Koszykarze MOSiR-u przegrali z Górnikiem Wałbrzych, choć na przerwę schodzili przy 15-punktowej przewadze! - Stoimy pod ścianą. Na własne życzenie - rozkładał ręce prezes klubu Janusz Walciszewski. W środę w Wałbrzychu MOSiR musi zwyciężyć. Inaczej spadnie do II ligi.

Delikatesy Centrum PBS Bank MOSiR Krosno - Górnik Wałbrzych 76-77 (24-19, 19-9, 17-27, 16-22).

MOSiR: Deja 21, Ecka 13 (1x3), Oczkowicz 11 (1x3), Michalski 9 (1x3), Pluta 6 (1x3), Hajnsz 5, Mroczek-Truskowski 3, Ożóg 3, Puścizna 3 (1x3), Sołtysiak 2, Bal 0.
GÓRNIK: Buczyniak 26 (5x3), Sterenga 15 (3x3), Grzywa 11, Jakóbczyk 10 (1x3), Wróbel 9 (1x3), Matczak 3, Pieloch 2, Józefowicz 1, Stochmiałek 0.

- Przegraliśmy wygrany mecz. W kilkanaście minut roztrwoniliśmy potężny kapitał. Nie wiem, jak to możliwe - opowiadał załamany prezes Walciszewski, który w niedzielę spotka się z trenerem i drużyną. - Nie będzie krzyków i wyliczania błędów, ale wielka mobilizacja. W tym trudnym okresie musimy się wspierać. W rundzie zasadniczej wygraliśmy w Wałbrzychu, dlaczego w środę miałoby się nie udać? - zauważa. Jeśli jednak sprawdzi się czarny scenariusz i MOSiR spadnie, w klubie nastąpi rewolucja. - Nie chcę używać mocnych słów, ale wiadomo, że inaczej buduje się zespół na pierwszą, a inaczej na drugą ligę - odpowiada Walciszewski.
Górnicy "załatwili" miejscowych rzutami za 3 punkty. Nie do powstrzymania w drugiej połowie byli liderzy gości - Marcin Sterenga i Sławomir Buczyniak. - Nam "trójki" nie wchodziły, motywacji i chęci starczyło na dwie kwarty. W przerwie przestrzegałem zawodników przed rywalem. Tłumaczyłem, że to charakterny zespół. Jak widać, nie posłuchali - denerwował się trener MOSiR Bogusław Wołoszyn. - Po meczu było gorąco, jeden miał pretensje do drugiego, ale chłopcy muszą zrozumieć, że to nie koniec. Nie jesteśmy drużyną słabszą od Górnika i w środę trzeba to udowodnić - spuentował.