Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Reprezentacja
Polska zasłużenie pokonała Węgry, tylko kibice nie przyszli...2011-11-15 22:26:00

Piłkarska reprezentacja Polski wygrała w Poznaniu z Węgrami 2-1 w ostatnim meczu w tym roku. Przy świecących pustkami trybunach gola zdobył Paweł Brożek, drugiego Węgrzy strzelili sobie sami. - Mieliśmy mnóstwo sytuacji, trzeba je wykorzystywać - podkreślał po spotkaniu Franciszek Smuda.


Polska - Węgry 2-1 (1-0)

1-0 Paweł Brożek 36

1-1 Priskin 78

2-1 Vanczak 85, samob.

Żółte kartki: Tozser, Varga.

POLSKA: Fabiański - Wojtkowiak (83 Gol), Wasilewski, Głowacki (58 Piszczek), Komorowski - Błaszczykowski, Matuszczyk (46 Murawski), Dudka (65 Jodłowiec), Mierzejewski (73 Obraniak), Rybus - Paweł Brożek (66 Lewandowski).
WĘGRY: Bogdan - Varga, Vanczák, Juhasz, Priskin (80 Feczesin), Laczko, Dzsudzsak, Tozser (46 Elek), Sandor (46 Hajnal), Gera, Koman.

 

Afera koszulkowa wyraźnie zniechęciła kibiców do przyjścia na stadion w Poznaniu. Na apel o wsparcie odpowiedziało zaledwie kilka tysięcy fanów.

 

Smuda sporo zmienił w składzie w porównaniu do meczu z Włochami,chcąc przyjrzeć się jeszcze raz możliwościom szerszej grupy zawodników. Polacy zaczęli z animuszem, zaraz na wstępie obok bramki strzelał Błaszczykowski, a za chwilę Mierzejewski strzałem w boczną siatkę wieńczył uderzeniem w górną część bocznej siatki.

 

W 12 min Polacy mogli zrobić pożytek z rzutu wolnego, ale po dośrodkowaniu z niego Mierzejewskiego, Wasilewski nie zdołał oddać dobrego strzału.

W 18 min pierwszy raz interweniował Fabiański, po akcji Vargi strzelał z kilkunastu metrów Koman. Polski bramkarz pewnie wyłapał soczyste uderzenie.

 

W 24 min przed bramkową szansą stanął Mierzejewski, znów z rzutu wolnego. Mocno bita piłka została wybita przez Bogdana. Zaraz potem bohaterem dwóch bramkowych szans był Paweł Brożek. W pierwszej strzelił nad bramkę po dobrym prostopadłym podaniu, w drugiej zwiódł jednego rywala, ale drugi go zablokował.

 

Trzeciej szansy były wiślak już nie zmarnował. Po prawej stronie Mierzejewski odebrał piłkę, podał krótko do Błaszczykowskiego, ten podciągnął w pole karne i odegrał znów piłkę do Mierzejewskiego. Piłkarz Trabzonsporu uderzył tak mocno, że Bogdan mógł tylko odbić piłkę, czyhał na nią Brożek i z paru metrów  dobił do bramki.


Przed przerwą zakotłowało się jeszcze w polskim polu karnym, ale bez konsekwencji. Polacy zasłużenie prowadzili po pierwszej połowie.

 

W dwóch wcześniejszych sytuacjach zabrakło zimnej krwi, trzecia szansa była już łatwa, ale cieszę się z bramki - mówił w przerwie strzelec gola. - Chcielibyśmy pokusić się o więcej bramek.

 

Bardzo szybko ta zapowiedź miała szansę się zmaterializować. Wojtkowiak z prawej strony idealnie podał do nadbiegającego przed bramkę Mierzejewskiego, ten strzelał bez zastanawiania się, ale bramkarz Węgrów zdołał intuicyjnie wybić piłkę.

 

W 51 min trudny moment przeżył Fabiański. Wypuścił piłkę z rąk po tym jak dogrywał ją w pole karne Priskin, ale zaraz ratował się blokując strzał Hajnala.

 

W 58 min Brożek mógł podwyższyć prowadzenie Polaków. Z prawej strony dobrze podawał Błaszczykowski, ale przed polskiego napastnika wcisnął się obrońca i przejął piłkę tuż przed tym jak Brożek chciał strzelać.

W 62 min błąd obrońców naprawiał Fabiański, łapiąc piłkę po strzale Priskina z 14 m.

 

Po 65 minutach gry boisko opuścił Brożek, a na boisko wszedł Lewandowski. Po paru minutach gry miał świetną szansę. Po krosowym podaniu na prawej stronę piłkę dostał Piszczek, dograł przed bramkę, piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od jednego z Węgrów i trafiła do Lewandowskiego, która z 5 metrów główkował wysoko ponad bramkę.

 

Im bliżej było końca, tym groźniej poczynali sobie Węgrzy i efekt tego poczuli Polacy w 78 min. Po akcji prawą stroną Eleka i jego dograniu w pole karne strzałem z pierwszej piłki pokonał Fabiańskiego Priskin.

 

Nabrali odwagi Węgrzy, za chwilę mieli jeszcze dwie bramkowe szanse, po jednej złapał piłkę Fabiański,  w drugiej strzał był niecelny.

 

Ponowne wyjście na prowadzenie Polacy zawdzięczali parze Borussii Dortmund. Błaszczykowski odważnym przebojem wdarł się w pole karne, utrzymał przy piłce mimo nacisków trzech rywali i zdołał wzdłuż końcowej linii dograć na bliższy słupek, tam był Lewandowski i tak naciskał Vanczaka, że ten próbując wybić piłkę z bliska wepchnął ją do własnej bramki.


Lewandowski miał szansę na osobiście zdobytego gola za chwilę, strzelał mocno w górny róg bramki, wybił piłkę Bogdan.

 

- Mieliśmy mnóstwo sytuacji, szkoda, że nie  zdołaliśmy ich wykorzystać, Mam zastrzeżenie do straconej bramki, takich nie możemy stracić. Dobrze, że tworzymy sytuacje, dobrze, że je mamy, ale lepiej byłoby je wykorzystywać. Ale taka jest piłka, ta świeża murawa nam nie pomagała. Jak podsumuję ten rok? Na pewno gramy lepiej, chociaż są momenty, gdy za łatwo tracimy piłkę, gramy za mało agresywnie w pressingu. Nad tym trzeba pracować - oceniał Franciszek Smuda.

 

Pochwalił Pawła Brożka: - Widać, że to jest prawdziwy napastnik. Czasami przez 90 minut jest niewidoczny, ale strzela gola. Dzisiaj wykonał swoje zadanie. Starał się, ale podobnie jak z Matuszczykiem, widać, że brakuje mu gry w klubie.

Sándor Egervári, trener reprezentacji Węgier ocenił, że jego zespół zasłużył na remis, po bo słabej pierwszej połowie, w drugiej zagrał już lepiej: - Przejęliśmy inicjatywę, szkoda, że straciliśmy bramkę w końcówce.

ST


kapita.jpg
1.jpg
3.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty