Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2012/2013 > Seniorzy > A klasa (Kraków I)
Jastrzębiec hojnie obdarował prezentami Orła

Jastrzębiec Książ Wielki – Orzeł Iwanowice 4-6 (1-4)

0-1 Gudz 7
0-2 Wojsa 8 (karny)
0-3 Hermaniuk 13
0-4 Gudz 20
1-4 Górnikowski 24
1-5 Gudz 50
2-5 Cież 52
3-5 Górnikowski 58
4-5 Zapart 88
4-6 Gudz 90
Sędziowali: Michał Gurgul oraz Kamil Rudkowski i Tomasz Patalita. Żółte kartki; W. Wróblewski – Ulman. Widzów 20 + 10 chroniących się przed deszczem w garażu blaszaku.
JASTRZĘBIEC: W. Wróblewski – Rosół, Czucha, G. Wróblewski, Świtała (80 Zapart), Karwat, Cież, Pawłowski (60 P. Kowal), Kordas, Kaźmierczyk (84 Zyguła), Górnikowski (76 Cielesta).
ORZEŁ:  Kmita – Kaleta, Sieniawski, Wojsa, Lepiarczyk, Chwastek (75 Szlęk), Gudz, Wrzodek, Świerk, Ulman, Hermaniuk (46 Jakubek).

Wyjątkowo hojny dla gości - jak na wyjątkowo fatalne warunki gry - okazał się Jastrzębiec. Pierwsze trzy gole były klasycznymi prezentami podarowanymi grającemu bardziej uważnie i przede wszystkim długą piłkę, Orłowi.

Futbolówka stawała gdzie chciała,  jej lot był mocno nieprzewidywalny, fontanny wody wytryskiwały spod korków jak nie przymierzając w „parku kultury i oddycha” przy pięknej pogodzie.

Bohaterem meczu stał się niewątpliwie Gudz który hat-trick zaliczył już w 50. minucie. a w ostatniej akcji meczu tylko podkreślił swoją skuteczność w grze w „piłkę wodną”. Rzęsisty deszcz nie ustawał bowiem przez całe dzisiejsze spotkanie.

Jako pierwszy podarunek sprawił przyjezdnym Kordas myśląc, że na mokrym podłożu sam poradzi sobie z wykopaniem futbolówki sprzed własnej bramki. Przeliczył się trafiając prosto w nogi Gudza… Ten piłkę sparował, wykonał pół obrotu i ulokował ją pewnie w siatce. Po minucie powtórka z obdarowywania. W. Wróblewski chcąc powstrzymać szarżującego lewą stroną Ulmana, w akcie rozpaczy chwycił go za nogi w polu karnym. Wojsa z wykonaniem jedenastki nie miał najmniejszego problemu. Jako ostatni w przedwczesnego Świętego Mikołaja zabawili się dwaj obrońcy Jastrzębca niefrasobliwie ruszając za prującym jak parowiec „fale” ociekającej wodą murawy, Hermaniukiem. Bramka padła z rzutu rożnego, którego wykonawcą był Ulman. W zdobyciu gola pomogła też waga Hermaniuka, który w takich ekstremalnych warunkach był bardzo stabilny; nie do przewrócenia, nie do zatrzymania.

Jedyną godną odnotowania odpowiedzią wielkoksiążan w pierwszym kwadransie gry był indywidualny rajd Pawłowskiego prawą stroną i piękna centra „przed nosem” Kmity. Koledzy jednak nie nadążyli, by zwieńczyć akcję kontaktowym golem.

- Oni biegają, grają piłką, a wy co! – krzyczał zdenerwowany obrotem spraw wiceprezes klubu i zarazem kierownik drużyny Jastrzębca Wacław Łucka.

Orzeł jednak na dobre zadomowił się na połowie gospodarzy. W 20. minucie czwartego gola dla przyjezdnych wymęczył i wcisnął w dosłownym tego słowa znaczeniu Gudz. Wykopywali futbolówkę w totalnym naporze i tłoku W. Wróblewski, Rosół i Czucha. Ta była jednak jak zaczarowana nie chcąc opuścić pola karnego (nie pomogła w tym również spora kałuża wody rozlewająca się tuż przed bramką). Nadzieję na zmianę obrazu gry rozbudził w 24. minucie Górnikowski, który należycie zagospodarował centrę Pawłowskiego. Strzał z ok. 20 metrów w dalszy róg był wyjątkowo efektowny. Przybysz z Energii Kozłów mógł po kolejnych 5 minutach gry jeszcze powtórzyć swój wyczyn, ale strzelał z wykroku i futbolówka poszybowała nad poprzeczką.

W minorowych nastrojach, ale bez widocznych oznak rozpaczy wyszedł Jastrzębiec na drugą „czterdziestkę piątkę”. Mimo iż gra przeniosła się na połowę gości, to jednak Orzeł kontrował i zagrażał. W 50. minucie Gudz ku radości kolegów wyzwolił się na hat–trick (celna wrzutka z prawej strony nieco utykającego Ulmana). Ale wreszcie i gospodarze podwyższyli swoją zdobycz. W kotłowaninie pod bramką Kmity tym razem dość niefortunnie interweniowali obrońcy gości. Wszystko wskazywało, że to samobój, ale ostatecznie drugie trafienie dla wielkoksiążan wpisano na konto Cieża. Wraz z trzecim golem zdobytym w 58. minucie przez miejscowych, wróciły nadzieje na chociażby remis (rzut wolny pośredni pewnie wykonał obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi Górnikowski). Potem niepokoił golkipera gości Karwat (bomba nad poprzeczką), główkował rosły G. Wróblewski, w szaleńczych zwodach szukał szczęścia Świtała, bombardował z dystansu Zyguła, strzelał Cielesta, ale piłka utknęła w okazałej kałuży. Jedyną odpowiedzią w tej „gorącej” dla gości fazie meczu była kontra Wrzodka i jego niebezpieczny wolej tuż przy prawym słupku.

Nadzieje ponownie odżyły w 88. minucie, gdy idealnie do remisu zbliżył gospodarzy wprowadzony niewiele wcześniej Zapart. Jako strzelca tej bramki już widziano Rosoła uderzającego chytrze pod poprzeczkę. Futbolówka jednak się odbiła, a rykoszet poszedł prosto na prawe podbicie nadbiegającego Zaparta. Ale w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry przysłowiową kropkę nad „i” postawił zespół Orła oraz niezmordowany i wyjątkowo skuteczny Gudz, zdobywający swego czwartego gola. Sędzia doliczył jeszcze trzy minuty. W nich udanie odnalazł się jedynie P. Kowal wyginając poprzeczkę Kmity. Tak na pożegnanie. Jastrzębcowi zabrakło czasu i szczęścia, by wyrównać. I chyba także sił w tym lokalnym potopie.


Z. W.

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty