MKS Stąporków - Beskid Andrychów 0-1 (0-1)

0-1 Kliber 14

Sędziował bezbłędnie Mateusz Kowalski (Kielce). Żółte kartki: Gałązka, Polakowski, Wojasiewicz - Chowaniec, J. Cecuga. Widzów 200.

MKS: Gwizd - Cielibała (80 Malcherek), Polakowski, Rechowicz, Gałązka - Ciekalski (46 Toborek), Sinkiewicz, Rzeszowski, Plewniak (85 Ogłoza) - Kokosza, Jedynak.

BESKID: Syty - Kruk, Czarnik, J. Adamus, Kliber - J. Cecuga, Kmieć, Karcz, Knapik (86 Penkala), Chowaniec - Fryś (70 Ozimina).

Beskid kontynuuje zwycięską passę. Dziś andrychowianie pokonali w Kielcach beniaminka ze Stąporkowa i zaksięgowali kolejną zdobycz punktową.

- Mecz odbył się na murawie starego stadionu Korony. Płyta była znakomicie przygotowana, równa jak stół, aż chciało się grać. W pierwszej połowie byliśmy bezdyskusyjnie lepsi. W 14. minucie zagrałem z rzutu wolnego na krótki słupek, tam Kliber sprytnie uprzedził jednego z obrońców gospodarzy. Gol w stylu dawnych niemieckich bombardierów, Gerda Müllera albo Rudiego Völlera... W 25. minucie został sfaulowany Karcz i perfekcyjnie prowadzący zawody arbiter podyktował rzut karny. Niestety, Knapik nie trafił w światło bramki. Więcej tak klarownych sytuacji już nie stworzyliśmy, ale i tak wyraźna przewaga należała deo Beskidu.

Po przerwie wszystko runęło. Zaczęły się seryjne straty piłki, operujący długimi podaniami MKS Stąporków był coraz groźniejszy. W 65. minucie Adamus pechowo zagrał piłkę ręką i została podyktowana „jedenastka” dla rywali. Syty spisał się jednak znakomicie i obronił ten strzał. Niemal cały czas byliśmy w głębokiej defensywie, ale wynik nie uległ zmianie. Z naszych okazji wspomnieć trzeba o szansie Frysia, który po zagraniu Knapika przestrzelił z pięciu metrów. Bliski powodzenia był też Czarnik, piłka nawet wpadła do siatki, lecz został odgwizdany faul. Bez znaczenia, bo z tarczą wracamy do domu - powiedział grający trener Beskidu, Mirosław Kmieć.

JC