Jutrzenka Giebułtów - Soła Oświęcim 3-2 (2-2)

1-0 Kozub 2 (karny)

1-1 Cygnar 6 

2-1 Szaroń 12

2-2 Sałapatek 45+2

3-2 Domagalski 54 (karny)

Sędziowała Angelika Kuryło z Czchowa. Żółte kartki: Fudali, Kowalczyk, Kozub, Kroczek, Tabak – Cygnar, Sałapatek, Skrzypek. Czerwona kartka – Skrzypek (40, druga żółta). Widzów 90.

JUTRZENKA: Mucha – Ziółko (46 Kupiec), Powroźnik, Kroczek, Nocoń – Fudali (86 Targosz), Szaroń, Tabak, Kowalczyk (64 Sobótka) – Kozub, Domagalski (70 Wojdała).

SOŁA: Talaga – Sałapatek, Skrzypek, Wadas (60 Gleń), Jamróz (26 Nowak) – Stanek, Cygnar, Janeczko, Domański – Stróżak, Jasiński (87 Niewiedział).

Giebułtowianie rozpoczęli rundę wiosenną od marcowej porażki na sztucznej trawie Nadwiślanu z Karpatami 0-2. Później już wprawdzie nie przegrali, ale zanotowali aż 8 remisów. Mimo wszystko seria godna podziwu.

Mecz Jutrzenki Giebułtów z Sołą Oświęcim miał wymiar prestiżowy. Ci pierwsi chcieli udowodnić, że ustabilizowana forma w rundzie rewanżowej nie jest przypadkowa, a drudzy po zapewnieniu sobie awansu do trzeciej ligi nie zamierzali odpuszczać, choć skład był daleki od ideału.

Dwie bramki Jutrzenka strzeliła z rzutów karnych, a oba zostały podyktowane po faulach na Domagalskim. Soła miała pretensje do sędziny, zwłaszcza za pierwszą "jedenastkę" (rywala trzymał Sałapatek). Atmosfera po kilku kontrowersyjnych decyzjach była dość nerwowa, grano ostro i bezpardonowo.

Warto odnotować kołyski w wykonaniu piłkarzy z Giebułtowa na cześć bliźniaków - synów Łukasza Noconia. 

(ST)