Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka ręczna > Wiadomości piłka ręczna
KAMIL SYPRZAK: CHCIAŁEM ZAPISAĆ SIĘ W HISTORII2024-06-21 11:35:00

Kamil Syprzak to pierwszy Polak i pierwszy obrotowy w historii, który został królem strzelców Ligi Mistrzów. Dla reprezentanta Polski oraz zawodnika francuskiego Paris Saint-Germain HB było to zwieńczenie fantastycznego sezonu, w trakcie którego został także królem strzelców ligi francuskiej oraz został nominowany do miana najlepszego zawodnika Ligi Mistrzów oraz MVP Liqui Moly Starleague. “Zapisanie się w historii piłki ręcznej było moim marzeniem” – zdradza nam “Sypa”.


Kiedy w niedzielę 9 czerwca w wielkim finale Ligi Mistrzów hiszpańska Barca pokonała Aalborg Handbold, a francuski rozgrywający Dika Mem rzucił w tym meczu “tylko” siedem bramek, jasnym stało się, że w historii piłki ręcznej zapisała się właśnie nowa karta, a na niej złotymi literami widnieje nazwisko Kamila Syprzaka – króla strzelców Ligi Mistrzów sezonu 2023/2024.


Przypominamy, że wciąż trwa głosowanie na najlepszych graczy na każdej pozycji Ligi Mistrzów. Odbywa się ono za pomocą aplikacji “Home of Handball” do niedzieli 23 czerwca. W głosowaniu udział biorą zawodnicy, trenerzy, przedstawiciele mediów oraz kibice, przy czym głosy każdej grupy stanowią 25% ogólnego wyniku. Zachęcamy do oddania głosu na Kamila Syprzaka.


“Aż do finałowego weekendu Ligi Mistrzów nie wiedziałem, że jest tak duża szansa na zdobycie tego tytułu” – przyznaje sam zainteresowany. I dodaje – “W trakcie sezonu nie skupiałem się na tym. Moim celem było to, aby w każdym meczu dawać z siebie sto procent i jak najlepiej pomagać drużynie”.


Syprzak w 17 meczach zakończonej edycji Champions League zdobył 112 bramek i o sześć trafień wyprzedził drugiego w klasyfikacji Mema, mimo że ten rozegrał dwa mecze więcej (PSG odpadło na etapie ćwierćfinału, Barcelona wygrała rozgrywki). Dzięki swojemu osiągnięciu, polski obrotowy nie tylko został pierwszym reprezentantem naszego kraju z tytułem króla strzelców Ligi Mistrzów, ale dokonał tego również jako pierwszy gracz na swojej pozycji. Taki wynik wśród obrotowych to ewenement. Wystarczy powiedzieć, że drugi obrotowy w tegorocznej stawce – Luis Frade z Barcelony – rzucił o 38 bramek mniej (74).


“Zapisanie się w historii piłki ręcznej było moim marzeniem” – zdradza Syprzak. I wyjaśnia – “To dla mnie wielka sprawa i spełnienie celów, ale myślę też, że ważna rzecz dla całego polskiego sportu. Udowodniłem, że ciężką pracą można ciągle wykonywać kroki do przodu, rozwijać się i realizować kolejne wyzwania. Mam nadzieję, że moje osiągnięcie będzie także fajną motywacją dla młodych adeptów szczypiorniaka, żeby jeszcze ciężej pracować i zawsze walczyć o swoje marzenia”.


O jakości występów “Sypy” w Lidze Mistrzów najlepiej świadczą statystyki. Obrotowy PSG rzucał średnio 6,6 bramki na mecz, utrzymując przy tym znakomitą skuteczność (80%). Dla porównania, goniący Syprzaka Dika Mem zanotował wynik na poziomie 70%. Najwięcej – bo aż dziesięć goli – reprezentant Polski zdobył w domowym meczu przeciwko węgierskiemu OTP-Bank Pick Szeged, a w każdym z 16 pozostałych spotkań wpisał się na listę strzelców minimum trzy razy.


“Nie umiem wybrać jednej szczególnej bramki, bo wszystkie są dla mnie ważne” – komentuje Syprzak – “Mogę jednak zdradzić, że kiedy po sezonie obejrzałem kompilację wszystkich trafień, sam byłem w szoku, z jakich pozycji i w jak ekwilibrystyczny sposób padły niektóre z nich. Oko się cieszyło. Trzeba też pamiętać, że piłka ręczna to gra zespołowa. W zdobyciu tytułu króla strzelców pomogła mi cała drużyna”.


Nieco ponad jedną trzecią dorobku bramkowego w Champions League Kamil Syprzak zdobył z rzutów karnych (45 goli). W ostatnich sezonach polski obrotowy wyrósł na etatowego egzekutora “siódemek” w zespole Mistrzów Francji. Więcej bramek w zakończonym sezonie z karnych rzucił tylko Ómar Ingi Magnússon z SC Magdeburga (53), ale trzeba przy tym zaznaczyć, że Syprzak ponownie pobił swojego konkurenta pod kątem skuteczności. Podczas gdy “Sypa” zamieniał karnego na bramkę w ośmiu na dziesięć przypadków (82%), wskaźnik Islandczyka był bliższy siedmiu udanym próbom (73%).


“Kiedy grałem jeszcze w Orlen Wiśle Płock, dość często wykonywałem rzuty karne, a moja skuteczność była równie wysoka” – wspomina Syprzak – “Dlatego rzucanie “siódemek” w Paryżu nie było mi obce i sprawia mi dużą frajdę. Bramkarze często mówią, że bardzo trudno broni się moje rzuty, bo wykonuję je z innego pułapu niż większość zawodników. To moja przewaga. Cały czas podglądam też swoich kolegów, żeby stale uczyć się nowych rzeczy i poszerzać zakres rzutów. Cieszę się z zaufania drużyny i decyzji trenera. Wcześniej karne rzucali inni, ale na treningowych konkursach zawsze z nimi rywalizowałem. Musiałem cierpliwie poczekać na odpowiedni moment, a kiedy przyszedł, bardzo się z tego cieszę”.


Znakomite występy i imponujące statystyki Polaka zaowocowały nominacją do tytułu najlepszego obrotowego oraz najlepszego zawodnika Ligi Mistrzów, ale nie ograniczyły się do europejskich parkietów. Wręcz przeciwnie, liczby, które Syprzak “wykręcił” w rozgrywkach francuskiej Liqui Moly Starleague, są jeszcze bardziej wyśrubowane.


Na francuskich parkietach “Sypa” rzucił 220 bramek, co ponownie dało mu tytuł króla strzelców. Obrotowy może pochwalić się współczynnikiem 7,6 bramki na mecz, ale największe wrażenie robi statystyka mówiąca o efektywności naszego reprezentanta. Zgodnie z danymi dostępnymi na stronie internetowej Liqui Moly Starleague, Syprzak spędził na parkiecie osiem godzin i dwie minuty. Oznacza to, że na zdobycie jednej bramki potrzebował… niecałe dwie i pół minuty.


Ligowi rywale Syprzaka zostali daleko w tyle. Niekoniecznie pod względem liczby bramek (drugi w klasyfikacji strzelców Tom Pelayo z Dunkerque zdobył 216 goli), ale przede wszystkim pod względem efektywności. Podczas gdy “Sypa” osiągnął aż 81% skuteczności, Pelayo – 73%. Drugi najbardziej bramkostrzelny obrotowy ligi francuskiej – Johannes Marescot z Saint-Raphaël – zgromadził niecałą połowę dobytku Syprzaka (106 bramek), notując 76% skuteczności.


Polak konkurentów pobił też pod względem rzutów karnych. Syprzak wykorzystał ich aż 89 (najwięcej w stawce, o trzy więcej niż Beniamin Richert z Chambéry Savoie), zamieniając na bramkę aż 84% prób (Richert – 75%). Nic dziwnego, że “Sypa” ponownie otrzymał nominację do miana najlepszego obrotowego oraz MVP ligi francuskiej.


“Kibice oglądają mecze i sprawdzają statystyki, ale za naszą grą kryje się codzienna ciężka praca, wiele wyrzeczeń i konieczność prowadzenia się w taki sposób, żeby przetrwać cały sezon bez kontuzji. W trakcie ostatniego roku poprawiłem wiele małych aspektów w prowadzeniu się, które pozytywnie wpłynęły na moją formę oraz na to, że obszedłem się bez żadnej większej kontuzji” – komentuje Syprzak.


I wyjaśnia – “Trening to jedno, ale równie ważne jest to, co dzieje się poza nim. Mam na myśli np. prawidłowe odżywianie. W ubiegłym roku odniosłem ciężką kontuzję złamania kości strzałkowej. Zbyt szybkie dojście do pełnej sprawności po takim urazie groziło kolejnym złamaniem. Zastanawiałem się, jak mogę sobie pomóc, odbyłem kilka spotkań z dietetykami. Okazało się, że poza rehabilitacją to właśnie odżywianie może być jeszcze ważniejsze, aby dostarczyć organizmowi wartości, które wzmocnią kontuzjowane miejsce. Dzięki temu, kiedy po dwóch miesiącach diety zrobiłem badania, lekarze nie mogli uwierzyć w moje postępy. Żeby tak się stało, potrafiłem jednak wstawać rano i mielić skorupki z jajek. Kiedy większość osób je wyrzuca, ja korzystałem z zawartego w nich wapnia i budulca kości”.


Polskich kibiców z pewnością najbardziej cieszy fakt, że znakomita forma obrotowego przekłada się na reprezentację Polski. Podczas gdy w ubiegłych latach trwała dyskusja na temat sposobu na jak najlepsze wykorzystanie potencjału Kamila Syprzaka w biało-czerwonych barwach, wydaje się, że selekcjoner Marcin Lijewski znalazł złoty środek. W ostatnich trzech meczach dla reprezentacji Polski “Sypa” rzucił 30 bramek (dziewięć przeciwko Wyspom Owczym na turnieju EHF EURO 2024, jedenaście w domowym meczu el. MŚ 2025 przeciwko Słowacji i dziesięć w rewanżu).


“Zmieniło się przede wszystkim to, że zacząłem grać. Nie ma już co wracać do przeszłości. Co było, to było, ale chyba każdy wie, jak wyglądała wcześniej wyglądała moja sytuacja w reprezentacji i jak zmieniła się po przyjściu trenera Lijewskiego. Dostałem duży kredyt zaufania, który teraz spłacam, robiąc swoją robotę” – tłumaczy Syprzak.


A przecież wydaje się, że posiadając w składzie tak klasowego obrotowego, mogącego pochwalić się przy tym fantastycznymi warunkami fizycznymi (207 cm wzrostu), nie ma nic prostszego niż podać mu piłkę na tzw. “trzecie piętro” poza zasięgiem obrońców.


“Nie jest to tak łatwe, jakby się mogło wydawać. Często rozmawiam z kolegami z kadry i słyszę, że współpraca ze mną różni się od tego, co znają w klubach, bo różni się na przykład tempo wbiegania na pozycję. Do takiej gry trzeba mieć dobre zgranie i odpowiednie wyczucie. Dopiero kiedy współpraca wejdzie na dobry poziom, to faktycznie można powiedzieć, że gra wygląda łatwo” – wyjaśnia “Sypa”.


Kolejne wyzwanie, jakie stoi przed reprezentacją Polski, to udział w styczniowych Mistrzostwach Świata 2025. W ramach fazy grupowej Biało-Czerwoni zagrają z Niemcami, Szwajcarią oraz Czechami.


“Wrażenia po losowaniu były takie, że czeka nas niesamowicie silna i typowo europejska grupa. Każdy mecz będzie na bardzo wysokim poziomie. Rywale nie stoją w miejscu, każdy zespół się rozwija. My też musimy dalej pracować i dobrze przygotować się do turnieju. Myśląc o kadrze, podobnie jak kibice, najczęściej wracam do czasów kiedy zdobywaliśmy medale, ale musimy wiedzieć, że teraz priorytety są inne. Kadra przeszła wiele zmian, teraz naszą siłę budujemy od początku” – przyznaje obrotowy.


Biorąc wszystko pod uwagę, na usta ciśnie się ostatnie pytanie: czy to był najlepszy sezon Kamila Syprzaka w karierze i jak długo może utrzymać tak wysoką formę?


“Śmieję się, bo rok temu słyszałem bardzo podobne komentarze, że zagrałem tak dobry sezon, że lepiej już na pewno nie będzie. Niektórym zagrałem na nosie. Nie czuję się jeszcze w absolutnym szczycie formy, ale wiem, że w kolejnym sezonie będzie bardzo trudno pobić indywidualne liczby z tych rozgrywek, które myślę, że budzą szacunek. Zwłaszcza, że gram na pozycji obrotowego. Nie zamierzam spoczywać na laurach i wciąż czuję, że mogę grać jeszcze lepiej, choć sam sobie wysoko zawiesiłem poprzeczkę” – kończy “Sypa“.


Rozmawiał: Maciej Szarek

zprp.pl


pol-svk fot. pawel bejnarowicz-68.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty