Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC unika chodzenia w stadzie i szuka pozytywów po meczu polskiej reprezentacji z Holendrami
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (567)

Gdyby Boniek zagrał w Amsterdamie…

Jest taka bardzo pouczająca zasada przypisana środowisku reporterów, a polega na obowiązku unikania chodzenia w stadzie… Nigdy nie kieruj się owczym pędem, kiedy wszyscy krytykują, nie zostawiając suchej nitki na człowieku. Ty szukaj w nim pozytywów! Działa ona też w kierunku odwrotnym: kiedy ogół słodzi i pochwalne peany wygłasza, warto pójść pod prąd i znaleźć powody do odbrązowienia bohatera…


Inspiracją do przypomnienia nieco zaśniedziałego credo jest narastająca w tempie geometrycznym napierdalanka, na różne sposoby odcinająca od czci i wiary trenera kadry narodowej piłkarzy -Jerzego Brzęczka. A wszystko przez to, że powołana przez niego reprezentacja nie dała rady Holendrom, przegrywając 0:1 na stadionie w Amsterdamie. Mecz, to prawda, toczył się przy wielkiej przewadze gospodarzy, ale fakt zawłaszczenia przez nich terenu gry i podwójnej ilości czasu posiadania piłki, nie daje asumptu do jakiegoś rodzaju deklasacji Polaków! Nasi zdawali sobie sprawę, że muszą koncentrować się na bezpieczeństwie swojej bramki, wszak bez Lewandowskiego trudno było marzyć o otwartości w grze ofensywnej. Z tej przyjętej taktyki wywiązali się całkiem przyzwoicie. Cierpliwie tyrali w niewdzięcznej roli obrońców szturmowanej reduty, unikali paniki na swojej szesnastce, nie zrażały ich mało efektywne, chociaż efektowne, indywidualne, techniczne pokazówki holenderskich graczy, obliczone na skruszenie naszej determinacji. Wbrew wymowie statystyk meczowych, podopieczni Brzęczka wyprowadzili kilka niesztampowych kontrataków, z których przy chłodniejszych głowach napastników, mogły wyniknąć zdobycze bramkowe.


No, ale w reakcjach zarówno niekompetentnego półświatka hejterów internetowych, jak i w opiniach większości porywczych komentatorów, mieliśmy do czynienia z grą na jedną bramkę, a poziom zaprezentowany przez naszą jedenastkę opisywany jest jako dno, katastrofa i blamaż. Stąd jeno krok do uruchomienia mało wyrafinowanej krytyki na głowę selekcjonera, miejscami przechodzącej w okrutną, personalną szyderę. Nawiasem mówiąc, bezpardonowo atakowany trener, nie wiedzieć, czy z przekory, czy z przewrotnej niefrasobliwości, jeszcze dolał oliwy do ognia, oświadczając po meczu, że generalnie „jest zadowolony”!...


Jak zwykle przy każdej okoliczności „okołobrzęczkowej” na wokandę tej łże opinii hejterskiej przywoływana jest wina Bońka, który miał czelność powierzyć Jurkowi stery reprezentacji… Aż dziw, że nie odezwał się jeszcze naczelny Katon nagonki antybrzęczkowej, czyli Jan Tomaszewski, kiedyś przez Bońka ujarzmiony sądownie i w tym kontekście personalnym trzymający język za zębami. Porażka z Holendrami uruchomi zapewne wzmożenie ataków autorów Gazety Polskiej na wiele aspektów działalności PZPN. Jego prezes, bezpodstawnie oskarżany o niecne patronowanie rozmaitym układom personalnym rodem z PRL-u, nieopatrznie strzelił sobie nieszczęsnego samobója polemicznego. Wypalił mianowicie, dając odpór oprycznikom, że… jako Włoch, nic sobie nie robi z polskiego prawa… Trudno ukryć, że ten oswabadzający wykop doda impetu antagonistom…

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty