Facebook
kontakt
logo
Strona główna > STREFA BLOGU
RYSZARD NIEMIEC o niskim stopniu zawartości pierwiastka gwardyjskości w… Gwardyjskim Towarzystwie Sportowym Wisła
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979, 1985). Członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

LEKCJA GIMNASTYKI (312)

Z półwiecznej perspektywy

Wiślacki strażnik pamięci, ostatni Mohikanin wielkiej, krakowskiej, drużyny koszykarzy, zwanej Wawelskimi Smokami - Ryszard Niewodowski, nie przesypia żadnego jubileuszu. Klubowego, związkowego, koleżeńskiego… Tym razem oznajmił, że w najbliższym tygodniu upłynie pół wieku od dnia największej chwały polskiej koszykówki klubowej. Podczas odbywającego się w Krakowie Festiwalu FIBA (światowej federacji koszykówki), Wawelskie Smoki zdołały pokonać nie tylko madrycki Real z Rodriguezem i Amerykaninem Luykiem, ale samą reprezentację Europy na czele ze słynnym Koracem, Daneu, Villettim, Trontzosem, Bobrovky'm, Grange’m…


Byłem na tych meczach i postaram się opowiedzieć o nich, nie tylko z perspektywy kibica i sprawozdawcy sportowego. Trójmecz był, oczywiście, wyróżnieniem dla całej polskiej koszykówki, efektem reprezentacyjnych sukcesów na mistrzostwach Europy we Wrocławiu 1963, gdzie przypadło nam jedyne (jak dotąd) wicemistrzostwo kontynentu. Był też owocem silnej pozycji krakowskiego klubu - mistrza Polski 1962 i 1964, który miał na koncie poważne osiągnięcia w rywalizacji międzynarodowej. Niezapomniane po dziś dzień pozostaje pokonanie moskiewskiego CSKA, drużyny niewiele różniącej się kadrowo od reprezentacji ZSRR - ówczesnego suwerena w męskim i żeńskim baskecie. Rozegrane w hali przy Reymonta spotkanie swoją atmosferą przypominało legendarny mecz naszych piłkarzy na Stadionie Śląskim z października 1957 roku, w którym dwie bramki Cieślika strzelone Jaszynowi, przesądziły o historycznym zwycięstwie. Stojący pod koszem od strony wejścia na parkiet kibic, po jednej z udanych akcji Smoków, w patriotycznym uniesieniu krzyknął: ”za Katyń”, co zważywszy na gwardyjski charakter właściciela  obiektu, było dowodem niemałej odwagi.


W tym miejscu odejdę od scenariusza wydarzeń stricte sportowych i podzielę się z Czytelnikami mojej opowieści o mało gwardyjskim zarządzaniu koszykarskim segmentem Wisły. Miał on w swej wierchuszce liczne grono działaczy niemundurowych, ludzi spoza resortu spraw wewnętrznych. Dbał o taki skład kadrowy prof. dr Jan Janowski, podówczas młody pracownik naukowy AGH, międzynarodowy sędzia koszykówki, nie partyjny, bo członek Stronnictwa Demokratycznego. Bazą kadrową była dla niego macierzysta uczelnia, bliska Wiśle nie tylko z powodów topograficznych. Już rok wcześniej udało się Janowskiemu wymyślić sposób na sprowadzenie do Krakowa drużyny zawodowych koszykarzy amerykańskich występujących w NBA. Bogiem, a prawdą, zadanie to jest jeszcze dziś nie do wykonania, a co dopiero w czasach obowiązywania żelaznej kurtyny i to tuż po konflikcie kubańskim, podczas którego świat stanął u progu wojny. No, ale jednak w hali przy Reymonta zagrała ekipa All Stars, oparta głównie na graczach Boston Celtics. Jeden z najlepszych rozgrywających tamtych czasów Bob Cousy, król strzelców olimpijskiego turnieju w Rzymie Oscar Robertson i center oraz skoczek wzwyż Bill Russell, to największe postaci wzbudzające zachwyt krakowskiej widowni. Po dziś dzień nie do końca wiadomo, jakim cudem Janowskiemu udało się doprowadzić do tej wizyty. Hipoteza mówi, że oficjalnie nazywało się, że przyjechali uświetnić 600-lecie Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zaproszenie podpisał JM Rektor prof. Kazimierz Lepszy. Nie mógł mu odmówić Patron Jubileuszu -przewodniczący Rady Państwa - gen. Marian Spychalski… Wersja mniej oficjalna mówi, że stało się tak, bo matka wiślaka Jana Murzynowskiego miała dojście do komisarza NBA Davida Sterna (przyleciał do Krakowa), stąd powodzenie nieprawdopodobnej naonczas inicjatywy. Tak więc zlokalizowanie w Krakowie Festiwalu FIBA miało swoją pragenezę w niebywałym triumfie dyplomacji wiślackiej na kierunku euroatlantyckim. Niezorientowanym w realiach PRL-owskich dodajmy i tę informację, że ambasada i konsulat USA z całą pewnością były konsultowane przy organizacji przylotu teamu NBA, a jeśli tak, to główny pomysłodawca meczu musiał mieć na Stolarskiej nie najgorszą opinię.


Nie stracił jej nawet w parę lat później (1972), kiedy koszykarze Wawelskich Smoków musieli odbyć pokazowy trening, w której uczestniczył przywódca komunistycznej Kuby Fidel Castro. A może była to obowiązkowa danina  złożona systemowi w imię osiągania celów wyższych? A było zapewne tak… Dbający po dziś dzień o sportowy sznyt swego wyglądu (nawet z papieżem Franciszkiem niedawno spotkał się ubrany w dres Adidasa), Fidel zapragnął dać  światu sygnał, że po ostatnim zamachu na swoje życie, czuje się świetnie. Kiedy usłyszał o znanej w Europie drużynie koszykarzy z Krakowa, postanowił z nią potrenować. Urządzono ekstra zajęcia drużyny, na których nie pojawił się najlepszy zawodnik - Andrzej Seweryn…


Potrącam strunę polityczną, albowiem pragnę raz jeszcze potwierdzić tezę o niskim stopniu zawartości pierwiastka gwardyjskości w… Gwardyjskim Towarzystwie Sportowym WISŁA. Postawiłem ją dość dawno, u progu nowej Polski, na początku lat 90-tych. W niektórych kręgach pojawiły się krytyczne głosy wobec takiego ujęcia, wskazujące na uzależnienie i zdominowanie wszystkich klubów federacji resortu spraw wewnętrznych przez środowisko milicyjne i esbeckie. Broniłem swej tezy odmiennością struktury społecznej Wisły, zawsze otwartej wobec żywiołu cywilnego i odrzucającej sekciarskie odcinanie się od niego. Ten wyróżnik krakowskiej, byłej Gwardii profituje żywotnością klubu i brakiem zagrożenia jego egzystencji w okresie przełomu polityczno-gospodarczego. Większość klubów federacji „G” zmiótł wiatr historii, a te, które zdołały utrzymać się przy życiu wegetują na marginesach polskiego wyczynu. Wisła przeszła Rubikon międzyepoki, nie tracąc kibiców i sympatyków, także dlatego, że w jej szeregach, które czwórkami opuszczali funkcjonariusze MO i SB, jak zawsze trwali działacze pokroju śp. Jana Janowskiego…

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty