Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC żałuje, że nie udało się przeistoczyć pięściarza Adamka w polityka
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (424)

Z ringu do Brukseli

Wypada szczerze żałować, że nie udało się przeistoczyć pięściarza Adamka w polityka, obdarzonego mandatem europosła. Kiedy w 2014 roku postanowił, za zgodą żony - jak stwierdził - odpowiedzieć pozytywnie na propozycję Solidarnej Polski i stanąć w szranki wyborcze, wbrew armii sceptyków, dostrzegłem sens w tej siurpryzie. Ze swoim lapidarnym programem obrony rodziny, praw człowieka, dzieci nienarodzonych, wydawał się autentyczny do bólu, więc jego próba przeskoczenia z boksu do polityki specjalnie nie uwierała rozumu. Szansy wyborczej dodawała mu deklaracja o swym stuprocentowym katolicyzmie, aliści elektorat ziemi śląskiej nie odwdzięczył mu się nawet dziesiątą częścią tej moralnej inwestycji.


Objawiłem wtedy satysfakcję z jego planu na dalsze życie poza ringiem. Uważałem i nadal uważam, że w świecie polskiej polityki fajterów nie brakuje, fakt. Co z tego, kiedy mamy do czynienia z okrutnym deficytem tych, którzy potrafią walczyć zaciekle na argumenty, z zastosowaniem reguł fair play, z zastosowaniem ducha dżentelmeńskiej szermierki, bez fauli i ciosów poniżej pasa. Adamek, syn Żywiecczyzny, łączący nasz ludowy katolicyzm, prosto z gilowickiej parafii, z uniwersalizmem światowca - pobytowca w Stanach Zjednoczonych, do brukselskich salonów wydawał się niezwykle akuratny…


Nie wyszło, niestety, a szkoda. Dziś, na przykład, mógł uczynić pożytek ze swych pięści w chwili, kiedy szóstka europosłów PO nie posłuchała Schetyny i głosowała wbrew instrukcji, co sprowadziło na opozycję masę kłopotów i obniżyło autorytet państwa przed światem. W tym czasie bowiem Tomek zajęty był przedłużaniem kariery ringowej, walcząc o bliżej niewyszacowany pas międzynarodowego mistrza Polski (?!) z niejakim Fredem Kasssim, na którego umiejętności starczyłby kunszt młodego Fredka Kiepskiego… W warstwie marketingowej wygrana została sprawa miejsca odbywania się „Nocy Wojowników” - Częstochowy. Polegało to na eksploatacji wątku pielgrzymkowego w wizerunku Adamka z taką emfazą, jak gdyby ring bokserski ustawiony był w obrębie wałów jasnogórskiego klasztoru, a nad widownią unosił się cudowny obraz Czarnej Madonny! Wynik walki wielce mnie ucieszył, potwierdzając niegdysiejsze możliwości Adamka, a jednocześnie jej przebieg skłonił do zajęcia stanowiska wobec perspektywy ciągu dalszego kariery zaczętej 30 lat temu w Góralu Żywiec. Uważam bowiem jak najbardziej poważnie, że mamienie pięściarza przekonaniem o jego wciąż nieskończonych możliwościach w ringu, jest sporym nadużyciem! Najbardziej rażącym lobbingiem życzeniowym stała się gadka o Tomkowym organizmie wykazującym się parametrami wydolnościowymi na poziomie 25-latka! Owszem, w Częstochowie w nienajgorszym stanie przetrwał 10 rund, ale miał naprzeciw siebie gościa wytypowanego pod obstalunek cieniasa pięści. A, że u nas każdy sportowiec, zwłaszcza bokser kolorem skóry nawiązujący do Cassiusa Claya, w odbiorze kibicowskim urasta do poziomu giganta, wymęczone zwycięstwo nad Kassim, któremu nie wiedzieć dlaczego, przypisano ksywę „Wielkiego”, podlega sztucznemu przewartościowaniu. Nikt tej refleksji nie chce uronić, ale ktoś uronić powinien i rzucić opinii publicznej pod rozwagę.


Na szczęście znalazł się we właściwym miejscu i we właściwym czasie, nasz mistrz olimpijski z Tokio - Marian Kasprzyk i nie owijając w bawełnę powiedział: szkoda jego zdrowia! On akurat wie, o czym mówi, wszak dane mu było doświadczyć w życiu niejedno, więc kiedy mówi o zdrowiu w boksie, ta opinia ma wagę argumentu nie do podważenia. Pchanie Adamka w liny jest bowiem oszustwem i graniem na iluzjach boksera, za którym kryje się, niestety, czysto komercyjny interes. Pokiereszowany bohater naszej opowieści, jeśli nie chce narazić swego zdrowia na groźny szwank, musi absolutnie posłuchać osobistej małżonki - osoby która o wydolności „dwudziestopięciolatka” powiedzieć może najwięcej. Poza tym, Adamek choć mieszka w USA dobrze orientuje się w realnym świecie polskiego boksu zawodowego, zaludnionego skaleczonymi aspirantami do mistrzowskich pasów w najcięższych kategoriach wagowych, gdzie pardonu nie ma. Dlatego jeśli już zechce przysłużyć się rodzimemu krajowi i stanąć do rywalizacji, to nie w ringu, ale w przyszłej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Jego przydatność na gruncie polityki kontynentalnej została już w tym tekście podkreślona…


Ryszard Niemiec 

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty