Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > 2009/2010 > Małopolska > Seniorzy > VI liga (Kraków)
Piętnaście szans, zero goli

Wawel Kraków - Pcimianka Pcim 0-0

Sędziował Paweł Piotr Nowak. Żółte kartki: Dobosz - Filipek.
WAWEL: Mrowiec - Walaszczyk, Terczyński, Wądek, Dobosz - Pauli, Ruszkiewicz, Kawski, Wójtowicz - Kurowski (73 Brodowski), Wiśniewski (62 Brodowski).
PCIMIANKA: K. Muniak - Bajak, Filipek, Olszanicki, Czarnota - Kania, Marszalik, Chmiel, Burtan (46 Gancarczyk) - Paś (80 Hodurek), Salawa (75 Wróbel).

- Żebym nie przesadził: mieliśmy w tym meczu mniej więcej piętnaście ewidentnych sytuacji bramkowych i ani jednej nie wykorzystaliśmy - mówi Jan Pawlik, prezes Pcimianki, nie mogąc uwierzyć, że to się naprawdę działo... - To już nie jest pech, to nieudolność naszych napastników. Wawel miał natomiast jeden wypad tuż przed końcem i niewiele brakowało, a wygrałby mecz...

W I połowie Pcimianka zaliczyła strzał w słupek i w poprzeczkę. W słupek trafił Burtan z 3 m po dośrodkowaniu z lewej strony, a w poprzeczkę Paś, który miał jeszcze trzy "setki w tej części gry. Po jego lobie nad bramkarzem wydawało się, że piłka musi wpaść do bramki, ale skozłowała wysoko i przeleciała nad poprzeczką...

- W pierwszej połowie nasza przewaga była miażdżąca, tych sytuacji mieliśmy z dziesięć, praktycznie nie wychodziliśmy z połowy rywala - dodaje prezes Pcimianki. - Po przerwie było już tych okazji dwa razy mniej.

- Nie spodziewaliśmy się, że Pcimianka zagra tak dobry mecz i nastawiliśmy się na otwartą grę - analizuje Jakub Nowak, grający trener Wawelu, który z powodu kontuzji kolana być może nie wystąpi na boisku już do końca sezonu. - W efekcie rywale uzyskali dużą przewagę i w pierwszej połowie wypracowali z sześć doskonałych sytuacji. Brakło im jednak wykończenia. Najlepsza okazja to chyba ta, kiedy ich zawodnik mając pustą bramkę trafił w Walaszczyka. My mieliśmy jedną, gdy bramkarz Pcimianki uprzedził Wiśniewskiego.

- Po przerwie poszliśmy po rozum do głowy, cofnęliśmy się, chłopcy się sprężyli i już Pcimianka nie dominowała tak jak w pierwszej połowie - kontynuuje Jakub Nowak. - Dwa razy byliśmy blisko zdobycia gola. Najpierw gdy Kurowski "dzióbnął" piłkę obok bramkarza, ale i obok słupka. A następnie, na dziesięć minut przed końcem, gdy Lisowskiego na linii szesnastki uprzedził ich bramkarz i nogą wybił piłkę. Może gdyby Lisowski zebrał się szybciej, to mogła paść bramka.

- Na utrzymanie się w lidze nie mamy już szans, gramy już właściwie tylko dla siebie. Ten punkcik cieszy tym bardziej, że wobec ogromnych kłopotów kadrowych grało u nas aż pięciu juniorów...
- kończy trener Wawelu.

 

RK

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty