Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Ligi zagraniczne > Wiadomości ligi zagraniczne
JERZY CIERPIATKA o ostatnim meczu Realu z Barceloną2012-01-20 11:34:00 Jerzy Cierpiatka

ZAMIAST DOGRYWKI (94)

Chory dzikus Pepe


Pół wieku wstecz, z małym hakiem, niezapomnianą wizytę na Stadionie Śląskim w Chorzowie złożyli żonglerzy z Santosu. Mistrzem ceremonii był oczywiście Pele, ale biały segment wspaniałej drużyny też był niczego sobie. Gilmar fruwał między słupkami, Zito czarował wąsikiem, Benedicto Sormani grał za przystojniaka, elegancji nie można było odmówić lewoskrzydłowemu Pepe. Dziś znamy innego Pepe, zresztą też Brazylijczyka, chociaż z portugalskim paszportem. W przeciwieństwie do starego Pepe gra na stoperze. A nade wszystko jest chamem, którego jak najszybciej trzeba oddać do „psychiatryka”. Zdaje się, z zakreśleniem czasokresu obowiązkowego pobytu na dożywocie.

Real znów padł przed Barceloną na kolana i ponownie nie wykorzystał atutu własnego boiska. Jest to dla fanów „Królewskich” tym boleśniejsze, iż raz jeszcze naiwnie zrobili sobie apetyt na szczególnie wymarzony sukces. W niedawnym meczu ligowym błyskawicznie posłał piłkę do siatki Karim Benzema, ale dalszy przebieg wydarzeń nie pozostawił złudzeń, że to Katalończycy byli od rozdawania najważniejszych kart. Teraz tchnął nadzieją Cristiano Ronaldo, lecz wypracowana przez niego zaliczka nie okazała się wystarczająca. Najpierw, bezpośrednio przed „główką” Carlesa Puyola, zapadł w drzemkę wspomniany już Pepe. A później nie znaleziono panaceum na kapitalne podanie w sumie grającego na przeciętnym poziomie Lionela Messiego i Eric Abidal łatwo dokonał reszty. Pep Guardiola otrzymał cenny prezent na 41. urodziny, zaś Jose Mourinho pozostała wściekłość. Zresztą objawiana przez niego programowo, kiedy „Barca” leje Real.

Wynik 2-1 dla najsilniejszej drużyny świata mógłby sugerować równorzędność stron, ale pod warunkiem rozpatrywania meczu na Estadio Bernabeu w aspekcie suchej statystyki. I to nie pod względem czasu posiadania piłki, kornerów, okazji, lecz tylko i wyłącznie protokolarnego ujęcia strzelonych goli. W istocie było zupełnie inaczej, choć podobnie do przebiegu ligowej konfrontacji. Prędzej czy później, mimo przegrywania 0-1, Barcelona przejmowała kontrolę nad grą. Była na tyle suwerenną drużyną, że Real był zmuszony do posłuchu (poza ładną "kiwką” Hamita Altintopa i w konsekwencji tego strzałem głową Benzemy w słupek).

Tę bezradność zespołu Mourinho można wprawdzie traktować szerzej, w kategoriach braku wiary w pokonanie bezdyskusyjnie silniejszego przeciwnika. Wychodzi jednak na to, co pierwszy ćwierćfinał Copa del Rey potwierdził, że mimo podjętych przez Mourinho prób zoptymalizowania gry Realu i zapewne zmniejszenia dystansu do Barcelony wciąż pozostaje ona daleko poza zasięgiem. Dlaczego? Najprostszą odpowiedzią musi być banał. Bo, niezależnie od stopnia zorganizowania gry, ma znacznie lepszych zawodników od Realu. Łatwo odbierających piłkę, zbyt szybko operujących ją, bezpiecznych w chwilach kreowania sytuacji podbramkowych. To wszystko robi zasadniczą różnicę, widoczną gołym okiem. I jako kibicowi Realu (mimo wszystko...) nie chce mi się łudzić, że dotychczasowy układ runie w rewanżu.

Z owym bezpieczeństwem stanowczo jednak przesadziłem, zwłaszcza kiedy do akcji wkraczał Pepe. Akurat w jego przypadku - niezależnie od strefy boiska. Pepe niewątpliwie jest furiatem, a niezwłocznie powinien zostać pacjentem oddziału zamkniętego. Leczenie winno składać się z kilku faz. Osobiście zacząłbym od lekcji anatomii, z uświadamianiem Pepe, że jeśli w trakcie meczów z Barceloną rzekomo zostanie poszkodowany na przykład w tułów, to nie powinien łapać się za głowę. Następnie zaaplikowałbym końską dawkę środków na odchamianie, które pozwoliłyby Pepe nie traktować graczy Barcelony jako obiektów nadających się wyłącznie do zagłady. Na koniec zaś wróciłbym do anatomii i pokazał rękę Messiego, na której nie należy brutalnie stawać.

Ta ostatnia sytuacja spotkała się z jednoznaczną reakcją. Nawet Wayne Rooney, choć sam wcale nie świętoszek, ma Pepe za idiotę. Czy Pepe można jakoś pomóc? Nie sądzę. Wiosną 2009 komisja dyscyplinarna zdyskwalifikowała Pepe na 10 spotkań za ordynarne sfaulowanie Francisco Casquero, rzucenie się na Juana Albiola i zwyzywanie od sk... sędziego technicznego podczas meczu z Getafe. W zeszłym roku Pepe wyleciał z boiska w trakcie konfrontacji z Barceloną, choć nie zaszkodzi pamiętać, że prawy obrońca „Barcy” Dani Alves okazał się nikczemnym prowokatorem. Co jednak to zmienia, skoro teraz czeka Pepe na kolejny wyrok...

Czy zapewne surowa kara wyleczy go? Powtarzam: nie. Bo niestety zdarzają się dzikusy nieuleczalne.


JERZY CIERPIATKA


Jerzy Cierpiatka



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty