Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Materiały filmowe
Tomasz Majewski: Znowu wszystkich oszukałem (video)2012-08-04 22:47:00

- Bawi mnie to, że znowu udało mi się wywalczyć medal igrzysk. Znowu w pewien sposób ich oszukałem. Mimo, że są lepsi, to znowu z nimi wygrałem. I to w tym najważniejszym konkursie. Czy za cztery lata będę w Rio? Jak będę w takiej formie i zdrowiu jak Reese Hoffa, to kto wie - mówi dwukrotny mistrz olimpijski Tomasz Majewski.


- Jak panu minęła noc po zdobyciu drugiego z rzędu tytułu mistrza olimpijskiego. Mógł pan zasnąć?

- Trudno było. Po wszystkich konkursach tak jest, bo jestem bardzo pobudzony. Mimo zmęczenia zasnąłem koło czwartej. Pospałem może trzy godziny.

- Była myśl, że trafił pan do wąskiego grona olimpijczyków, którzy dwa razy z rzędu zdobyli złoto?

- Nie, nie. To wy macie takie myśli. Ja podchodziłem do tego normalnie. I byłem zmęczony.

- Udało wam się wypracować szczyt formy na główną imprezę sezonu. Jak to się robi?

- Mamy sprawdzony system i zawsze tak jest. Nawet kiedy jakaś bardzo ważna impreza mi nie wyjdzie to i tak wiem, że jestem w formie.

- Słabo wypadli Amerykanie. Wie pan dlaczego?

- Mam podejrzenia. Tak jak cztery lata temu w Pekinie i kilka razy wcześniej - nie wytrzymali presji.

- Wystąpił pan w tej samej chuście na głowie co cztery lata temu w Pekinie. Talizman?

- Nie, mam jedną. Zakładam ją na najważniejsze starty. Można powiedzieć, że jest szczęśliwa, bo się udało.

- Jak wyglądał powrót do wioski ze stadionu?

- Piechotą szedłem. Stadion był już pusty, ja wracałem późno. Kogo spotkałem w drodze do pokoju czy na stołówkę ten składał mi gratulacje.

- David Storl bardzo mocno rozpoczął konkurs olimpijski w Londynie. Jaka była pana pierwsza myśl po jego pchnięciu na 21.84 m?

- Myślałem, żeby rzucić kulę i jechać do domu. Nie, żartuję. Cieszę się, że się pozbierałem. Bardzo się cieszę wynikiem. Z drugiej strony bawi mnie to, że znowu udało mi się wywalczyć medal igrzysk. Znowu w pewien sposób ich oszukałem. Mimo, że są lepsi, to znowu z nimi wygrałem. I to w tym najważniejszym konkursie.

- Da się porównać medale z Pekinu i Londynu? Gdzieś było łatwiej?

- Cztery lata temu atakowałem, teraz w Londynie musiałem się bronić. To dwa różne konkursy, które zupełnie inaczej się rozegrały, na zupełnie innym poziomie. Teraz też inaczej podszedłem do startu.

- Czyli jak?

- Sam dziwię się swojemu spokojowi. Emocje przyszły dopiero w ostatniej kolejce.

- Dałby pan radę pchnąć ponad 22 metry gdyby trzeba było?

- Chyba tak. Gdyby David Storl pchnął dalej w tej ostatniej próbie to pewnie i mnie by to zmobilizowało. Cieszę się, że mimo tej całej radości przed ostatnim podejściem, zebrałem się na tyle, żeby jeszcze poprawić wynik.

- Ładny gest. Pan dobrze wie jak boli porażka o centymetr, bo przegrał pan tak dwa lata temu z Andriejem Michniewiczem. Teraz więc nie chciał pan, żeby tak samo czuł się Storl?

- Dokładnie, wiem jak to boli. Nie chciałem tego zrobić Davidowi, więc pchnąłem jeszcze dalej. Trzy centymetry są do przyjęcia.

- Nie pobił pan rekordu Polski, ale wszystkie próby były ponad 21 metrów!

- To był dobry konkurs w moim wykonaniu i dobrze rozegrany.

- Po ostatnim pchnięciu wyglądał pan tak, jakby mógł jeszcze kilka razy wchodzić do koła.

- Jak jesteś mistrzem olimpijskim to wszystko możesz. A tak poważnie to byłem bardzo dobrze przygotowany.

- Pana medal chyba uspokoił Piotra Małachowskiego.

- Nie wiem, czy uspokoiłem, ale teraz nie ma wyjścia i też musi mieć medal.

- Dedykuje pan komuś ten krążek?

- Żonie i synowi.

KW/pkol.pl

Zobacz konferencję prasową z medalistami olimpijskimi w pchnięciu kulą i posłuchaj niezwykłej historii życia wicemistrza olimpijskiego Reese Hoffy (materiał PZLA)


amajewski1.jpg


2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty