Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Inne > Wiadomości inne
Koszmarne wypadki im nie przeszkodziły2011-02-07 08:19:00

Hermann Maier, Marek Saganowski, Bobby Charlton – co łączy ich z Robertem Kubicą? Oni również ulegli swojego czasu koszmarnie wyglądającym wypadkom. Wrócili jednak do sportu, choć nie wszyscy dawali im na to szanse. A do tego odnosili sukcesy. Nie tylko zresztą oni.


– Nic nie daje takiej wolności jak jazda na motocyklu. Jadąc czuję,jak bym był w innym świecie. Odreagowuję stres związany z moim zawodem i ładuję akumulatory – tłumaczył swojego czasu Saganowski, dla którego ta forma odreagowania stresu mogła zakończyć się tragicznie. W kwietniu 1998 r. prowadzona przez niego honda zderzyła się z mercedesem (przy prędkości 150km/godz.). Piłkarz w ostatniej chwili uniósł w górę przednie koło motocykla, czym najprawdopodobniej uratował sobie życie. Nie uniknął jednak złamania kości łokciowej ręki, kości strzałkowej i rozerwanych więzadeł w kolanie oraz... poparzenia pośladków, bo po upadku przejechał nimi kilkadziesiąt metrów po asfalcie. Zaraz po wypadku niewielu dawało mu szanse na powrót do wyczynowego sportu, a jednak się udało. Choć potrzebne były trzy operacje. Zagrał nawet z reprezentacją Polski w finałach Euro 2008. Do dziś trwają jednak spekulacje, jak daleko mógłby zajść, gdyby nie wypadek.

 

Jeszcze bardziej spektakularny był przypadek Maiera. Austriacki narciarz wydawał się niezniszczalny – w 1998 r. zaliczył koszmarny upadek na trasie biegu zjazdowego, podczas Igrzysk Olimpijskich w Nagano. W pierwszej chwili wszyscy myśleli, że skręcił kark, a on wstał i... zdobył złote medale w supergigancie i gigancie. Trzy lata później, jadąc na swoim harleyu-davidsonie, zderzył się z mercedesem. Upadając, zahaczył w dodatku nogą o zderzak samochodu, doznał otwartego złamania. Cudem uniknął amputacji, a półtora roku później... znów wystartował w Pucharze Świata. Zdobył nawet dwa kolejne medale olimpijskie w 2006 r. w Turynie. Srebrny i brązowy.

 

Chyba czuwa nade mną anioł – opowiadała naszym wysłannikom w Vancouver Ewelina Staszulonek. Trzy lata wcześniej, podczas treningu we Włoszech, nasza saneczkarka doznała otwartego złamania lewego podudzia. I to obu kości. Część z nich była dosłownie zmielona, jakby dostała się pod hydrauliczną prasę. Część lekarzy była zdania, że nie ma szans, by kiedykolwiek się zrosły. W sezonie 2008/2009 Staszulonek znów jeździłana sankach, a na igrzyskach zajęła ósme miejsce. Z kolejnych chce wrócić z medalem. Mniej szczęścia miał rodak Maiera Matthias Lanzinger. Po upadku na stoku w 2008 r. jego nogi nie udało się uratować. Co ciekawe, on też wrócił. Startując z protezą, wziął udział półtora roku później w zawodach niższej rangi, ale dla pełnosprawnych sportowców (w Kitzbühel).

 

Cudem uniknął śmierci Bobby Charlton. Był jednym z nielicznych, którzy przeżyli monachijską katastrofę samolotu w 1958 r., w której zginął prawie cały zespół Manchesteru United. Przeżył, a 10lat później wygrał z "Czerwonymi Diabłami" Puchar Europy (obecnie Liga Mistrzów). W 1966 r. zdobył również z Anglią mistrzostwo świata. Nie tak znowu dawno temu czołówkę z samochodem zaliczył również kolega po fachu Kubicy Mark Webber. Jechał... rowerem. Na szczęście „tylko” się potłukł i złamałnogę.

 

Hubert Zdankiewicz (Polska The Times)





więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty