Kiosk
- STANISŁAW STRUG. Dopiero w liceum zyskałem szansę gry na boisku z bramkami
- MARIAN FIDO. Człowiek, któremu chce się chcieć
- JAN KOWALCZYK. Sport bez rywalizacji przestaje być sportem
- FUTBOL MAŁOPOLSKI. Grzegorz Bartosz: Garbarnia jest jedna. Zrobię wszystko, aby mówiła jednym głosem
- Paulo Sousa: Ufam umiejętnościom polskich piłkarzy
- Ranking "Forbesa": Wpływowy Lewandowski
- Za miesiąc Wisła Kraków SA będzie mieć Akademię
- Boniek: Wojewódzkie Związki Piłki Nożnej same podejmą decyzje w sprawie dokończenia sezonu w III lidze i klasach niższych
- Małopolska chciałaby grać...
- Nie ma decyzji w sprawie III ligi i klas niższych
MISTRZOSTWA POLSKI KIBICÓW SPORTOWYCH
- Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych: 45 pytań i odpowiedzi
- Adam Sokołowski po raz 27. mistrzem Polski kibiców!
- Wyłoniono finalistów Mistrzostw Polski Kibiców Sportowych 2024
- 47. MPKS, pytania dodatkowe
- Uwaga, kibice! Dogrywka w 47. MPKS!
- 47. Mistrzostwa Polski Kibiców Sportowych - Dzierżoniów 2024
- Rozgrzewka kibiców przed Omnibusem
- VI Ogólnopolski Omnibus Sportowy - konkurs dla kibiców (akt.)
Tyle w życiu napisałam słów, ale te w żaden sposób nie chcą się układać. Tak nagle odszedł mój Tata - Stanisław Syrda, dla nas, dla mamy, mojej siostry Marty, naszych dzieci i rodzin najcudowniejszy, a przecież najcichszy przyjaciel, towarzysz wszystkich naszych wyborów, dobrych i złych chwil, nasze bezwarunkowe wsparcie. Tata zrobił z nas wyjątkową rodzinę, bo mimochodem zaszczepił w nas wszystkich wspaniałą, choć czasem trudną miłość - do sportu i jego ukochanego klubu - Bronowianki.
Pana Staszka znają wszyscy, którzy kiedyś do Bronowic zaglądnęli. Trafił do Bronowianki, gdy miał 10 lat. Jego ojciec Jan Syrda był jednym z założycieli klubu, zasiadał w zarządzie Bronowianki. Bracia Jana, Władysław i Edward, stryjowie Taty byli piłkarzami Bronowianki. Staś został piłkarzem jak oni. Od 1958 roku był wierny Bronowiance, służąc jej ze wszystkich sił. Grał w niej jako piłkarz, był potem trenerem drużyny seniorów i grup młodzieżowych, ostatnio od kilku lat pełnił funkcję kierownika pierwszej drużyny, a także jednego z gospodarzy klubu. Zasiadał przez wiele lat w zarządzie Bronowianki, często akurat w chudych czasach, gdy od takich ludzi jak On zależało, czy Bronowianka przetrwa. Nigdy nie powiedział, że tyle czasu, sił i serca poświęca Bronowiance z miłości do niej. Tata rzadko mówił o uczuciach, nigdy nie używał wielkich słów. Odznaczeń i medali za działalność społeczną nie chciał publicznie odbierać, taki był zmitygowany, że inni robią przecież więcej, a ktoś chce Jego nagrodzić. Tata chciał tylko cicho działać, nie dla pochwał i podziękowań.
Zaraz po pracy w fabryce przychodził do klubu i tu pracował do nocy. Robił takie zwykłe rzeczy, bez których klub by się nie obył, a wszyscy myślą, że zrobi je ktoś inny... Wychodził tysiące kilometrów znacząc linie boiska przed meczami, zakładając siatki na bramki i rozstawiając chorągiewki. Ustalał harmonogramy treningów, pakował sprzęt na mecze, skwapliwie pilnował każdej zabranej na trening piłki, załatwiał formalności w piłkarskim związku, naprawiał zepsute krany i wszystko inne, bo był złotą rączką. Gdy trzeba było, chodził prosić gdzie się da o pieniądze na przetrwanie klubu albo zakasywał rękawy i murował ściany z prezesem Skrzypkiem w starej siedzibie klubu, gdy powstawała sekcja tenisa stołowego. Palił w kaflowych piecach, które ogrzewały salkę klubową, w której trenowały pingpongistki, by potem zawędrować do ekstraklasy. Sprawdzał przed nocą, czy wszystkie drzwi są zamknięte.
Doczekał czasów, gdy z drewnianej chatki Bronowianka przemieniła się w prawdziwe centrum sportu z okazałymi halami i trybunami przy boiskach piłkarskich. Nigdy na nich nie zasiadł, bo mecze drużyn Bronowianki zawsze oglądał stojąc. Mówił, że tak się mniej denerwuje. Razem z mamą doglądali sprzętu dla piłkarzy, dbali o herbatę, która u nich czekała na każdego gościa.
Niektórzy odwiedzali Bronowiankę tylko po to, żeby spotkać się z panem Staszkiem i o Bronowiance albo piłce porozmawiać. Żartował, czasem ostro, z klubowymi juniorami i trampkarzami, a oni przychodzili mu opowiadać o szkole i domu, a czasem tak sobie posiedzieć i pogadać o niczym. Bardzo się przejmował, gdy wychowankowie odchodzili z Bronowianki, bo chciał, żeby w pierwszym zespole było ich jak najwięcej. Mówił o grupach młodzieżowych najcieplej jak potrafił - nasze trampkarzyki, nasze juniorki. Kiedy piłkarzom nie wychodził mecz, tata i tak stawał po ich stronie. Mówił często: "Nawet nieźle grali, taki pech, że nic nie chciało wpaść... A sędzia to już szkoda gadać". Sam także był sędzią, znakomicie czuł grę i piłkarzom w niej nie przeszkadzał, ale nie wytrwał przy tym długo. Musiałby zostawić Bronowiankę... A nie zostawił jej, nawet, gdy został trenerem Wisły Rząska, w której także znalazł wspaniałych kolegów i oddanych zawodników. Miał zresztą wielu dobrych znajomych w klubach z całej Małopolski. Ci, którzy znali krakowski futbol i w nim pracowali, znali i Jego.
Klub - przez tę pasję Taty, którą przejęła też mama, stał się naszym drugim domem, a Bronowianka była najczęstszym tematem naszych domowych rozmów. Przy świętach, imieninach, chrzcinach rozprawialiśmy o niej i drugiej wybrance Taty - Cracovii, której był niepoprawnym kibicem od dziecka. Martwiliśmy się razem, gdy nam się wydawało, że się w Bronowiance źle dzieje. Często się spieraliśmy, jak byłoby lepiej dla klubu. Kolejne pokolenie Syrdów zaczęło w nim grać i działać. Tata nami dowodził.
31 marca 2012 był rano na meczu juniorów Bronowianki. Wrócił szybko na obiad, ustalił z mamą, że seniorzy wezmą na mecz z Jutrzenką Giebułtów koszulki z długim rękawem, bo znów zrobiło się tak zimno. Wyjechał z chłopakami na ważny mecz, ważny, bo teraz, gdy walczą o utrzymanie każdy punkt jest ważny. Powiedział, że wróci koło szóstej. W drodze żartował, na stadionie wpisał skład gości do protokołu meczowego. Stanął przy bocznej linii. Minął kwadrans gry, zaczął padać deszcz ze śniegiem.
Zasłabł...
Biegliśmy ze wszystkich stron na pomoc, chłopaki, a z nimi Łukasz z murawy, ratownicy, lekarze, my od dzieci i z pracy, Artur z boiska w Piekarach.
Przybiegliśmy. Nie dało się nic zrobić...
Mamy pożegnać Tatę w środę 4 kwietnia 2012 o godz. 12 w kościele św. Antoniego w Bronowicach Małych, stamtąd odprowadzić Go na miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu na Pasterniku.
Ale my zawsze będziemy czekać aż wróci z tego meczu...
Małgorzata Syrda-Śliwa
Flesz z kraju i ze świata
- Biało-czerwone poznały grupowe rywalki na EHF EURO 2024
- Unia Oświęcim hokejowym mistrzem Polski
- Wygrana z Brazylijkami
- Arne Senstad przedłużył kontrakt
- JERZY CIERPIATKA: Działy się rzeczy absolutnie nadzwyczajne od pierwszej do ostatniej sekundy
- AMP FUTBOL. Polacy wygrali turniej w Krakowie
- Biało-czerwone znów pokonały Kosowo i zagrają w ME 2024
- CRACOVIA: Kroczek za Zielińskiego
- Rudolf Roháček nie będzie trenerem I drużyny hokeja w Cracovii
- Biało-czerwone o krok od awansu
- PP: Wisła - Piast (FOTO 2)
- MONIKA KOBYLIŃSKA: NAJWYŻSZY CZAS, ŻEBY WEJŚĆ NA WYŻSZY POZIOM
- Wisła w finale Pucharu Polski! (FOTO)
- Duda i Carlsen znów zmierzą się w Warszawie
- Jeremy Sochan nie zagra już w tym sezonie
Sportowa Małopolska
- Rafał Radziszewski trenerem bramkarzy Akademii Hokejowej Cracovia CANPACK
- Zmarł Antoni Montean
- Cracovia pokonała lidera
- Puszcza - Lech (FOTO)
- Marek Ziętara trenerem hokeistów Comarch Cracovii
- Janiczak wraca do Kalwarianki
- Wisła - Motor (FOTO)
- AMP FUTBOL. Polacy wygrali turniej w Krakowie
- Rafał Boguski o Kalwariance, Wiśle i reprezentacji
- CRACOVIA: Kroczek za Zielińskiego
- Rudolf Roháček nie będzie trenerem I drużyny hokeja w Cracovii
- PP: Wisła - Piast (FOTO 2)
- Wisła w finale Pucharu Polski! (FOTO)
- Puszcza - Radomiak (FOTO)
- Maciej Musiał trenerem Hutnika
- AMP FUTBOL. Polacy zagrają w Krakowie
- Lider pauzował, rywale się zbliżyli
- Wieczysta - Avia (FOTO)
- Piłkarze Bruk-Betu Nieciecza mają nowego trenera
- Biała Gwiazda po raz piętnasty