Facebook
kontakt
logo
Strona główna > IO > Wiadomości IO
RYSZARD NIEMIEC komentuje londyńską katastrofę2012-08-12 14:35:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (146)

Polacy, nic się nie stało…?!


Jeszcze dobrze nie wyłonił się wierzchołek góry lodowej naszej klęski olimpijskiej, a jej rzecznicy natychmiast przystąpili do modelowego zrzucania odpowiedzialności za katastrofę. Jak zawsze, w polskim skorowidzu przyczyn uplasowano los i jego dziwne zrządzenia, ślepy przypadek i zmowę obcych przeciwko nam. Nowością stało się wysunięcie konia Wanga na czoło tandemu człowieka i zwierzęcia, mającego bronić biało-czerwonych barw w konkursie wszechstronnego ujeżdżenia, w skrócie: WKKW… Jak przystało na przedstawiciela hodowlanych ssaków roślinożernych, przyjaznych człowiekowi, wziął on na siebie całą odpowiedzialność za porażkę tandemu, z góry przewidując niepowodzenie. Jego poświęcenie polegało na porażce już w fazie eliminacji weterynaryjnych, co automatycznie zwalniało jeźdźca od konfuzji na parcoursie. Agencje światowe zwróciły uwagę na niezwykle humanitarny wymiar poświęcenia zwierzęcia. Dzięki temu, przechodzi ono do złotej legendy naszego wyczynu sportowego i wchodzi do panteonu najwybitniejszych parzystokopytnych, wśród których widnieją konie: króla Ludwika Węgierskiego, padłego w boju pod Mohaczem, księcia Józefa Poniatowskiego, co utonął ze swym panem w rzece Elsterze, a także słynna „Kasztanka”, którą bez uzgodnienia z nią osierocił Marszałek Józef Piłsudski!

Do polskiej ekipy jakimś cudem przyplątał się ponadto z olimpijską akredytacją mister Pech, robiący konsekwentnie naszym pod górkę, a de facto spełniający rolę V kolumny. Największe szkody poczynił wśród polskich kandydatów do olimpijskiego złota. Żeby daleko nie szukać, wymienić wypada jedynie pierwszą piątkę nieszczęśników, która w normalnych okolicznościach powinna zdobyć złoto - jak to mówią - z palcem w tyłku. Pierwszy z brzegu, taki siłacz Marcin Dołęga… Na zgrupowaniach przedolimpijskich brakowało dla niego kół wagowych, co się je na gryf zakłada, a tu chłop z rekordem życiowym 210 kg w podrzucie nie może dać rady sztandze o ćwierć cetnara niższej! Ten skurwysyński, niewidzialny Pech, musiał mu siąść na sztandze i bądź mądry - pisz wiersze…

Albo taka Ania Rogowska, tyczkarka nasza kochana, członkini elitarnego Klubu Londyńskiego, założonego przez ministerstwo. Korzystała z przynależnej klubowiczom indywidualnej ścieżki przygotowań, co oznaczało, że oboje z mężem, czyli trenerem, mogli szykować się do igrzysk w dowolnym miejscu na globie i wydawać na ten cel kasę, tak jakby mieli złotą, bezlimitową, kartę bankomatową. Taka wolnizna terytorialna, bez ograniczeń finansowych i rygorów wspólnych obozów, zwłaszcza z koleżanką Pyrek, z która trudno wytrzymać dłużej niż dobę, miała tak wiele zalet, że człowiek musi kucnąć przed pierwszą z brzegu naturalną przeszkodą. Tą przeszkodą nie do przeskoczenia okazała się poprzeczka na wysokości cztery i pół metra, co wywołało niepotrzebny wstrząs opinii publicznej.

Idźmy zatem dalej, pod rękę z panem Pechem, by dotrzeć do panny Sylwii Gruchały, zawodniczki zasłużonej i dotąd prawdomównej do bólu. Jeśli po pobycie w Pekinie na poprzednich igrzyskach wyznała odważnie, że "dała dupy”, to mieliśmy prawo sądzić, że jej przedlondyńska deklaracja o zamiarze zdobycia złotego medalu to realizm w czystej postaci. Tymczasem i tu plan zawalił się już w eliminacjach, co - na szczęście dla naszych szans w Rio de Janeiro 2016 - pozwoliło Gruchale wyznać skromnie, że "lata lecą…”

Wszechobecny w polskich szeregach Pech nawet specjalnie się nie wysilał przy przypadku kolejnego wyznawcy wiary w złotego, medalowego cielca. Idzie mi o szpadzistę Radosława Zawrotniaka, naszego, krakowskiego człowieka w Londynie. Podobnie jak Gruchała, cztery lata temu nie zostawił suchej nitki na poprzednich władzach Polskiego Związku Szermierczego i jego prezesie Adamie Lisewskim. Był w awangardzie zawodniczej dokonującej przewrotu w związku. Pech, który przerwał mu sen o złotej szpadzie już w pierwszej walce eliminacji, najwidoczniej brał odwet za tamtą rewoltę.

Został nam jeszcze najbardziej prześladowany przez wspomniane fatum tyczkarz Paweł Wojciechowski, nawiasem mówiąc, aktualny mistrz świata. Nad jego nieszczęściem Pech pracował najdłużej. Najpierw doprowadził do ciężkiego uszkodzenia kości jarzmowej skoczka, następnie spuścił na niego kontuzje stawowo-mięśniowe, a na końcu odebrał mu zdrowy rozsądek. Ta ostatnia kontuzja ośrodków umysłowych doprowadziła do rozpaczliwych starań o olimpijską kwalifikację, zakończonych niepowodzeniem i (w ostateczności) skorzystaniem z tzw. dzikiej karty… Trzy nieudane skoki i niezaliczenie wstępnej wysokości nadały Wojciechowskiemu status "najbardziej dzikiego męża” polskiej ekipy.

Liczna jest lista polskich sportowców, skrzywdzonych na igrzyskowych arenach przez zmówionych przeciwko nam arbitrów. Mieli im za złe nasi siatkarze, zwłaszcza za nieodróżnianie linii końcowej boiska, liczącej się przecież jako integralna część placu gry, od reszty powierzchni użytkowej hali. Płakała na ich pohybel nasza jedynaczka na ringu bokserskim, ograbiony z medalu poczuł się nasz dżudoka i bodaj zapaśniczka… Sumienia rzeszy przegranych zawodników w ten sposób zostały wyglansowane, ponieważ tylko jeden, jedyny, ciężarowiec Dołęga zdobył się na krytykę swego niepowodzenia, zadając sobie pytanie, czy aby na pewno nadaje się do uprawiania sportu?!

Natomiast nic do zarzucenia nie mają sobie liczne osoby towarzyszące olimpijczykom: prezesi związków, przedstawiciele resortu sportu, na czele z panią ministra, trenerzy, tragarze olimpijskiej idei z szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Pomyśleli za nich nieetatowi spece od public relations, wpadając na genialny sposób odwrócenia uwagi od klęski polskiego sportu w Londynie. Okazali się nimi wrocławscy prokuratorzy, który po raz trzeci wsadzili do ciupy Ryszarda Forbrichta, czyli słynnego „Fryzjera”! Wznowiona, nie bez kozery, telenowela o korupcji w polskim futbolu, nie tylko pozwoli zapomnieć o londyńskiej traumie, ale rozpali na nowo debatę o sposobach rozpierdolenia tej „bandy piłkarskiej”…

Ryszard Niemiec 


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty