Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > B klasa (Myślenice)
Jawor nie dał się liderowi2010-06-20 02:16:00 RK

Jawor Jawornik – Dziecanovia Dziekanowice 3-4 (1-2)

0-1 Ocetkiewicz 8 (samob.)
1-1 Hudaszek 12
1-2 Wojnarowski 20
2-2 Piskorz 50
3-2 M. Podoba 55
3-3 Wojnarowski 65 (karny)
3-4 Wandas 75

Sędziowali pp. Cienkosz - Wróbel, Ćwierz. Mecz bez kartek.
JAWOR: Ocetkiewicz – M. Łapa II, Węgrzyn, Morlak, Pilch – Siuta, Piskorz, J. Podoba (46 M. Kiełbowicz), M. Podoba – Hudaszek, F. Cudak (80 P. Cudak).
DZIECANOVIA: Kawula – Nowak, Wrona, Miękina – Wojnarowski, Wandas, P. Rozwadowski, M. Stasiak, M. Rozwadowski – Szot, D. Stasiak.

Jeżeli ktoś spodziewał się huraganowych ataków faworyzowanej Dziecanovii zdziwił się w pierwszych minutach. Goście leniwie rozgrywali piłkę między sobą, od czasu do czasu próbując zaskoczyć defensywę Jaworu szybkim podaniem na skrzydło lub wrzutką na rosłych braci Rozwadowskich.

Gospodarze, trochę stremowani, pierwsze minuty zagrali nerwowo i ta nerwowość zaowocowała w 8. minucie, gdy do wysokiej piłki zagranej na jedenasty metr doszli Ocetkiewicz, Węgrzyn i M. Rozwadowski. Bramkarz Jaworu krzyknął „moja”, ale naciskany przez rywala nie zdołał złapać piłki, ta odbiła się od jego nogi i wturlała do siatki mimo rozpaczliwej próby wybicia jej przez wracającego Pilcha. Doświadczony bramkarz popełnił prosty błąd i sprezentował prowadzenie liderowi.

Paradoksalnie, strata bramki podziałała pozytywnie na miejscowych, ruszyli oni do ataku wykorzystując bierność w destrukcji zadowolonych z prowadzenia gości. Już po 4 minutach przyniosło to wyrównanie stanu meczu. Zaatakowany nakładką tuż przed polem karnym został F. Cudak, rzut wolny pośredni rozegrał Morlak wystawiając piłkę Hudaszkowi, strzał tego ostatniego w "długi" róg po rękach bramkarza wpadł do siatki. Doświadczony Kawula, tak jak jego vis a vis, też się nie popisał w tym przypadku.

Kilka chwil później miała miejsce kopia tej sytuacji po drugiej stronie boiska. Tym razem jednak rzut wolny wykonywany był z trochę większej odległości – z jakichś 25 metrów po lewej ręce Ocetkiewicza. Wojnarowski strzelił lekko, technicznie, nad "murem", ale bramkarz Jaworu dał się zaskoczyć. Ruszył w lewo i złapany na wykroku nie zdołał wybić piłki, która po jego rękach wpadła do siatki. Uderzenie pomocnika gości szybowało jakiś metr od środka bramki i do najtrudniejszych na świecie nie należało. To trafienie znów w dużej mierze obciąża konto bramkarza gospodarzy.

Od tej pory mecz był w miarę wyrównany, z lekką przewagą Dziecanovii. Oba zespoły starały się grać krótkimi podaniami na całej długości i szerokości boiska, dzięki czemu obyło się bez tak powszechnego w tej klasie rozgrywkowej chaosu. Groźniej było pod bramką gospodarzy, ale defensywa kierowana przez Węgrzyna radziła sobie z rozbijaniem ataków. Ocetkiewicz nie był zmuszany w zasadzie do interwencji poza wyłapywaniem dośrodkowań po stałych fragmentach gry. Najgroźniejsze sytuacje miały miejsce po dośrodkowaniach z boku pola karnego, ale w pierwszym przypadku M. Stasiakowi zabrakło paru centymetrów, aby zamknąć akcję, a w drugim Pilch ubiegł 5 metrów przed bramką M. Rozwadowskiego sprzątając mu piłkę sprzed nosa. Kilka razy zakotłowało się jeszcze w polu karnym miejscowych, ale czystej sytuacji strzeleckiej goście już nie stworzyli.
.
Jawor za to miał klarowniejsze sytuacje. Między 35 a 45. minutą gospodarze przejęli inicjatywę i zrobiło się ciekawie na polu karnym Kawuli. Najpierw Wojnarowski w ostatniej chwili zablokował uderzenie Pilcha z 15 m, piłka wyszła na rzut rożny. Po ostrym dośrodkowaniu Hudaszka z narożnika boiska pięknym uderzeniem głową w "okienko" popisał się Morlak, ale Kawula zrehabilitował się za swój błąd przy rzucie wolnym brawurowo parując to uderzenie. Chwilę później po kolejnej akcji prawą stroną boiska M. Podoba rozegrał piłkę z Morlakiem, ten dośrodkował na "krótki" słupek, a wbiegający Hudaszek "dzióbnął" piłkę końcem buta kierując ja w "długi" róg. Na wysokości zadania stanął znowu bramkarz gości parując piłkę. W samej końcówce tej odsłony po szybkim kontrataku Piskorz zagrał na "długi" słupek do Hudaszka, ale składającemu się do strzału napastnikowi gospodarzy w ostatniej chwili piłkę z nogi zdjął bramkarz i szansę diabli wzięli. Pierwsza połowa była ciekawa, nie było widać, że gra lider z drużyną, która do środy nie była jeszcze pewna ligowego bytu.

Drugą połowę z wysokiego „C” zaczęli miejscowi. Rzucili się do ataku, czego efektem były szybko zdobyte dwie bramki. Najpierw Piskorz rozegrał piłkę z Siutą i Hudaszkiem, minął trzech rywali niczym tyczki slalomowe i z narożnika pola karnego posłał technicznego loba za plecy Kawuli. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, spadła za linię i wróciła na pole gry. Sędzia uznał bramkę, choć goście protestowali twierdząc, że futbolówka nie przekroczyła linii całym obwodem.

Chwilę później grający z kontuzją trener Jaworu zagrał piękną prostopadłą piłkę między stoperów do szarżującego z prawej strony M. Podoby, a ten strzelił mocno, bez zastanowienia w "długi" róg nie dając szans bramkarzowi. Goście, zaskoczeni takim obrotem sprawy, przegrupowali szyki i ruszyli do odrabiania strat.

W 65. minucie miała miejsce sytuacja, która zaważyła na wyniku meczu… Najlepszy na boisku w drużynie przyjezdnych Wojnarowski dostał piłkę przed polem karnym, przerzucił ją nad nadbiegającym Węgrzynem, ale został zahaczony przez stopera Jaworu. Było to jakieś pół metra przed polem karnym, lecz sędzia sugerując się upadającym już w szesnastce graczem gości wskazał na "wapno". Na nic zdały się protesty gospodarzy, nie zareagował też spóźniony sędzia asystent i tym sposobem gracze lidera dostali prezent w postaci karnego. Sam poszkodowany pewnie go wykorzystał, choć musiał strzelać dwa razy, gdyż jego koledzy z drużyny za szybko wbiegli w pole karne przy strzale.

Oba zespoły nie spoczęły na laurach starając się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wymarzoną sytuację miał F. Cudak, który po błędzie stopera gości i zgraniu piłki przez Kiełbowicza znalazł się oko w oko z bramkarzem, ale huknął wysoko nad poprzeczką. Goście najlepszą okazję mieli po rzucie rożnym, gdy piłka w zamieszaniu spadła pod nogi Szota tuż przed bramką, ale pilnujący słupka M. Podoba był szybszy w tej sytuacji i wyekspediował futbolówkę daleko w pole.

Decydujący, jak się okazało, cios zadał w 75. minucie Wandas. Pomocnik przyjezdnych najpierw próbował technicznie wrzucić piłkę za "kołnierz" Ocetkiewicza, ale ten wyciągnął się jak długi i zdołał złapać piłkę. Po chwili już nie miał jednak szans, gdy gracz Dziecanovii popisał się soczystym uderzeniem z 30 metrów, po którym piłka wpadła w samo "okienko".

Więcej bramek już nie padło, w końcówce nie było też w zasadzie klarownych sytuacji, Jawor odsłonił się i zaatakował większą liczbą graczy, ale kilka strzałów jakie oddał były zbyt słabe lub niecelne, aby zaskoczyć bramkarza. Najbardziej aktywny był spragniony gry Morlak, ale jego wypady na przedpole gości nie przyniosły efektu bramkowego. Dziecanovia cofnęła się do obrony, a nieliczne kontrataki pewnie kasował Węgrzyn pospołu z kolegami z defensywy.

globusnc


RK


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty