Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Główna środek > Ekstraklasa
RYSZARD NIEMIEC o kandydacie na nabywcę udziałów w Wiśle SA, wbrew szemrance na linii Gdańsk - Kraków...2015-11-07 15:18:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (316)

Najlepszy z możliwych, po Cupiale…


W sztamie łączącej kibiców krakowskiej Wisły z ich kolegami spod znaku gdańskiej Lechii jest coś więcej, aniżeli kordialny alians zawierający paragrafy zaczepno-odporne przydatne na ubitym polu ustawek i zajazdów. Wiem, bom zaliczył doświadczenia progenitury, korzystającej z gościnności kolegów na Wybrzeżu. Nie ogranicza się ona do zwykłego wspólnego dopingu, przed- i pomeczowego piwka, ale zawiera też wariant poznawczo-historyczny, a nawet możliwość użyczenia tapczanu w rodzicielskim M-4, tudzież darmowy wikt…


Zacieśniana latami kooperacja, w swym najnowszym wydaniu, objawiła ostatnio swą nieciekawą twarz. Oto, śmiertelnie zagrożona w statusie ligowego potentata - Wisła, łapie się rzuconej deski ratunkowej, a tu ze strony środowiska, deklarującego miłość aż po... grób, dostaje łomem w rękę, sięgającą po zbawienną deskę! Do Krakowa dotarła bowiem „ekspertyza” fanów Lechii, wedle której Andrzej Kuchar - wrocławski biznesmen, jest nie szansą dla Wisły, a zagrożeniem… Podstawą do negatywnej opinii jest subiektywna, krytyczna ocena 5-letniego dorobku Kuchara w roli głównego inwestora gdańskiego klubu. Argumentacja iście kuriozalna, opisująca pięciolatkę jako czas, kiedy Kuchar, mając węża w kieszeni, nie przerobił gdańszczan w europejską potęgę, jeno solidnego średniaka polskiej ekstraklasy. A przecież obiecywał drugi Real na Wybrzeżu i cuda na kiju, łącznie z Ligą Mistrzów, podczas gdy skończyło się na chęci zarobienia na klubie Koryntów…


Kiedy się słucha tego typu przestróg, to zaczyna w człowieku kiełkować przekonanie o niecnych intencjach szerzycieli tego typu pogłosek, mających w podtekście konkurencyjną zazdrość, a może nawet zawiść. Prawda jest bowiem taka, że Lechia, przez dekady dysponująca zwykle jedenastką za silną na drugą ligę, a za słabą na ligę pierwszą, przed 10 laty była w III lidze, a jej podstawą ekonomicznej egzystencji było charytatywne subsydium magistratu i kapelusze sympatyków, do których zbierano drobne datki na przeżycie… Kuchar zastał ją, owszem w ekstraklasie, ale bez jakichkolwiek pretensji do krajowej elity, ot, zwyczajny słabeusz, dziękujący za utrzymanie się w elicie. Zatrudnił nie byle kogo, jeno byłego selekcjonera - Pawła Janasa, stworzył znakomity pion szkoleniowy i skauting, racjonalnymi wydatkami na transfery zamienił Lechię w drużynę zaprogramowaną na rozwój, rozumiany jako awans do grona krajowych liderów. Czego też dokonał!


A ponieważ nie ma w polskiej piłce możliwości zarobienia na futbolowych przedsięwzięciach czegoś więcej niż drobnych, postanowił po paru sezonach opchnąć Lechię niemieckiemu właścicielowi. Bogiem a prawdą, Kuchara od dawna ciągnęło do ligowej piłki, w swoim czasie był o krok od przejęcia Śląska (z tego widać, że jego emocje animuje „żelazny trójkąt”: Śląsk - Lechia - Wisła…), mając zresztą spore zasługi w jego reanimacji po okresie zapaści.


Trzeba wiedzieć, że nie jest to typowy dla naszego futbolu inwestor-właściciel-dobrodziej-nabywca w stylu, jaki obowiązuje od 1989 roku. U niego możliwości finansowe idą w parze z intelektem i warsztatem organizacyjno-finansowym. Jest doktorem nauk o kulturze fizycznej, absolwentem wrocławskiej AWF, znakomitym trenerem koszykówki. Prowadził z powodzeniem reprezentację narodową koszykarzy, ze Śląskiem i Górnikiem Wałbrzych zdobywał tytuły mistrza kraju. Odszedł od warsztatu w pełni sił twórczych, pociągnięty przez urok przedsiębiorczości jeszcze w latach osiemdziesiątych, kooperując z partnerami zagranicznymi. Pochodzi ze słynnej, przedwojennej rodziny Kucharów, która wydała licznych, wybitnych sportowców, działaczy gospodarczych, polityków… Wraz z żoną posiadają centrum finansowe, zaliczane do poważnych graczy na rynku.


O jego profesjonalnym podejściu do problematyki prowadzenia zawodowego klubu piłkarskiego niech świadczy epizod sprzed lat paru. Poprosiłem Kuchara o ocenę możliwości pewnego młodego piłkarza, znajdującego się w kadrze ligowej Lechii. Znajomy ojciec bardzo pragnął wiedzieć, czy ścieżka profesjonalnego piłkarstwa to rzeczywiście właściwy cel do zrealizowania, przed którym chłopak stoi. Po paru dniach dostałem e-mailowe dossier zawodnika, wszechstronnie „prześwietlonego”, łącznie z opinią Pawła Janasa. To nie były zdawkowe wpisy na odczepne, ale kompleksowa charakterystyka podopiecznego, z danymi tak szczegółowymi, że budziły należny respekt. Widać było, że właściciel klubu nie ogranicza swojego nadzoru do żądań jak najwyższych zwycięstw zespołu, zdobywania tytułów i gratyfikacji za forsowanie kolejnych szczebli w rywalizacji na europejskich arenach.


Kuchar to prawdopodobnie jedyny posesjonat podmiotu wyczynowego, który nie tylko ma papiery na nadzorowanie tego, co trenerzy robią w trakcie treningu, obozów przygotowawczych, jak prowadzą drużynę w trakcie meczu, ale stara się mieć wgląd w procesy planowania cykli szkoleniowych i startowych. Stąd, niekiedy, szkoleniowcy nawykli do radosnej prowizorki bez wglądu na bieg spraw ze strony tych, których pieniądze konsumują, kręcą nosem w obronie źle pojętej samodzielności. Wbrew szemrance na linii Gdańsk - Kraków, kandydat na nabywcę udziałów w Wiśle SA docenia w pełni rolę zaplecza kibicowskiego w dziele budowy silnego organizmu klubowego. Z tego, co wiadomo, spotkał się z liderami wiślackich środowisk i swoją filozofię zarządzania klubem ze swadą przedstawił. Lody zostały przełamane, a piłka w tej chwili znajduje się na polu karnym, wyznaczonym parametrami geograficznymi Krakowa i Myślenic…


Ryszard Niemiec


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty