Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Piłka nożna > Archiwum > Małopolska 2011/2012 > Seniorzy > A klasa (Kraków I)
Cztery życzenia prezesa Prądniczanki2012-01-08 23:30:00

Rozmowa z nowym prezesem Prądniczanki Kraków, Piotrem Sędorem


Piotr Sędor – 35 lat, wychowanek Prądniczanki. Zawodnik m.in. Wawelu Kraków, Nadwiślanki Nowe Brzesko, Bibiczanki Bibice. Nadal aktywny piłkarz grający na pozycji obrońcy. Żonaty, obecnie mieszka w Michałowicach, wcześniej przez przeszło 20 lat mieszkaniec Prądnika Czerwonego. Z wykształcenia politolog, od 8 lat związany z firmą Danone, gdzie pracuje jako dyrektor w dziale sprzedaży.

- W wigilijny wieczór zebrało się liczne grono osób, dla których Prądniczanka jest czymś naprawdę ważnym...
- Cieszę się, że tak wiele osób zaszczyciło swoją obecnością i wierzę, że będzie nas coraz więcej. Tym bardziej, że o klubie jest coraz głośniej, jest coraz bardziej popularny nie tylko w dzielnicy. Generalnie misją takich klubów jak Prądniczanka jest to, by były otwarte na społeczeństwo lokalne. Najważniejsze, by zapewnić wszystkim chętnym dobrą zabawę, możliwość spędzenia aktywnie czasu i wychowania w duchu sportu i wzajemnej rywalizacji, ale z poszanowaniem drugiej osoby i przeciwnika.

- Jak możesz podsumować 2011 rok i minioną rundę pod względem sportowym?
- Był to z całą pewnością niesamowity rok ze sportowego punktu widzenia. Chyba nie zdarzyła się w 90-letniej historii klubu taka runda, żeby zespół seniorów odniósł taki sukces, nie ponosząc w rundzie jesiennej porażki. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, liczymy, że wiosna może być równie dobra. Taka sytuacja cholernie cieszy, motywuje do jeszcze większej pracy i zaangażowania w codzienny trening.
Druga sprawa, która również bardzo cieszy to fakt, że mamy w klubie rekordową liczbę zgłoszonych zawodników. Głównie chodzi o drużyny młodzieżowe. Powtórzę: dla mnie najważniejsze, by klub był otwarty na dzielnice i na osiedla, żeby przychodzili tutaj spędzać czas coraz młodsi adepci futbolu.

- Na niedawnym walnym zebraniu zostałeś prezesem Prądniczanki. Dlaczego zdecydowałeś się kandydować?
- W działalność klubową angażowałem się od dawna. Osobiście nie była mi potrzebna jakakolwiek funkcja. Namawiali mnie jednak koledzy z zespołu, trener i członkowie poprzedniego zarządu. Szczerze mówiąc fakt, że jestem prezesem jest tak naprawdę najmniej istotny. My działamy jako grono kolegów i przyjaciół, którzy chcą rozwijać jak najmocniej klub i wszystkie drużyny, jakie są w nim zrzeszone. Tutaj każdy jest prezesem...

- Nie obawiasz się o relacje z resztą zespołu, w którym nadal grasz? Przecież teraz jesteś również prezesem?
- Nie, nie obawiam się. Nie miałem jeszcze okazji spotkać się z chłopakami na boisku po tej zmianie, ale pierwszą rzeczą, jaką będę chciał powiedzieć przed rozpoczęciem zajęć, będzie prośba, żeby traktowali mnie dalej jak kolegę z drużyny. Ja przede wszystkim jestem piłkarzem, zawodnikiem. No, może piłkarzem to za dużo powiedziane... Ale jestem zawodnikiem tego klubu i to jest dla mnie najważniejsze. Jeszcze raz powtarzam, że nie ma znaczenia czy na rzecz klubu będzie działał zawodnik, kibic czy ktoś inny. Ja jestem przede wszystkim kolegą z boiska i chcę, żeby tak zostało. Moje pięć minut na boisku powoli mija, dlatego fajnie będzie płynnie przejść do innej działalności na rzecz klubu.

- Podobno razem z resztą zarządu, to jest Dariuszem Puchałą, Jerzym Starmachem, Mariuszem Ptakiem i Grzegorzem Wadowskim dość często się spotykacie?
- Spotykamy się cholernie często. W ostatnich dwóch miesiącach spędziłem w klubie więcej czasu niż w ciągu 3-4 lat od mojego powrotu tutaj. W zasadzie spotykamy się co drugi dzień. Podzieliliśmy się obowiązkami obszarowo. Każdy dba o swoją działkę i ma pełne uprawnienia do podejmowania decyzji. Zatem czy ja, czy Jurek, czy Mariusz, wszyscy jesteśmy równie ważnymi członkami zarządu. Nie ma ważnych i ważniejszych, my po prostu działamy.

- Czy ty jako prezes i wy jako zarząd macie jakieś oczekiwania wobec pierwszego i drugiego zespołu?
- Tak, mamy. Są to bardzo proste oczekiwania - BAWCIE SIĘ. Bawcie się dobrze grając tutaj w piłkę. Chcemy, żeby ta zabawa sprawiała zawodnikom i trenerom jak największą frajdę, a ta frajda jest wtedy, kiedy są zwycięstwa, więc to działa na zasadzie domina, które uruchomione z jednej strony dostarcza pewien końcowy efekt. Ale oczywiście jesteśmy tu po to, żeby realizować pewne założenia związane ze sportem. Każdy ma swoje ambicje, i trenerzy i zawodnicy. Pewnie trener Król będzie mnie za to mocno krytykował, ale uważam, że w obecnej sytuacji chcielibyśmy awansować z pierwszą drużyną. Druga drużyna robi gigantyczne postępy w stosunku do lat ubiegłych, poprawa jakości gry jest absolutnie zauważalna, więc wiem, że trener Marchewka też ma swoje ambicje. Jeśli by się udało w niedalekiej przyszłości powalczyć drugiej drużynie o awans, to zrobimy wszystko, jako zarząd, żeby jej w tym pomóc.

- Czy w klubie czuje się parcie na awans pierwszej drużyny?
- Tak naprawdę sami się nakręciliśmy wynikami. Nikt nie powiedział: „Krzysiek, masz awansować z pierwszą drużyną”. Nie, tak nie było. Po prostu swoimi wynikami sami spowodowaliśmy, że realnie myślimy o awansie. Utrzymujemy kadrę, w której na dzień dzisiejszy nic się nie zmienia, jeśli chodzi o stan osobowy. Myślimy o wzmocnieniach, głównie poszukujemy doświadczonego napastnika i młodego obrońcę, który byłby alternatywą dla pary środkowych obrońców.

- Co w klubie już się zmieniło, a co się dopiero zmieni? Jakie zarząd ma plany?
- Po pierwsze musimy zrobić bilans otwarcia. Zastanawiamy się skąd możemy czerpać dodatkowe środki na działalność sportową. Mamy bardzo ambitne plany rozpisane na najbliższe cztery lata. Chcemy znormalizować wszystkie kwestie związane z naszą halą. Chcemy zadbać o wizerunek klubu. Nasza lokalizacja w centrum Krakowa to przewaga nad innymi klubami. Powinno być nam łatwiej pozyskać piłkarzy niż drużynom z miejscowości podkrakowskich. Położenie naszych obiektów ma też wpływ na tak duży nabór do grup młodzieżowych.
Nasz wizerunek to jednak nie tylko sport. Po raz pierwszy braliśmy udział w "Szlachetnej Paczce”. Na wiosnę zaś rozpoczniemy bardzo ciekawą akcję w dzielnicy III, ale nie będę teraz zdradzał szczegółów. Myślimy też nad wykorzystywaniem nowoczesnych technologii, typu portale społecznościowe. Zapraszam na Facebooka Prądniczanki, mamy już coraz więcej fanów. Posiadamy prężnie działające strony internetowe oficjalną i nieoficjalną.

- Czy fakt, że o klubie jest głośno może mieć wpływ na pozyskanie ewentualnego sponsora?
- Oczywiście, że to pomaga. Ostatnio nawiązaliśmy współpracę z firmą BrandSport, która mocno nas zaczęła wspierać. W życie klubu zaangażowały się także inne firmy, które wcześniej jakoś nie znajdowały się na liście naszych sponsorów. Chcemy stworzyć pakiety sponsorskie. Brzmi to bardzo dumnie jak na drużynę z A klasy, ale sądzę, że mamy dużo możliwości. Posiadamy hale, powierzchnie biurowe, jest także klubowa kawiarnia, są to bardzo atrakcyjne obiekty w atrakcyjnym miejscu. Planujemy urządzić salę konferencyjną na Boboli, mogłyby ją różne firmy wynajmować, wypożyczać na sympozja, spotkania czy konferencje.
Jeśli chodzi o współpracę z Radą Miasta Krakowa i Dzielnicą III, to prężnie działa Jurek Starmach. Gdyby nie jego wsparcie, to byśmy sobie nie poradzili.

- Podobno Rada Dzielnicy przeznaczyła pieniądze na odnowienie budynku klubowego przy boisku?
- Tak, właśnie odbywa się remont dachu naszej głównej szatni. Po jego zakończeniu rozpoczną się prace nad generalną przebudową w środku. Mamy na to przeznaczone pieniądze dzięki pomocy Rady Dzielnicy III i ZIS, czyli Zarządu Infrastruktury Sportowej w Krakowie. Duża w tym zasługa Jurka Starmacha i poprzedniego zarządu, a także Daniela Brody, który mocno koło tego wszystkiego chodzi.

- Prądniczanka jest niewielkim klubem, ale za to posiada bardzo dużą liczbę grup młodzieżowych, czego inne kluby mogą pozazdrościć.
- Wychowujemy nie tylko piłkarzy, ale także ludzi. Taką funkcję przejęły kluby i szkoła od rodziców, którzy teraz są zabiegani i zajęci codziennymi obowiązkami. Mamy wielu zdolnych chłopaków, których stać na grę w wyższych ligach. Mamy zresztą już takie przykłady - Mateusz Jeleń przecież u nas zaczynał, potem grał w ekstraklasie, a po powrocie z zagranicy jest znowu z nami.
Teraz trener Rafał Jurek, który z Prądniczanką jest już od dłuższego czasu, dostarcza do pierwszego zespołu kolejnych bardzo mocnych zawodników i taką drogą klub będzie szedł. Nie będziemy ściągać zawodników za ciężkie pieniądze. My musimy jakość budować wewnątrz klubu. Taki jest nasz cel, więc zaczynamy od żaczków, czy orlików, by po pewnym czasie dojść do sukcesów w ligach juniorskich. Musimy je budować poprzez współpracę ze szkołami, co nam przyniesie kolejnych prądnickich zawodników. W 2012 roku mam nadzieję, że powstanie u nas też grupa piłkarska dziewcząt.

- Czy w niedalekiej przyszłości Prądniczanka może wrócić do czasów świetności, gdy grała w IV lidze?
- Wierzymy, że miejsce Prądniczanki jest na poziomie środka IV ligi lub czołówki V ligi. Na pewno nie dojdziemy do tego tak jak w tamtych latach, kiedy ściągaliśmy graczy z zewnątrz. Chcemy wychowywać własnych zawodników takich jak choćby Piotrek Jewuła, czy Filip Sikora, którzy już stanowią o sile pierwszego zespołu, a jednocześnie nadal są juniorami. To pokazuje, że da się i można. Dlatego bardzo się cieszę, że trener Król stawia na takich chłopaków. Ja sam miałem szczęście do takiego trenera, który razem m.in. z Danielem Brodą wyciągał nas z juniorów do pierwszej drużyny. Trener Surówka, który dał mi zagrać w pierwszej drużynie, kiedy byłem jeszcze juniorem, w dalszym ciągu odwiedza Prądniczankę.

- Nowy rok to czas życzeń...
- Mam cztery marzenia, które są jednocześnie życzeniami. Pierwszym jest awans do V ligi. Drugim - żeby dalej tak samo licznie przychodzili do nas młodzi zawodnicy, szkolili się pod okiem naszych trenerów, rozwijali się i wychowywali w tym klubie. Trzecim marzeniem jest to, żeby w klubie bez względu na to kim się jest - zawodnikiem, kibicem czy działaczem - każdy czuł się członkiem zarządu, prezesem, żeby każdy chciał pomóc. Wreszcie czwarte życzenie - żebyśmy wszyscy mieli masę zdrowia, aby te wszystkie marzenia można było realizować.

Rozmawiał Grzegorz Mastalerz (Prądniczanka)


sedor1a.jpg
sedor1aa.jpg
sedor3a.jpg


WIADOMOŚCI

2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty