczono na wsparcie miasta?
- I jak widać, przeliczono się.
- Nie ma drużyny seniorów. W takiej sytuacji mówi się trudno, stawiamy na swoich czyli juniorów. Tymczasem w koszykarskiej Resovii nie ma już nic. Sztuką było doprowadzić do takiego stanu rzeczy, aby nie móc wystawić do rozgrywek młodzieżowych chociażby dwóch zespołów juniorskich. W zakresie koszykówki młodzieżowej Bogdan Pliś pamięta w Resovii zupełnie inne czasy.
- Zdecydowanie tak. Stanisław Piątek, Marian Puszkarewicz, Józef Wiśniewski, Wacław Róg, Marian Marciniec, Wacław Chorzępa, Stanisław Bazan to dawni trenerzy grup młodzieżowych. Szkolenie własnego narybku zakończyło się praktycznie na Józefie Wiśniewskim. Michał Baran był jednym z ostatnich, którzy zasilili kadrę pierwszego zespołu Resovii. To był gracz gotowy do występów na poziomie pierwszej ligi. Potem byli jeszcze inni, ale już nie prezentowali tego poziomu, co Michał. Zresztą to było z dobrych dwanaście lat temu kiedy ten koszykarz debiutował jako junior w kadrze pierwszego zespołu. W Resovii zaczęto stawiać na armię zaciężną, zapomniano o zapleczu. Gracze z zewnątrz, kiedy zaczynało brakować pieniędzy, systematycznie wykruszali się. I nagle okazało się, że Resovia pozostała bez zespołu. Nie było nikogo, kto potrafiłby także uratować resztki młodzieży w tym klubie i to jest chyba największy dramat rzeszowskiej koszykówki.
- Syn Krzysztofa Wysockiego, Pana kolegi z Resovii, reprezentuje barwy Turowa Zgorzelec, a jednocześnie występuje w reprezentacji Niemiec. Konrad urodził się w Rzeszowie...
- Z Krzysztofem nie dane mi było grać w jednej drużynie. Nasze drogi się rozeszły. Kiedy on bronił barw Resovii, ja grałem  w krakowskim AZS-ie, to był czas moich studiów w tamtejszej Akademii Wychowania Fizycznego. Potem była jeszcze Unia Tarnów, a kiedy powróciłem do Resovii to Krzysiek grał już w Niemczech. Prasa o Konradzie przypomniała sobie przy okazji ostatnich mistrzostw Europy, które odbywały się w Polsce.
- Widzi Pan ratunek dla rzeszowskiej koszykówki?
- Jak najszybciej należy przywrócić pracę z młodzieżą. Utworzyć jej nowe grupy. Na dobry początek widziałbym tu pomoc ze strony miasta, bo na sponsorów raczej nie ma co liczyć. To musi nastąpić już w przyszłym roku. Dopiero potem można pomyśleć o reaktywowaniu seniorskiej koszykówki. Jest jeszcze kilku dobrych koszykarzy, którzy grają w innych klubach regionu. W pierwszej kolejności należałoby poszukać jakichś autorytetów, które umiejętnie pokierowałyby odbudową koszykówki. W siatkówce takimi byli Marek Karbarz i Wiesław Radomski. O to, że młodzież łatwo będzie przygarnąć do basketu byłbym spokojny. Ale jeśli proces nie nastąpi w szybkim tempie to, niestety, obawiam się, że z koszykówką w męskim wydaniu w Rzeszowie rozstaniemy się na  długie lata. Ten stan rzeczy nastąpił już w Krakowie, Lublinie, Szczecinie czy Wrocławiu, ośrodkach niezwykle zasłużonych dla naszego basketu.


plis.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty