Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne > Wiadomości inne
Adamek już może przebierać w ofertach2009-10-25 11:49:00

Andrzej Gołota "wykradł" limuzynę, którą miał na walkę jechać Dariusz Michalczewski, ale już  sali w sobotni wieczór Polsat Boxing Night nie mógł zrobić nic, by odebrać zwycięstwo Tomaszowi Adamkowi. Nokaut w piątej rundzie, w wypełnionej po brzegi hali Atlas Arena w Łodzi oznacza bokserską zmianę warty w hierarchii zawodowego boksu.


Odchodzi Gołota, który przez ostatnie 15 lat był symbolem polskiego pięściarstwa, a nadchodzi era Adamka, który już kilkanaście godzin po zakończeniu walki mógł przebierać w intratnych propozycjach. Zanim jednak przyjdzie czas na ustalanie rywali i podział pieniędzy, popatrzmy jak polską Walkę Stulecia widzieli jej główni aktorzy: Andrzej Gołota i Tomasz Adamek oraz ich trenerzy - Sam Colonna i Andrzej Gmitruk:

Tomasz Adamek: - Nigdy nie zapomnę tego momentu. Walczyć przed prawie 17-tysięczną widownią, przeciwko komuś, kto jest polską legendą i stoczył tyle pasjonujących walk, to wspaniałe. Teraz moja kolej. Pokonując Gołotę chciałem pokazać, że potrafię przewracać nawet tych wielkich, 115-kilogramowych bokserów z wagi ciężkiej. Parę razy mnie trafił, kilka razy nawet mocno, ale - jak chyba wszyscy widzieli - szczękę mam silną nie tylko wtedy, kiedy biją mnie rywale z junior ciężkiej.
Nie traktowałem tej walki w sposób osobisty, bo tego nie robię i to przeszkadza. Nie zależało mi na nokaucie, choć wiadomo, że tego oczekuje się od zawodników w wadze ciężkiej. Czekałem na właściwy moment, rozkładałem siły w ten sposób, żeby eksplodować we właściwym momencie. Dlatego nieco zwolniłem tempo w drugiej i trzeciej rundzie, żeby uśpić czujność Andrzeja. Trener Gmitruk ciągle powtarzał mi, żebym nie był zbyt pewny siebie, nie zapomniałem o tym ani przez sekundę. Nie miałem ani przez chwilę wątpliwości jak ta walka się skończy i dziękuję Andrzejowi, że zgodził się ze mną walczyć. Gołota miał 116 kilogramów, jego cios boli, ale ja chyba udowodniłem, że mając niemal 20 kilogramów mniej, można być efektownym. Nie znaczy to jednak, że rywale z junior ciężkiej mogą się cieszyć. Jeśli znajdą się stacje i pieniądze, wrócę do tej wagi i nadal będę nokautował.
Teraz wracam do Stanów, odpocznę przez kilka tygodni i będę czekał na następną walkę. Taką mam naturę, że nie umiem wysiedzieć w domu bezczynnie dłużej niż przez miesiąc. Kocham moje życie w Stanach, córki i żonę, ale do ringu też mnie ciągnie.

Andrzej Gmitruk:
Nie byłem zupełnie zaskoczony tym, co pokazał Tomek przeciwko Andrzejowi. Dokładnie takiego Gołoty się spodziewaliśmy. Bądźmy szczerzy, po pierwszym nokdaunie było po walce, zostało tylko pytanie, kiedy pojedynek się skończy. Adamek potrafił tak bezlitośnie wykorzystać każdą słabość Andrzeja, że chwilami żal było na to patrzeć. Dokładnie to, co zakładaliśmy, na treningach pokazał w Łodzi. Gołota krył się za wysoką garda, to Tomek bił go po korpusie, a kiedy tylko opuścił ręce, były serie na głowę. To chyba największa zmiana w jego stylu walczenia Adamka - nie bije się bez sensu, wybiera idealny moment. No i jego wyczucie momentu do ataku. Ja go tego nie nauczyłem, bo z tym trzeba się urodzić. Andrzej chciał Tomkowi urwać głowę, walczył emocjami. To zawsze zły pomysł, a przeciwko Adamkowi to musiało się źle skończyć. Czapki z głowy przed Andrzejem - walczył tak długo jak tylko mógł.

Andrzej Gołota, który do hotelu wrócił krótko po trzeciej nad ranem po wizycie w miejscowym szpitalu, gdzie zakładano mu szwy na rozbite prawe oko: Nie mogę uwierzyć w to co się stało i jak łatwo przegrałem tę walkę. Zacząłem źle, później było jeszcze gorzej. Jak mogłem wygrać walkę z Adamkiem, kiedy zostawiłem mu całą inicjatywę, tylko się broniłem, a on atakował? Nie wiem co będzie dalej, może już czas skończyć z boksem? Może już się do tego nie nadaję? Ciężko, naprawdę ciężko trenowałem, ale to się to nie przekładało ani na sparingi przed Łodzią, ani na walkę z Adamkiem.

Sam Colona:
Nie wiem, jak to się stało, że Andrzej jeszcze kilkanaście minut przed wyjściem na ring dobrze się ruszał, podczas walki z cieniem ręce chodziły mu jak maszyny. Pierwszy nokaut ustawił walkę, a potem Andrzej zaczął być trafiany zbyt wielką liczbą ciosów, by mieć szanse na zwycięstwo. Chciałem rzucić ręcznik i go poddać na kilkadziesiąt sekund przed tym, jak sędzia ringowy skończył walkę. Nie wiem, czy on wróci na ring. To tylko jego decyzja, kariery przecież nie musi się wstydzić.
Przemek Garczarczyk, ASInfo, Łódź


adamek.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty