Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2010/2011 > Seniorzy > III liga (Kraków-Kielce)
Beskid Andrychów zastopował Libiąż!

 

Spora niespodzianka w Libiążu, gdzie Janina Libiąż jako wicelider tabeli przegrała z Beskidem Andrychów. Zwycięstwo gości było ze wszech miar zasłużone.

 

Janina Libiąż - Beskid Andrychów 0-2 (0-1)

0-1 Kozioł 23

0-2 Chowaniec 64

Sędziował Maciej Koster (Kraków). Żółte kartki: Hejnowski, Kania, Snadny - Góra, Kaczmarczyk, Chowaniec. Widzów 850.

JANINA: Stambuła - Ficek, Ojirogbe (46 Nahle), Szafran, Hejnowski, Jamróz (46 Ortman), Kania (70 Niewiedział), Szlęzak, Ząbek, Snadny, Witoń (70 Adamczyk).

BESKID: Góra - Kaczmarczyk, Kruk, Nowicki, Kliber, Knapik, Strojek (90 Zając), Chowaniec, Kmieć (73 Cecuga), Kozioł, Fryś (77 Rzeszutko).

 

 

W rundzie jesiennej Janina pokonała Beskid w Andrychowie 3-2, ale teraz było zupełnie inaczej. Podopieczni Mirosława Kmiecia wypunktowali drużynę Wojciecha Skrzypka, który był wyraźnie zdegustowany postawą swoich piłkarzy. - Zawsze podkreślam, że jeśli brakuje umiejętności, to trzeba na boisku zostawić serce i zdrowie. A tego dziś nie było. Ponadto zmarnowano kilka doskonałych sytuacji. W efekcie przyszła porażka. Aby nie było wątpliwości: w pełni zasłużona. Beskid był dziś bardziej zdeterminowany. Bardziej chciał wygrać mecz. I to zrobił.

 

Jeszcze przy stanie bezbramkowym świetną okazję mieli wspólnie Witoń i Snadny, lecz nic z tego nie wyszło. - Pewnikiem zapatrzyli się na na wczorajsze zabawy napastników Barcelony w Madrycie... - skomentował trener Skrzypek. Wkrótce Beskid objął prowadzenie. Przyspał Ojirogbe, po nieporozumieniu obu stoperów Janiny dołożył nogę do piłki Kozioł. Andrychowianie wcale na tym nie poprzestali. Wcześniej groźnie, choć niecelnie, uderzał z dystansu grający trener gości, Kmieć. Z kolei Stambuła wybronił dwa niebezpieczne strzały, m. in. Kozioła. Pod przeciwną bramką zmarnował okazję wyraźnie niedysponowany Witoń, zaś Góra obronił strzał Szlęzaka.

 

Dwie zmiany dokonane w przerwie meczu przez trenera Skrzypka nie odniosły skutku. Choć powinno być inaczej, bo znajdujący się cztery metry przed bramką Beskidu Witoń zamiast do siatki trafił piłką w Górę. Na 2-0 podwyższył konkretnym strzałem Chowaniec. Podobnie jak przy pierwszym golu, nieszczęście gospodarzy rozpoczęło się od... wyrzutu piłki z autu.

 

Janina próbowała zmienić niekorzystny stan rzeczy. M. in. przy przewadze liczebnej (układ 4 na 2) Ząbek zamiast dogrywać zdecydował się na strzał. Akurat niecelny... Ale to Beskid trzymał kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. I solidnie zapracował na dzisiejszy sukces w Libiążu.

 

- Tak, naszą postawę cechowała ogromna determinacja i  waleczność. Pełen najwyższego szacunku jestem dla Michała Klibera, który dotrwał do końcowego gwizdka mimo nadwerężenia stawu skokowego. Michał wiedział, że w obecnej sytuacji kadrowej nie miałem nikogo na jego pozycję, więc nie zszedł z posterunku... Innym naszym atutem było żelazne trzymanie się założeń taktycznych. Zagraliśmy z konsekwencją godną uznania - skomentował trener Beskidu i zarazem jego boiskowy filar, Mirosław Kmieć.

 

JC

 

 

 

WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty