Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowe Podkarpacie
RYSZARD NIEMIEC odnosi się publicystycznie do casusu biegaczki Resovii, która w Berlinie pokazała ogromny talent2018-08-11 10:43:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (460)

Ja w nerwowej sprawie…


Zapobiegając pretensjom Czytelników z Podkarpacia, do których SPORTOWE TEMPO jest także adresowane, postanowiłem częściowo odrabiać tematyczne zaległości wobec nich właśnie.


Początkowo miała to być felietonowa refleksja o jubileuszu 70-lecia piłkarskiego klubu Orzeł Bażanówka, w sanockim powiecie. Jako trampkarz przemyskiej Polonii w wakacyjny czas przepoczwarzałem się w rozgrywającego Orła, wykorzystując tolerancyjny stosunek prawa futbolowego do ludowego piłkarstwa. Orzeł wielkich sukcesów podówczas nie osiągał, balansując między C i B klasą, aliści wypełniał wielką rolę integracyjną mieszcząc w swoim zespole chłopaków  dwóch kościołów: rzymsko-katolickiego i narodowo-katolickiego. Do przełomu październikowego 1956 władze PRL tworzyły atmosferę wzajemnego podgryzania, realizując antywatykańską politykę na szczeblu parafialno-sołeckim.


Temat jubileuszu i jego parantele muszą wszakże poczekać, bo pilnego odniesienia publicystycznego domaga się casus biegaczki CWKS Resovii – Anny Sabat. Wprawdzie nie dobyła ona w Berlinie ani tytułu mistrza Europy, ani medalu, ale sięgając w finałowym biegu po 5. miejsce na kontynencie, pokazała ogromny talent i potencjał. Sięgnąwszy po informacje opisujące jej sylwetkę, można jednak przypuszczać, że już na tym berlińskim czempionacie mogła zrobić gigantyczną niespodziankę, gdyby miała odpowiednie warunki do szlifowania mistrzowskiej formy! 20-latka bowiem mieszka we wsi Jeżowe pod Stalową Wolą, skąd dojeżdża na treningi do Rzeszowa. Nie są to antypody Rzeczypospolitej, tym niemniej, mając na względzie znaną powszechnie jakość usług PKS, możemy przyjąć, że półtorej godzinę w jedną, półtorej w drugą, plus domarsz na butach od stacji do stadionu na Wyspiańskiego, mocy nie przydaje! W tym miejscu pora zaprotestować przeciwko zachowawczości klubowych opiekunów i bierności tak Polskiego, jak i Rzeszowskiego Związków Lekkiej Atletyki. Zawodniczce, załatwiono - jak się okazuje - stypendium bodaj wojewody, w wysokości - uwaga, uwaga! - 250 złotych, z którego połowę pochłania bilet miesięczny… A przecież w stolicy Podkarpacia nie tak trudno wynająć miejsce w jakimś akademiku, zafundować zawodniczce wynajmowaną kawalerkę, a nawet pomóc zdobyć samochód w sprzedaży ratalnej, bo o leasingu strach myśleć.


Tak się składa, że byłem zawodnikiem rzeszowskiego klubu i to w dwu sekcjach - najpierw lekkoatletycznej, potem całe lata (7) - koszykarskiej. Dojeżdżając raz w tygodniu na treningi, nie mówiąc już o zawodach, zawsze miałem zagwarantowany nocleg w pokoju hotelu Rady Okręgowej Związku Zawodowego Budowlanych, a także bloczek na kolację i śniadanie w pobliskiej stołówce! A przecież byłem raptem zapchajdziurą w składzie skoczków drużyny lekkoatletycznej, walczącej o wojewódzki prymat… Po latach, już jako gracz zasilający drugoligowego beniaminka (!), przez niecały rok przemieszkałem wraz żoną i dzieckiem w przystadionowym budynku klubowym! Za sąsiadów miałem kulomiota, siatkarza, dwóch piłkarzy… Resovia budowała wtedy (przełom lat 60-70-tych) wielką siatkówkę i koszykówkę, w mniejszym wymiarze -lekką atletykę i stwarzała zawodnikom warunki mieszkaniowe nieznane krajowej konkurencji. Na przydział mieszkania zawodnik czekał raptem rok! Zdaję sobie sprawę z nicości porównań socjalnych realiów wyczynu peerelowskiej doby z dniem dzisiejszym, wiem jak mocno spauperyzowana dziś została w klubach królowa sportu, wiem jak wiele wyrzeczeń, a niewiele profitów, niesie ze sobą uprawianie biegów, skoków czy rzutów…


Gwoli sprawiedliwości, szacunek oddać należy Resovii za to, że nie uległa masowej, antylekkoatletycznej manii. Wbrew powszechnej praktyce pozbywania się lekkoatletów z klubu, zaorywania bieżni stadionowych, tej barbarzyńskiej praktyce stosowanej powszechnie, jak Polska długa i szeroka, zasłużony, rzeszowski klub nie podążył za owczym pędem i uchronił sekcję królowej sportu. Chwała mu za to! Wyniki Anny Sabat niech będą dla Resovii zadośćuczynieniem za wykazaną konsekwencję i wierność tradycji, którą tworzyli olimpijczycy Barbara Wojnar - mistrzyni Polski w skoku w dal, czy Bogusław Duda - mistrz Polski w chodzie sportowym. Biegaczka z Jeżowego ma wszelkie dane, by nie tylko liczbę resoviaków na igrzyskach pomnożyć, ale wrócić z nich jako medalistka!


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty