Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > VI liga (Kraków)
Co widziały oczy trenerów

Wawel Kraków - Pogoń Skotniki 3-2 (2-2)

1-0 Ruszkiewicz 22
2-0 Lisowski 32
2-1 Żyła 34
2-2 Żyła 44
3-2 Lisowski 55

Sędziował Janusz Korzeniak. Żółte kartki: Nowak, Terczyński, Brodowski, Lisowski - ???. Widzów 20.
WAWEL: Mrowiec - Brodowski, Terczyński, Nowak, Walaszczyk - Pauli - Ruszkiewicz (60 Filipowski), Kolasa, Wójtowicz, Kawski - Lisowski (70 Kurowski).
POGOŃ: D. Dziedzic - Braś, Sikora, Wykręt, Musiał - Dobroch (72 Karpierz), M. Dziedzic, Liszka, Makowski (65 Machno), Stępiński - Żyła.

Walczący o utrzymanie Wawel niespodziewanie pokonał mający wyższe aspiracje Pogoń.

Gopodarze objęli prowadzenie po skośnym podaniu Kawskiego spod linii bocznej za obrońców. Szybki Ruszkiewicz wyszedł błyskawicznie do piłki i - wykorzystując niezdecydowanie bramkarza - uderzył lewą nogą po "długim". 10 minut później było już 2-0. Lisowski dostał prostopadłe podanie i nie zmarnował sytuacji "sam na sam". Niebawem, jeszcze w tej samej I połowie, również w odstępie 10-minutowym, padły dwa gole dla Pogoni. Najpierw Żyła po dośrodkowaniu z prawej strony przyjął piłkę w polu karnym, zgubił obrońcę i uderzył niemal w "okienko". Ten sam zawodnik doprowadził do wyrównania po celnej "główce". Mógł nawet zanotować błyskawiczny hat-trick, lecz nie wykorzystał czystej sytuacji z 10 m.

Dziesięć minut po przerwie Wawel strzelił zwycięskiego, jak się okazało, gola. Bramkarz skotniczan podał do obrońcy, ten był naciskany przez Lisowskiego i stracił piłkę, a po chwili napastnik gospodarzy sfinalizował sytuację "sam na sam" celnym uderzeniem do siatki.

- Nie wiem jak mogliśmy przegrać ten mecz - trener Pogoni, Jarosław Dzierżak, był niemal załamany... - Wawel w pierwszej połowie właściwie nie stworzył sytuacji, a zdobył dwa gole. Wystarczyły dwa kopnięcia piłki do przodu... Po przerwie wydawało się, że zmieciemy gospodarzy, a tymczasem obrońca (nie wiem czy nie był faulowany?) traci piłkę przed polem karnym i tracimy kolejnego gola. Później była wprawdzie obrona Częstochowy w wykonaniu Wawelu, ale nasze ataki były chaotyczne i właściwie nie mieliśmy klarownej sytuacji. Miał je za to atakujący z kontry Wawel, na szczęście nasz bramkarz zrehabilitował się za wcześniejsze pomyłki.

Trener Wawelu, Jakub Nowak, widział mecz nie z perspektywy ławki, ale z boiska, gdyż jak zwykle grał na środku obrony:

- Pogoń grała dużo prostopadłych piłek, które na śliskiej murawie, w czasie padającego deszczu, były po prostu niedokładne. Rywale byli też groźni ze stałych fragmentów. Co do Lisowskiego, podczas akcji na 3-2, wygrał pojedynek bark w bark, bo jest roślejszy niż obrońca rywali.
W drugiej połowie będąc na dobrej pozycji chciał przelobować bramkarza, ale ten nie dał się przechytrzyć. Później Lisowski minął już bramkarza i dogrywał do Filipowskiego, lecz obrońca przeciął podanie. I wreszcie szansę miał Kurowski, który odebrał piłkę obrońcy, po czym mając przed sobą tylko bramkarza trafił w niego, dobitka była niecelna.
Na koniec chciałbym odnieść się do pracy sędziego, czego zazwyczaj staram się nie robić. Arbiter, moim zdaniem, popełnił mnóstwo pomyłek - w obie strony - w środkowej strefie boiska, a najważniejszy błąd to taki, że nie podyktował dwóch ewidentnych karnych - jednego dla nas, jednego dla Pogoni, za zagrania ręką w szesnastce. Jeśli chodzi o karnego przeciwko Wawelowi, to nikt tego lepiej ode mnie nie wie, bo to właśnie ja, będąc na wślizgu, dotknąłem piłki ręką...

rk

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty