Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC dokonuje krytycznej analizy klęski koszykarskiej reprezentacji Polski
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (637)

Felieton w formacie epitafium…

Środowisku inteligenckiego sportu jakim wciąż pozostaje koszykówka, wypada zarządzić żałobę. I dokonać krytycznej analizy doznanej katastrofy. Nasza narodowa reprezentacja, startująca w eliminacyjnej grupie do MŚ w towarzystwie Izraela, Estonii i Niemiec, zadanie miała wcale nie takie trudne. Niestety, drużynie Igora Milicicia, mającej przewagę w końcówce decydującego meczu, dosłownie opadły ręce i zeszło z niej powietrze, co w konsekwencji przyniosło porażkę i koniec nadziei na awans…


Oznacza to dramat stoczenia się do trzeciej ligi i odwleczenie procesu powrotu do poziomu ze złotej dekady lat 60-tych, do której tęsknią nasi kibice, a nieustannie uznaje za sportowy cel swego istnienia. Osobiście, jako „wyteran” dyscypliny, przeżywam tę degrengoladę szczególnie boleśnie. W tamtych czasach przypadających na kadencję wielkiego szkoleniowca reprezentacji Witolda Zagórskiego, porażka nie tylko reprezentacji, ale i jakiegokolwiek polskiego klubu z rywalem, czy to zza Odry, czy to zza Szprewy, uważana była za blamaż. Niemców traktowano za  lewusów, nie nadających się do uprawiania koszykówki. Ich schematyzm myślowy i nieumiejętność rozwiązywania indywidualnych problemów taktycznych z chwilą, gdy kończy się zaplanowane współdziałanie zespołowe, czyniły basket nudnym i mało skutecznym. Moja Sparta Nowa Huta dostała przydział na kontakt zagraniczny z samym Dynamem Berlin, tłukąc go niemiłosiernie, czy to u siebie, czy w gościach… NRD-owcom nie pomagała przewaga wzrostowa (środkowy Stahl liczył 214 cm), bo spryt i szybkość naszych „maluchów” - Muszaka, Koska, Naskręta, Jelenia, Żmudy oraz nieprzemakalna obrona strefowa były wystarczającymi atutami. Berlińscy działacze, zapewne oficerowie Stasi, za nic nie mogli pojąć, w jaki sposób dziesiąta drużyna polskiej ligi wygrywa z ichniejszą czołówką… Nam spotkania z Dynamem korzyści sportowych nie przynosiły, aliści nabrały charakteru stałego, bo gwarantowały naszym zawodnikom zaopatrzenie rodzin i znajomych w poszukiwane, tamtejsze obuwie z „Salamandry”…


Wracając do klęski reprezentacji, swój negatywny wkład w jej genezę mieli panowie z PZKosz-u. Pod populistycznym hasłem odmładzania składu, pozbyli się paru wciąż niezastąpionych zawodników, że wspomnę Lampego, Kuliga, Celta, Koszarka, nie mówiąc już o niedawnym kapitanie i dobrym duchu kadry - Waczyńskim, któremu od dłuższego czasu szlaban postawił sam prezes Radosław Piesiewicz. Bogiem a prawdą, wyjście z tej słabej grupy, w której reprezentacje nie mogły korzystać z grających w NBA, można było sobie zapewnić angażując doraźnie do gry nawet samego Marcina Gortata. Nie trenuje od dobrych paru lat, aliści jeszcze dałby radę i wyręczył młodszych kolegów w walce pod tablicami, czyli w tej robocie, w której dawali największe plamy…


Do warszawskiej centrali naszego basketu, niestety, nie dociera refleksja o skrajnym upadku jego męskiej odmiany. Poprawia ona sobie humor wynikami kadry 17-latków, robiących furorę na międzynarodowym rynku pod wodzą krakowskiego trenera Bychawskiego. Juniorzy rzeczywiście budzą nadzieję na odbudowę naszej pozycji za parę lat. Tyle tylko, że swego czasu podobna reprezentacja nieco starszych chłopców zdobyła wicemistrzostwo świata, ustępując jedynie Amerykanom, a szkoleniowo dowodził nią trener Szambelan… Wielu z jego podopiecznych zapowiadało się tak jak dzisiaj zapowiada się Jeremy Sochan, ale polskie szkolenie centralne nie zdołało ich „przerobić” ich na kandydatów do NBA! Zatrzymali się na etapie ligowych średniaków, reprezentacja seniorska niewiele na nich zyskała…


Obok tego światełka w tunelu, jest jeszcze promyk dodatkowy. Oto, po latach niebytu zmartwychwstaje koszykarska Resovia, niegdyś wielki ligowiec z olimpijczykami Frankiem Niemcem (Monachium 1972) i Zdziśkiem Myrdą (Moskwa 1980). „Bieszczadzkie Wilki” niespodziewanie awansowały do II ligi, w której wcale nie zamierzają zimować…

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty