Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne > Wiadomości inne
RYSZARD NIEMIEC o bokserskim dziwowisku w Rzeszowie2013-04-21 12:12:00 Ryszard Niemiec

LEKCJA GIMNASTYKI (182)

Wielka profanacja


Trzeba mieć nie po kolei w głowie, a przede wszystkim nie mieć sumienia, żeby wybrać miasto Rzeszów nad Wisłokiem na miejsce zorganizowania imprezy bokserskiej, w której farsa ściga się z jawnym oszustwem! Występy większości tak zwanych zawodowych pięściarzy, w ramach gali „Wojak Boxing Night”, zlokalizowano tam dlatego, że hala sportowa na Podpromiu mieści prawie 5-tysięczną widownię, co oznacza, że na tylu właśnie naiwnych można liczyć, iż zapłacą sutą kasiorę za wejściówki.


Jest faktem, że Rzeszów to miasto z nie byle jakimi tradycjami pięściarskimi. Jeszcze przed wojną silne sekcje działały w Resovii, PZL-ocie, czyli powojennej Stali, a także w żydowskiej Bar Kochbie. Na terenie zachodniej Polski w 1944 roku trwała jeszcze okupacja hitlerowska, kiedy w rzeszowscy bokserzy jechali transportowym samochodem na holzgas do Lublina na spotkanie z reprezentacją tamtego miasta… Aż do pierwszej połowy lat 80-tych stalowcy dostarczali dyscyplinie znakomitych pięściarzy-reprezentantów i mistrzów Polski (Rzeźnikiewicz, Kokoszka, Brydak, Janowski, Osztab, Osetkowski…). Dyscyplina „wychowała” wytrawną, znakomicie zorientowaną w arkanach sztuki pięściarskiej publiczność. Jej resztki wygwizdały  straszliwą kompromitację sportową, jaka miała miejsce w sobotnio-niedzielną noc, za przyczyną drastycznego rozdarcia pomiędzy zapowiadanym przez organizatorów poziomem sportowym walk, a tym, co ludzie zobaczyli na ringu.


Wśród oszukanych naiwniaków pierwszą ofiarą humbugu okazał się prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, którego wypchnięto na ring przed walką Szpilki i któremu zaaplikowano sztafaż patriotyczny w postaci hymnów polskiego i ukraińskiego, kuso ubranych panienek z drzewcami narodowych flag. Wrażenie totalnego kiczu mnożył wygląd samego zawodnika, ubranego w uniform stylizowany na okrycie pensjonariusza zakładów karnych, z twarzą zakrytą chustą gangsterską z godłem narodowym w postaci Białego Orła! Zdumiewający w tym całym dziwowisku jest brak poczucia smaku u Ferenca, człowieka wielce inteligentnego i doświadczonego bywalca w przestrzeni publicznej…


Kolorystycznej mozaiki między linami dopełniała pomarańczowa fryzura niegdysiejszej gwiazdy show biznesu - piosenkarza Wiśniewskiego z „Ich troje”…  Pojedynek Szpilki poprzedzały świadomie organizowane reklamiarskie utwory medialne, a wśród nich najbardziej kłamliwa pochodziła z ust trenera Fiodora Łapina. "Choć Artur jest młody, to chcemy, żeby sprawdził się w konfrontacji z mocnymi rywalami, a nie tylko „nabijał” rekord nokautami ze  słabeuszami. Bidenko to chyba najmocniejszy przeciwnik dla „Szpili” z jakim dotąd się zmierzył” - oznajmił Łapin, a to, co się działo na ringu zadało kłam jego świadomej dezinformacji. Taras Bidenko z Ukrainy do Rzeszowa chyba przyszedł na nogach, by zaoszczędzić na kosztach podróży. Nie stać go też było na bokserskie obuwie, ale spodziewał się, że jest szansa wystąpić w ringu w trampkach. Istnieje też uzasadnione podejrzenie, że gościu przybył bez jakiegokolwiek sprzętu wskazującego na chęć stoczenia walki. Już w drodze z szatni na ring, sprawiał wrażenie straceńca, nie przejawiającego nie tylko ochoty do walki, ale i do życia. Przez 3 minuty był w pełnym odwrocie, ale po oberwaniu paru niegroźnych lewych cepów Szpilki, zaczął symulować kontuzję stawu kolanowego i w tym momencie z hukiem pękł balon, nadmuchany bezczelną konfabulacją organizatorów!


Potem następowała denerwująca akcja, mająca na celu przykrycie fatalnego finału tego wielkiego obciachu. Szpilka w swoim knajackim stylu zwrócił się do publiczności z przeprosinami za sprawiony zawód, przy okazji prosząc o modlitwę za brata(?), co w zestawieniu z solidarnościowym pozdrowieniem do więzienia dla boksera „Cygana”, na jakie pozwolił sobie Paweł Kołodziej po swojej walce, uczyniło jego prośbę o odmawianie koronki okrutnym dysonansem natury moralnej. Przy okazji rumieniec wstydu wypełzł mi na oblicze, jako że w człowieku z mikrofonem, który umożliwił obu bokserom hucpiarskie wypowiedzi, rozpoznałem Pawła Wójcika (Polsat), mego powinowatego i syna niezwykle wrażliwego ojca, kolegi z dzieciństwa śp. Romka W. Wspomnianemu Kołodziejowi wynaleziono wyranżerowanego do cna weterana boksu podobno z Jamajki, zawodowca, specjalizującego się w rzemiośle piekarniczym. Mógł on zagrozić naszemu zawodnikowi tylko wtedy, gdyby wziął do ringu stalowy, bo drewnianym by nic nie zdziałał, pogrzebacz… Nie zadał przez 8 rund ani jednego silniejszego ciosu, a jedyne co potrafił to nieustanne balansowanie ciałem, to w lewo, to w prawo, co wcale nie świadczy o finezyjnej koordynacji ruchów, a raczej o początkach choroby Parkinsona!


Rzecz jasna, moje opinie na temat „Wojak Boxing Night” zrodziły się na kanwie oglądania telewizyjnej transmisji w Polsacie. Jej najbardziej pozytywną stroną pozostaje warsztat komentatorski red. Andrzeja Kostyry, któremu pomagał trener Gmitruk… Bijąca z każdego zdania redaktora empatia do protagonistów imprezy zdołała czynić z niektórych surowych osiłków ringowych, nadających się raczej do walk na festynie w Straszydlu pod Rzeszowem, co najmniej następców braci Kliczków. Nie jest winą Kostyry, że niedowiarkowie na widowni gwizdami obwieszczali swoje zdanie odrębne…


Ryszard Niemiec


Ryszard Niemiec



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty