Niezwykłą rozmowę odbył z dziennikarzami po meczu z Lechem piłkarz Cracovii Mateusz Żytko. Kompletnie nie wyszedł mu mecz, zawalił trzecią bramkę, ale zdobył się na ogromną odwagę, żeby najpierw wysłuchać wyzwisk kibiców pod swoim adresem, a potem nie uciec przed dziennikarzami.

Takie zachowanie polskiego piłkarza to nie jest codzienność. Po nieudanych meczach popularną metodą jest przejście obok tzw. strefy mieszanej, miejsca, gdzie zawodnicy mają obowiązek rozmawiać z mediami, i udawanie, że nie widzi się dziennikarzy. Często pomaga w tym telefon komórkowy przy uchu i udawanie, że właśnie wtedy toczy się niezwykle ważną rozmowę.

Mateusz Żytko zdobył się na akt odwagi i zgodził na bardzo osobistą analizę, która jest wielką rzadkością w piłkarskim świecie. - Nie chleję, nie imprezuję, w domu wszystko poukładane, trenuję uczciwie, szanuję tę pracę, a tu takie rzeczy robię. Leżałem na podłodze po meczu dwie godziny i myślałem, czemu tak jest. Czemu w meczach u siebie mi się to zdarza. Musiałem się podnieść i na klęczkach do was wyjść. Biję się w piersi, choć teraz czuję się jak mniej niż zero. Rozumiem kibiców, że mnie wyzywają. Mogę ich tylko przeprosić, choć pewnie niewiele ich to teraz obchodzi - mówił dziennikarzom kompletnie załamany piłkarz.

Spotkanie zarejestrowała kamera serwisu TerazPasy.