Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowa Małopolska
RYSZARD NIEMIEC o intrygach i listach-donosach ilustrujących stan umysłów niektórych działaczy piłkarstwa kobiecego w naszym regionie2016-09-11 15:53:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (360)

Pańcia pisze donos…


Opowieść, która nastąpi, nadaje się na prymitywną burleskę, wystawianą w strażackiej remizie, dzięki artystycznemu zapałowi członkiń Koła Gospodyń Wiejskich, z całym szacunkiem dla tej masowej organizacji… Trafia jednakże w ramy felietonu poświęconego problematyce piłkarstwa kobiecego w naszym regionie, jako ilustracja stanu umysłów niektórych działaczy, toczących nieustanne spory wokół gównianych spraw.


Prolog pożałowania godnego spektaklu ma miejsce w żeńskiej drużynie szczebla powiatowego, w której występuje w miarę zdolna piłkarka - młodsza juniorka o imieniu Mariolka. Zawodniczka robi postępy wraz z zespołem, co skutkuje powołaniem jej do reprezentacji województwa w jej kategorii wiekowej. Tak się szczęśliwie złożyło, że trenerem wojewódzkiej kadry został szkoleniowiec klubowy Mariolki, z czego niektórzy wyciągnęli wniosek dożywocia zawodniczki w reprezentacyjnej drużynie. Niestety, Mariolka z czasem przestała mieć "najlepiej ułożoną lewą nogę w małopolskiej piłce”, konkurentki do miejsca w kadrze zrobiły większe postępy, więc etatowe miejsce straciła. W tym momencie burleska wchodzi w fazę zawiązywania się intrygi na cztery fajerki, albowiem do akcji wkracza mama dziewczyny, pozbawionej reprezentacyjnej koszulki. Nie daje pardonu trenerowi, oskarżając go o niesprawiedliwe traktowanie córki, przy okazji wytaczając armaty oskarżeń o rozmaite przywary trenerskiego warsztatu. Oliwy do ognia dolewa rozbrat trenera z dotychczasowym klubem, w którym matka Mariolki jest prominentnym działaczem.


Intryga nabiera dynamiki, bo rodzicielka skrzywdzonej śle listy do wojewódzkich władz piłkarskich, w których skarży się na trenera, a także koordynatora piłki kobiecej w województwie. Żąda wyciągnięcia wniosków służbowych, mimo że trenerzy nie pozostają w stosunku pracy z wojewódzkim związkiem. Na poparcie swoich zarzutów natury sportowej wyciąga argument oskarżycielski, w którym brzmi groźna nuta finansowych malwersacji, których mieli dopuścić się obaj trenerzy. Przekręt domniemany dotyczył historii sprzed dwóch lat, kiedy to obaj szkoleniowcy zorganizowali obóz kondycyjny kadry wojewódzkiej w nadbałtyckim Mielnie. Środki na organizację obozu wyłożyła Wojewódzka Federacja Sportu i przed nią trenerzy się rozliczali. Obóz nad morzem dla dziewczyn był frajdą, zaplanowano go raptem na tydzień, więc nie dziwota, że one same i ich rodzice chcieli frajdę przedłużyć i zaproponowali z własnej kieszeni zafundować dodatkowe parę dni pobytu. Trenerzy kasę zebrali, właściciele pensjonatu w Mielnie ją pokwitowali, wszyscy byli przeszczęśliwi. Nikomu do głowy nie przyszło, aby panowie trenerzy zainkasowane pieniążki pokwitowali oficjalną pieczątką federacji czy związku piłkarskiego. Nikomu, to za dużo powiedziane, bo po dwóch latach o niedopatrzeniu formalnym pańcia postarała się z tego zrobić użytek: upokorzyć trenerów za „sekowanie” córki, a przy okazji dowalić władzom wojewódzkiego związku, za to, że „nie zwalczyły patologii!”. Ultymatywnie żąda represji, a w razie ich niezastosowania, każe liczyć się prezesowi MZPN z konsekwencjami.


Aby postawić na swoim pańcia grozi donosem do PZPN i - uwaga, uwaga! - do ministerstwa sportu. – Listy mam napisane, od pana zależy, czy je wyślę - rzekła z pewnością odkrywcy wielkiej afery, za którą uważa pomijanie córki w składzie kadry województwa. No, i poszły dwa żałosne donosy, w których pełno oskarżeń o „folwark”, o „aferalność”, o „skandal”, o „patologię”, „korupcję”!!! O jednym ważnym fakcie pańcia zapomniała napisać: o tym mianowicie, że to ona była jedną z sygnatariuszek pomysłu dodatkowych dni obozu nad morzem! Najpierw wymusiła na trenerach dopisanie jej do listy uczestniczek, a następnie inicjując przedłużenie obozu o kolejne dni, za które zapłaciła (za siebie i za córkę), nie  żądając żadnych pokwitowań. Nie każdy rodzic miał szczęście towarzyszyć własnemu dziecku na obozowisku, korzystając ze szczególnej preferencji wynegocjowanych, korzystniejszych stawek za osobodzień pobytu w kurorcie: pańcia postawiła się w pozycji stanowczo uprzywilejowanej, nie przystającej do roli osoby walczącej o sprawiedliwość i równe szanse kadrowiczek!


Listy-donosy, zgodnie z ich prowokacyjnym charakterem, polegającym na oczernieniu wizerunku i autorytetu władz Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, trafiły do PZPN-owskiego kosza i znalazły właściwą reakcję resortu. Swoją rolę odegrały wszakże w poniżaniu Bogu ducha winnych działaczy związkowych, a nade wszystko w rozrobieniu trenerów, którzy chcieli dobrze, ale zapomnieli, że załatwiając przedłużenie obozu i przyjmując od rodziców po 300 złotych, dali podstawę do oskarżenia o malwersację! Trener-koordynator, od wielu lat za półdarmo wykonując swoje obowiązki, nie tylko został postawiony pod pręgierz opinii środowiskowej, ale pozbawiony rocznej gratyfikacji za wykonaną pracę. Został również wyeliminowany z grona delegatów na walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze MZPN, do którego to zaszczytu był w pierwszym rzędzie uprawniony. Epilog? Dopiero się pisze, a jego osnową jest ustalanie pomocnictwa w haniebnej korespondencji…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty