Facebook
kontakt
logo
Strona główna > PULS DNIA
Jerzego Dudka chce mieć cały świat2011-06-07 10:03:00

W Madrycie Real to religia z setkami tysięcy wyznawców. Albo Hollywood z całym tym zgiełkiem, magią i blaskiem. Takiego celebrowania futbolu nie spotkałem nigdzie indziej w Europie - mówi w wywiadzie polski bramkarz Jerzy Dudek, którego zasypał ofertami cały piłkarski świat.


- Madryt bez Dudka już nigdy nie będzie taki sam.


- (śmiech). Nie mam wątpliwości, że może być jeszcze fajniejszy. Dla mnie to miasto zawsze będzie niezwykłe. Cztery lata, które spędziłem w Realu minęły tak szybko.

- Nie było szans na piąty rok?

- Najzabawniejsze jest to, że rok, dwa lata i trzy lata temu temu też sądziłem, że czeka mnie przeprowadzka. Ale później siadaliśmy do rozmów i trzykrotnie przedłużaliśmy kontrakt. W końcu Real to taki klub, któremu się nie odmawia. Ale gdy w grudniu złamałem szczękę w meczu Ligi Mistrzów, wszystko spokojnie przemyślałem i zdałem sobie sprawę, że tym razem nie ma już odwrotu. Po rozmowach z Jose Mourinho i działaczami klubu doszliśmy wspólnie do wniosku, że to naprawdę mój ostatni sezon w Madrycie.

- Pożegnanie miałeś królewskie. Real nie żegnał tak nawet Raula Gonzaleza, legendy klubu.

- Generalnie nie lubię pożegnań i w takich sytuacjach zaczynam rozumieć Anglików, którzy z podobnych uroczystości z okazji rozstania najchętniej wymykają się bocznymi drzwiami. Sam też chciałem uniknąć pompy, choć wiadomo było, że rozgrywam ostatni mecz i Mourinho zmieni mnie końcowym gwizdkiem. Gdy kolejni zawodnicy zaczęli podbiegać do linii środkowej, by utworzyć szpaler, byłem ogromnie zaskoczony i wzruszony. Łzy nie uroniłem, ale serce zabiło mi mocniej. Schodząc z boiska uświadomiłem sobie, jak wyjątkowe były te cztery lata w Realu. Poznałem wielu niezwykłych ludzi, trafiłem do klubu z wielkimi tradycjami i ambicjami. Pamiętam swój pierwszy dzień w szatni. Przywitał mnie Raul, potem cała drużyna szybko wzięła mnie pod swoje skrzydła. Podobało mi się, że gwiazdorska atmosfera w zespole składającym się z celebrytów godnych The Beatles, nie przeszkadza w normalnych stosunkach koleżeńskich. Niezwykły był też ostatni rok i możliwość pracy z Mourinho. Piłkarze, którzy wcześniej go znali, opowiadali, że to człowiek z innej planety. I tak jest w istocie. To perfekcjonista w każdym calu, niezwykła osobowość. Jeśli się go pozna, nie sposób go nie lubić. Wspominając to wszystko żałuję oczywiście, że zagrałem tylko w dwunastu meczach, ale przez cały czas mojego pobytu na Santiago Bernabeu wszyscy w drużynie mieli świadomość, że zawsze mogli na mnie liczyć.

- Nie żałujesz, że w najważniejszym momencie kariery trafiłeś na ławkę rezerwowych? Choć pewnie bym się z tobą zamienił. Zresztą nie tylko ja.

- Miałem takie wątpliwości na początku pobytu w Madrycie. Gdybym dziś miał jeszcze raz się nad nimi zastanowić, to powiedziałbym: "Wątpliwości? Jakie wątpliwości?! ". Przejście do Realu było znakomitą decyzją, najlepszą, jaką mogłem podjąć, będąc w takim, a nie innym momencie swojej kariery. Podpisując kontrakt wiedziałem, że będę zmiennikiem Casillasa. Ale nie oznaczało to, że jadę do Madrytu na wakacje. Harowałem na każdym treningu, nie zawsze wszystko układało się po mojej myśli, ale w takich sytuacjach zaciskałem zęby i pracowałem jeszcze mocniej. Nie jestem człowiekiem, który wynosi konflikty na zewnątrz, a te również się zdarzały.

- Z Casillasem?


- Nie, z Ikerem szanowaliśmy się nawzajem. Nie będę epatować incydentami, które w efekcie i tak były bez znaczenia. Nie mam dwudziestu lat, dobrze znam różne reakcje piłkarzy w meczu, na treningu czy w szatni i nie wszystkie mi się podobały. Ale wszystko najlepiej i najzdrowiej wyjaśnić we własnym gronie.

- Jakimi prezentami Real żegna swoich piłkarzy? Zegarek?


- Coś lepszego (śmiech). Od prezydenta Realu Florentino Pereza dostałem pamiątkową statuetkę z brązu z wygrawerowanym napisem: "Jerzy Dudek. Real Madrid 2007-2011". Od drużyny - pożegnalną koszulkę z dedykacjami.

- Bardziej będziesz tęsknił za Madrytem czy za Realem?

- Trudno to porównać, choć jedno z drugim jest nierozerwalnie połączone. W Madrycie Real to religia z setkami tysięcy wyznawców. Albo Hollywood z całym tym zgiełkiem, magią i blaskiem. Takiego celebrowania futbolu nie spotkałem nigdzie indziej w Europie. Za miastem też będę tęsknił.  Przyzwyczaiłem się do madryckiego, obecnego wszędzie królewskiego klimatu, do rytmu życia, który nigdy nie cichnie, do temperamentu, do hiszpańskiej szynki, owoców morza czy paelli (hiszpańskie danie z ryżem, warzywami i owocami morza). Ale najbardziej żal mi mojego 14-letniego syna Aleksandra, który w Madrycie ułożył sobie życie i zaprzyjaźnił się z rówieśnikami. Jemu jest dziś trudniej niż mi. Córki? One od dawna chcą wracać do Polski. Gdy słyszą, że jedziemy do dziadków do Knurowa, odliczają noce do wyjazdu.

- To może wrócisz do bramki Concordii Knurów na koniec kariery?


- Może zmienię nazwisko i tak zrobię (śmiech).

- A jeśli nie zmienisz?


- Na razie zamierzam odpocząć nad polskim morzem, porozmawiać z rodziną, przemyśleć wszystko i podjąć decyzję najlepszą dla mnie, żony i dzieci. Ostatnie 15 lat spędziłem zagranicą. Sporo. Na razie niczego nie planuję, kariery raczej nie zakończę, bo liczba propozycji, które dostałem po rozstaniu z Realem trochę mnie zaskoczyła. Przymiarek i spekulacji jest mnóstwo: Hiszpania, Anglia, Rosja, Stany Zjednoczone... Nawet Katar.

- Są konkretne propozycje?

- Są trzy: z Anglii, Hiszpanii i Holandii, ale nazw klubów rzecz jasna zdradzić nie mogę. Jest też oferta z Turcji, ale nie biorę jej pod uwagę. Kierunków amerykańskiego i arabskiego też nie rozważam.

- 15 lat poza krajem. Może czas wrócić do Polski?

- Może i tak. Mam duży sentyment do polskiej ligi. Najpierw chciałbym jednak zagrać jeszcze w Liverpoolu albo Feyenoordzie Rotterdam. No tak, to se ne vrati... (śmiech).

Górnikowi Zabrze marzą się europejskie puchary. Kibicowałeś i kibicujesz Górnikowi...

- Od małego. Transfer do Górnika wróżono mi jeszcze, gdy grałem w Sokole Tychy. Ale dziś nie mówię nie. Naprawdę wszystko jest możliwe. No i miałbym blisko do Szczygłowic.


Rozmawiał Marcin Zasada, Dziennik Zachodni


dudek jerzy  680.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty