Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Sportowa Małopolska
Jak Wisła walczyła o Ligę Mistrzów (część 1)2011-06-10 19:51:00

Urlopy piłkarzy Wisły Kraków dobiegają  końca. Po nich ruszą przygotowania pod kątem eliminacji do wymarzonej Ligi Mistrzów, w której drużynie nigdy nie udało się zagrać.  Zapraszamy do przypomnienia sobie, jak wiślacy pukali do bram tych elitarnych rozgrywek. Część 1.


Sensacyjne prowadzenie


 

Kiedy w 1998 roku Bogusław Cupiał  stał się właścicielem Wisły, w perspektywach pojawiły się hasła walki o Ligę Mistrzów. W sezonie 1998/99 zespół został mistrzem Polski, ale po wydarzeniach podczas meczu ówczesnego Pucharu UEFA z FC Parmą został wykluczony z rozgrywek europejskich. Poprzez to pierwsza szansa na przedostanie się do elity pojawiła się w 2001 roku.

 

Los nie oszczędził krakowian w losowaniu, bowiem przydzielił jej słynną FC Barcelonę. Niewątpliwie był to rywal niezwykle atrakcyjny, ale zarazem arcytrudny do wyeliminowania. A apetyty były spore, bo przecież włodarzom klubu udało się zachować szkielet drużyny po mistrzowskim sezonie. Odszedł jedynie utalentowany Radosław Kałużny, lecz od dłuższego czasu deklarujący chęć spróbowania się w silniejszej lidze. Jako że z niewolnika nie ma pracownika, wiślackie otoczenie szybko pogodziło się z tym faktem.

 

Dzień Patera


 

– Jak spaść, to z wysokiego konia –  skwitował nadchodzącą konfrontację z katalońskim gigantem trener Franciszek Smuda. Barcelona miała w swoim składzie między innymi słynnych Patricka Kluiverta, Rivaldo, Marca Overmarsa, Luisa Enrique, wschodzącego Xaviego Hernandeza czy Patricka Anderssona, który kilkanaście tygodni wcześniej, jeszcze jako gracz Bayernu Monachium, triumfował w Lidze Mistrzów. Wielkich nadziei na awans nikt sobie nie robił, ale sami piłkarze pałali niebywałą chęcią, by utemperować pewnych siebie Hiszpanów.

 

Na stadionie przy Reymonta dawało się wyczuć podekscytowanie widzów, ale co ciekawe na trybunach nie zasiadł komplet. Dla wielu barierą okazały się wygórowane stawki biletów. Kto jednak sięgnął głębiej do kieszeni, na pewno tego nie żałował.

 

Instynkt „Franka”


 

Wisła zaciekle atakowała od pierwszego gwizdka. Na lewym skrzydle szalał pozbawiony jakiejkolwiek presji Kamil Kosowski, który z resztą asystował przy drugim trafieniu Grzegorza Patera. Wisła trzykrotnie wychodziła na prowadzenie, ale ostatecznie goście zwyciężyli 4-3. Dopisało im przy tym szczęście, ponieważ dwie bramki padły po rzutach karnych. W rozegranym dwa tygodnie później rewanżu Barcelona wygrała 1-0, a autorem decydującego trafienia okazał się Luis Enrique w 73. minucie. Graczem spotkania śmiało można było okrzyknąć Artura Sarnata, dzięki któremu nie skończyło się na pogromie.

rb

 




2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty