Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
Dwie różne rozmowy, „Garbarze” konkretnie przemówili po przerwie

Po dramatycznym meczu w Libiążu przewaga Garbarni nad Unią Tarnów znów wynosi pięć punktów. „Brązowi” byli do pauzy w nieszczególnym położeniu, ale po zmianie stron potrafili zdecydowanie odmienić losy bardzo ciekawego spotkania.

Janina Libiąż - Garbarnia Kraków 1-3 (1-0)

1-0 Snadny 13

1-1 Marcin Siedlarz 55

1-2 Szewczyk 70

1-3 Kozieł 90+2

Sędziowali: Sebastian Widlarz oraz Marek Skrzypczak i Konrad Chylewski (Wadowice). Żółte kartki: Jesionowski, Hejnowski, Sosnowski - Sepioł. Czerwone kartki: Sosnowski (71, druga żółta), Hejnowski (89, druga żółta). Widzów 800.

JANINA: Stambuła - Kania, Jesionowski, Szafran, Hejnowski, Sosnowski, Szlęzak, Ficek (75 Ojirogbe), Witoń (60 Niewiedział), Ząbek (60 Pactwa), Snadny (64 Jamróz).

GARBARNIA: Jękot - Mateusz Siedlarz, Szewczyk, Pluta, Chodźko, Kmak (83 Przeniosło), Zelek (73 Kozieł), Kalemba (57 Sepioł), Marcin Siedlarz, Stokłosa (46 Haxhijaj), Praciak.

 

 

Garbarnia lepiej rozpoczęła mecz i szybko miała dostateczne powody, aby upominać się o podyktowanie rzutu wolnego tuż przed linią 16. Był wówczas faulowany Kmak. W 13. minucie objęli prowadzenie gospodarze. Oko w oko z Jękotem znalazł się Snadny, bramkarz „Brązowych” wprawdzie sparował piłkę, ale zagrożenie wcale nie minęło. Snadny błyskawicznie pdniósł się z murawy i z ostrego kąta trafił do celu. Był to test na szybkość reakcji a zarazem terenowej orientacji w konkretnym momencie. Tylko Snadny zdał ten egzamin.

 

Dla lidera trzecioligowej tabeli rozpoczęły się w tym momencie schody. Trzeba się było na nie mozolnie wdrapywać. A jednocześnie bardzo uważać, aby z nich nie spaść. Przed graczami Janiny otworzyła się w sposób jak najbardziej naturalny możliwość gry z kontry. Czyli sięgnięcia po główną broń. Podopieczni Wojciech Skrzypka wprawdzie nie wypracowali sobie stuprocentowej okazji, ale kilka akcji był groźnych, bądź nawet bardzo groźnych. Byłby w znakomitym położeniu Snadny, gdyby nie został odgwizdany ofsajd, zresztą ewidentny. W polu karnym znalazł się Szlęzak, lecz się zagubił. Z lewej flanki źle dogrywał piłkę Ząbek. Po strzale Ficka zyskali gospodarze korner. Z kolei Szlęzak bardzo niebezpieczne zagrywał wzdłuż bramki, Sosnowski trafił w boczną siatkę, zaś obok celu uderzał Ząbek.

 

Szybka utrata gola najwyraźniej wybiła Garbarnię z konceptu. Nie oznaczało to bynajmniej, że Stambuła mógł całkiem zbijać bąki. Równo po dwóch kwadransach Stokłosa rzucił prostopadłe podanie do Praciaka i pod bramką Janiny by bito na alarm, gdyby w górę nie poszła chorągiewka liniowego asystenta. W 38. minucie bardzo groźnie szarżował Marcin Siedlarz i ostatecznie uderzył nad poprzeczką. Krótko przed pauzą Stokłosa wprawdzie uprzedził głową Stambułę, ale strzał nie miał odpowiedniej mocy. Zresztą „nie było z czego”...

 

W przerwie trener Krzysztof Szopa dokonał zmiany. Wprawdzie jednej, za to kluczowej. Nominalnie defensywnej, w istocie pozwalającej obrać zdecydowany kurs do przodu. Miejsce Stokłosy zajął Haxhijaj i to on został partnerem Szewczyka na środku obrony. Na jej lewą stronę przesunięty został Pluta, a do tej pory tam grający Chodźko przeszedł do przodu. Gra natychmiast zaczęła zazębiać się, jakościowo była o dwie klasy lepsza niż do pauzy.

 

Dynamiczny rajd Marcina Siedlarza jeszcze nie odniósł skutku. Po centrze Kmaka „główkował” z kąta Praciak i piłka wylądowała w rękach Stambuły. Ale w 55. minucie Chodźko zaadresował kapitalne podanie do Marcina Siedlarza i ten bezapelacyjnie trafił do siatki. Mecz rozpoczął się od nowa, ale już w całkiem innym układzie sił.

 

Wprawdzie w 62. minucie groźnie strzelał Ficek, lecz w natychmiastowej odpowiedzi Stambuła z największym trudem przerwał szarżę Chodźki. Osiem minut później z wolnego dośrodkowywał Marcin Siedlarz i zaadresował podanie na tzw. długi róg. Tam znajdujący się Szewczyk skorzystał ze słusznego wzrostu i głową ulokował piłkę w przeciwległym rogu. Po chwili Janina poniosła następną stratę, tym razem kadrową. Po sfaulowaniu Marcina Siedlarza w środkowej strefie boiska drugą żółtą kartkę ujrzał Sosnowski i musiał udać się do szatni.

 

Gra toczyła się pod absolutne dyktando Garbarni. W 78. minucie Kmak zacentrował do Marcina Siedlarza, ale ten nie miał sposobności dostatecznie silnego skontrowania piłki głową. Pod przeciwną bramką Jękot poradził sobie z groźnym strzałem Szlęzaka. Marcin Siedlarz mógł podwyższyć wynik po akcji Kozieła, wolej przeszedł nad poprzeczką. Za chwilę śladem Sosnowskiego podążył Hejnowski, również ukarany drugą żółtą kartką. W sytuacji sam na sam ze Stambułą znalazł się bardzo aktywny Kozieł i górą był bramkarz gospodarzy. Ale już w przedłużonym czasie meczu było odwrotnie. Sepioł popisowo zagrał do Kozieła i ten nieuchronnie przelobował Stambułę.

 

Zwycięstwo Garbarni bezdyskusyjnie zasłużone. Wywalczone w pocie czoła i w dyskomforcie wynikającym z niekorzystnego wyniku do przerwy. Drużyna zagrała z ogromną ambicją, oddać to trzeba każdemu. A już postawa Kmaka w trakcie nieustannego toczenia twardych, atletycznych pojedynków na prawej flance - wręcz heroiczna. Albo, w środkowej strefie boiska, do często uprzedzającego rywali młodego Zelka.

 

Janina bardzo groźna do pauzy, kiedy była rozhulana przy wyprowadzania kontrakcji. W drugiej połowie libiążanie gaśli z każdą minutą, wobec siły piłkarskich argumentów Garbarni. I jeszcze o pracy arbitra. Była ona niestety słaba, choć krzywdy nie wyrządziła. Ani sprawiedliwemu wynikowi, ani tylko jednej ze stron. Warto o tym pamiętać.

JC

 

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty