Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej
Podhale wygrywa w Tychach, Cracovia wywalczyła bonus z Zagłębiem2010-01-26 20:42:00 AnGo

W dzisiejszej kolejce Polskiej Ligi Hokejowej najciekawiej było w Tychach, gdzie udało się Podhale i wygrało 4-3 strzelając zwycięskiego gola na trzy sekundy przed końcową syreną. W Krakowie "Pasy" nie miały problemów z Zagłębiem i zapewniły sobie bonus z sosnowiczanami.


Cracovia - Zagłębie Sosnowiec 6-3 (2-1, 2-0, 2-2)

1-0 Drzewiecki - Musial - Radwański 4:00
1-1 Podsiadło - M. Kozłowski - G. Da Costa 6:05
2-1 L. Laszkiewicz - Biela 8:51
3-1 L. Laszkiewicz - Csorich - D. Laszkiewicz 24:12
4-1 Radwański - Musial - Łopuski 35:55 w przewadze
5-1 Musial 44:28
5-2 Bernat - Różański 46:18 w przewadze
6-2 Piotrowski - Pasiut - Drzewiecki 49:01 w przewadze
6-3 Ślusarczyk - Koszarek 58:44 w podwójnej przewadze

Sędziowali: Grzegorz Dzięciołowski (Bydgoszcz) - Sławomir Szachniewicz (Toruń), Artur Hyliński (Oświęcim). Kary: 16 - 12 min. Widzów 350.
CRACOVIA: Rączka – Csorich, Bondarevs (4); L. Laszkiewicz, Biela (2), D. Laszkiewicz (4) – Dudaš (2), Dulęba (2); Radwański, Musial, Łopuski – Noworyta, Kłys; Piotrowski, Pasiut, Drzewiecki (2) – Guzik, Landowski; Wajda, Rutkowski, Witowski.
ZAGŁĘBIE: Dzwonek – Galvas, Kuc; Różański, T. Da Costa (4), Bernat (4) – Marcińczak, Gabryś; Jaros, T. Kozłowski, Opatovsky (2) – Duszak, Dronia; Ślusarczyk, Koszarek, Podlipni – M. Kozłowski, G. Da Costa (2), Podsiadło.


Już początek spotkania pokazał, że nie będzie to łatwe spotkanie dla gospodarzy. W pierwszej akcji doszło do starcia Daniela Laszkiewicza z Tedym Da Costą i obaj otrzymali po cztery minuty kary. W 4. minucie "Pasy" objęły prowadzenie; Musial zagrał zza bramki i Drzewiecki z najbliższej odległości wpakował krążek do siatki. Gospodarze cieszyli się prowadzeniem zaledwie 125 sekund, bowiem seria błędów w defensywie zakończyła się trafieniem Podsiadły. Rozdrażnieni mistrzowie kraju zaatakowali i stworzyli kilka wyśmienitych okazji, ale po uderzeniach Piotrowskiego i Musiala nie dał się zaskoczyć Dzwonek. Po chwili musiał jednak skapitulować, bowiem po wygraniu bulika przez Bielę strzelił nie do obrony Leszek Laszkiewicz. Spotkanie nabrało rumieńców, przewagę posiadali miejscowi, lecz kontry Zagłębia były groźne. Szczególnie wyróżniał się reprezentant Francji z polskim paszportem - Tedy Da Costa. Dwukrotnie w tej odsłonie znalazł się sam przed Rączką, ale nie zdołał go pokonać. A w 20. minucie bramkarz Cracovii wygrał pojedynek jeden na jeden ze Ślusarczykiem.
W drugiej tercji żadna z drużyn nie zamierzała oddać pola rywalowi, stąd pod obiema bramkami było gorąco. W 25 minucie, kiedy z ławki kar wrócił na lód Gabriel Da Costa, pierwsza formacja "Pasów" pokazała klasę. Daniel Laszkiewicz i Csorich  ograli rywali, krążek przejął Leszek Laszkiewicz i zrobiło się 3-1. Sosnowiczanie dopingowani przez szkoleniowców przeszli do bardziej zdecydowanych akcji i trzeba podkreślić, że mieli kilka świetnych sytuacji. Najlepszą Różański, który z kilku metrów nie zdołał przechytrzyć Rączki. Po chwili nie popisał się Ślusarczyk, a Opatovsky zaprzepaścił "setkę"! I jak się nie potrafi strzelić, to się bramkę dostaje. Musial, który w ostatnich meczach wyraźnie się przebudził, znakomicie wypatrzył Radwańskiego, a ten z bliska tylko dopełnił formalności. Zagłębie stanęło i już do końca tercji cudem nie straciło kolejnego gola. Nie trafili Drzewiecki i Rutkowski, a "guma" po uderzeniu Bondarevsa wylądowała na poprzeczce.
W 45 minucie spotkania w roli głównej wystąpił ten, który w niedzielę z Naprzodem strzelił trzy gole i tyleż razy asystował. David Musial, bo o nim mowa, pokonał Dzwonka i tym samym zdobył kolejne punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. I choć po niespełna dwóch minutach goście po raz drugi pokonali Rączkę, to po chwili na ławkę kar pojechał Opatovsky i gospodarze przewagę bez litości wykorzystali. I w tym momencie stało się jasne, że kolejne punkty pozostaną w Krakowie, a do tego piąta wygrana zapewniła bonus "Pasom". W 58 minucie świetną interwencją - w przewadze Zagłębia - popisał się Rączka po strzale Różańskiego. Na ławkę kar do Bieli dołączył Dudaš i sosnowiczanie mając na tafli dwóch hokeistów więcej ustalili wynik spotkania.

Milan Skokan, trener Zagłębia:
- Początek był dla mnie nieco zaskakujący, bo chłopcy zaczęli się bać. Powinni zagrać z większą wiarą. Hokej to męski sport i trzeba przyjąć warunki przeciwnika, grać agresywnie. Momentem przełomowym była stracona przez nas trzecia bramka. Przy tej klasie przeciwniku trudno jest odrobić straty. Dziś nie bronił Rajski, bo daliśmy mu odpocząć.
Rudolf Rohaček, trener Cracovii:
- Przez dwie tercje był to szybki mecz i można nawet żartem stwierdzić, że zawodnicy byli szybsi niż krążek. Ostatnia odsłona to już typowe dogrywanie. Obie drużyny stosowały pressing, ale nam on wychodził znacznie lepiej.

Trener dopytywany przez dziennikarzy o sprawę Piotra Sarnika odpowiedział: - Na dzisiaj tematu nie ma. Sprawa jest nieaktualna.
(AnGo)

GKS Tychy - Podhale Nowy Targ 3-4 (1-0, 1-2, 1-2)

1-0 Krzak - Kotlorz 7:13 w przewadze
2-0 Bagiński 22:52
2-1 Malasiński - Dziubiński 30:48 w przewadze
2-2 Kolusz - Zapała - Baranyk 34:45
3-2 Bacul - Śmiełowski 42:43
3-3 Voznik - Dutka 47:40 w osłabieniu
3-4 Zapała - Ivičič 59:57
Sędziowali: Grzegorz Porzycki - Grzegorz Cudek, Mariusz Pilarski (wszyscy Oświęcim). Kary: 6 - 16 min. Widzów 1000.
GKS: Sobecki; Śmiełowski –Gonera, Jakeš – Kotlorz, Mejka – Sokół; Paciga – R. Galant – Bacul, Witecki (2) – Krzak (2) - Proszkiewicz (2), Woźnica – Garbocz - Bagiński Wołkowicz – Maćkowiak – Bagiński.
PODHALE: Zborowski; Ivičič – Sulka (2), Suur (2) – Dutka (2), D. Galant (2) – Łabuz (2); Baranyk – Zapała – Kolusz (2), Ziętara – Voznik –Bakrlik (4), Kmiecik (2) – Dziubiński – Malasiński.


- Jakieś fatum na nas ciąży. W tym sezonie tylko raz zagraliśmy w optymalnym zestawieniu i było to w 21 kolejce spotkań. Tymczasem przed nami bardzo ważny mecz. Tyszanie ze wszystkimi mają bonus, tylko my możemy im popsuć statystykę – myślał głośno przed pierwszym gwizdkiem arbitra szkoleniowiec Podhala, Milan Jančuška.
Miał ogromny dylemat ze skompletowaniem ofensywnych formacji. Przeziębił się Gruszka, a Kapica złapał zapalenie oskrzeli. Obaj gorączkują i... łykają antybiotyki. W takich okolicznościach gorączkowo poszukiwano stabilizatora dla Bakrlika, by móc skompletować trzy pełne piątki. Dyrektor Marek Batkiewicz osobiście pojechał po stabilizator do Zakopanego. Przywiózł, ale jeszcze nie taki o jaki im chodziło. W czwartek ma być ten właściwy. ”Franek” przymierzył, wyjechał na lód i odparł. – Wracam na skrzydło do Voznika. Kamień z serca spadł szkoleniowcom „Szarotek”.
Nie mogli być jednak zadowoleni po pierwszej tercji. Ich podopieczni zbyt często wędrowali na ławkę kar. Złapali 10 minut. Pierwszą raz na ławkę kar powędrował Łabuz w 3 minucie, lecz gospodarze tej przewagi nie wykorzystali. Grali bardzo nerwowo, nie potrafili zamknąć górali w ich tercji. Za to za drugim razem już takiego błędu nie popełnili. Pozwolili Sulce tylko 27 sekund odpocząć na ławce kar. Z dłuższej odsiadki wybawił go Krzak. Kotlorz mocno uderzył z niebieskiej linii, Zborowski „wypluł” krążek, a były zawodnik Podhala z najbliższej odległości ulokował go pod poprzeczką. Podhale rzuciło się do odrabiania strat. Najlepszą sytuację zmarnował Baranyk, po prezencie Śmiełowskiego. Niepotrzebnie podawał Bakrlikowi. Za chwilę Voznik z Branykiem zagrozili tyskiej świątyni, lecz „Baran” minimalnie chybił. Potem Ziętara trafił wprost w Sobeckiego. W odpowiedzi Zborowski wygrał pojedynek sam na sam z Maćkowiakiem i Wołkowiczem.
- Przy zespołach równej klasy taka ilość kar nie powinna się nam przytrafić – mówi drugi trener Podhala, Marek Ziętara. – Na szczęście zdołaliśmy przetrzymać osłabienia, tracąc tylko jedną bramkę. W przerwie przekonywaliśmy ich, by grali czyściej.
Podhale mające kłopoty kadrowe grało na trzy piątki i bardzo mądrze broniło się przed naporem tyszan. Kibice zastanawiali się jak długo skutecznie będą odpierać ataki gospodarzy. Czy częste wykluczenia nie wpłyną negatywnie na ich dyspozycję fizyczną, tym bardziej, iż są w mikrocyklu przygotowawczym do play off.  Tymczasem była to wspaniała odsłona. Szybka, wyrównana, ze wskazaniem – używając terminologii bokserskiej – na Podhale. Akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Obaj bramkarze mieli pełne ręce roboty. W 23 minucie jednak zrzedła mina fanom Podhala. Bagiński urządził sobie slalom między nowotarskimi zawodnikami i strzałem z nadgarstka wrzucił krążek do siatki. Tyszanie próbowali pójść za ciosem. Zborowski zwijał się jak w ukropie, likwidując strzały Śmiełowskiego, Gonery, Garbocza i Bacula (sam na sam). Podhale też nie zasypiało gruszek w popiele. Dutka (24 min), Baranyk, (26 min) Bakrlik (29 min) jeszcze nie zdołali zmusić do kapitulacji golkipera gospodarzy, ale... W 30 minucie na ławkę kar powędrował Witecki i będący ostatnio w świetnej dyspozycji strzeleckiej Malasiński, niczym w masło wdarł się między dwóch obrońców i nie dał najmniejszych szans Sobeckiemu. Bramka filmowa. „Malaś” na pełnej szybkości wrzucił krążek pod łatę. Bramka ta dodała skrzydeł nowotarżanom, którzy, świetnie wybronili osłabienie ( wykluczenie D. Galanta) i wyprowadzili zabójczą kontrę. Dodajmy od razu godną kamer filmowych. Tyski obrońca stracił krążek, przejął go Baranyk i natychmiast posłał w bój kolegów. Kolusz doskonale obsłużony przez Zapałę z korytarza międzybulikowego, z klepki ulokował krążek pod poprzeczką. 26 sekund do końca drugiej odsłony trzy na jeden jechali nowotarżanie, lecz Kmiecik zamiast podawać, chciał trafić w krótki róg.
Podhalanie z wielkim animuszem rozpoczęli trzecią część meczu. Bakrlik i Dziubiński zmusili Sobeckiego do wielkiego wysiłku, ale gospodarze wyprowadzili zabójczą kontrę, po której Bacul utonął w objęciach kolegów. W 48 min gospodarze grając w przewadze zamknęli górali, ale zgubili krążek. Voznik nie wiedział co zrobić z „gumą” uderzył sprzed niebieskiej linii i Sobecki się pomylił. Trzy sekundy przed końcem meczu tyszanie wybijali krążek z własnej tercji, przechwycił go Ivičič, podał do Zapały na czwarty metr i strzałem z nadgarstka zdobył zwycięską bramkę.
- Krążek odbił się od siedmiu zawodników i... trenera – żartuje strzelec gola. – Ciężkie spotkanie, momentami przypominało już play off. Było tempo, ale też i szachy. Początkowo przysypialiśmy, ale szybko się pozbieraliśmy i odrobiliśmy straty.
Stefan Leśniowski

JKH GKS Jastrzębie - Naprzód Janów 4-3 (0-0, 4-1, 0-2)

0-1 Kaciř - Zatko - Pohl 25:15
1-1 Zdrahal - Lipina - Zdeněk 32:50
2-1 Piekarski - Radwan 33:57
3-1 Wolf - Zdeněk 36:53
4-1 Kowalówka - Lipina - Bryk 39:51
4-2 Kubenko - Pavlis 43:39
4-3 Słodczyk - Kaciř 52:12 w osłabieniu

Sędziowali: Sebastian Kryś (Katowice) - Piotr Madeksza, Piotr Matlakiewicz (obaj Sosnowiec).

1. Cracovia              42     93     193-108
2. GKS Tychy          42     86     154-104
3. Podhale               42     77     168-152
4. Zagłębie              42     63     186-166
5. JKH Jastrzębie   42     49     141-169
6. Naprzód               42     47     121-195

Grupa B

KH Sanok - Stoczniowiec Gdańsk 2-3 (1-0, 1-0, 0-3)

1-0 Leśnicki - Ćwikła 15:31
2-0 Kostecki - Biały - Połącarz 27:20
2-1 Rzeszutko - Skutchan 45:41 4 na 3
2-2 Chmielewski - Rzeszutko 54:33
2-3 Jankowski - Vitek 58:55

Sędziowali: Waldemar Kupiec (Oświęcim) - Jacek Bernacki, Mateusz Bucki (Sosnowiec). Kary: 10 - 35 (w tym 25 dla Furo) minut. Widzów 1500.
KH: Janiec - Rąpała, Valeczko; Cacho, Milan, Vozdecky - Bigos, Kaljuste; Leśnicki, Ćwikła, Poziomkowski - Cychowski, Owczarek; R. Kostecki, P. Połącarz, Biały.
STOCZNIOWIEC: Odrobny - Mateusz Rompkowski, A. Kostecki; Steber, Rzeszutko, Skutchan - Benasiewicz, B. Wróbel; Furo, Ziółkowski, Jankowski - Skrzypkowski, Maciejewski; Maciej Rompkowski, M. Wróbel, Chmielewski - Strużyk, Vitek, Wróblewski.


To już koniec marzeń sanockich kibiców na awans do fazy play-off, a szanse są tylko czysto teoretyczne.
Początek trzeciej tercji nie zapowiadał porażki drużyny z grodu Grzegorza. Szczególnie, że Marek Wróbel zarobił 4 minuty kary i hokeiści Ciarko KH grali w liczebnej przewadze. Jednak zamiast trzeciego gola, zgromadzeni kibice zobaczyli słaby okres gry sanoczan, co wykorzystali hokeiści Stoczniowca. Co nie udało się gospodarzom – skrzętnie okres gry w przewadze wykorzystali goście. Łukasz Janiec nie zdążył "zamrozić" krążka po strzale Skutchana, a będący przed bramką Jarosław Rzeszutko sprytnie dobił „gumę” do bramki. W kolejnych minutach dobre sytuacje na podwyższenie wyniku zmarnowali Vozdecky i Milan, który z bliska nie trafił w bramkę. Nie wykorzystane sytuacje się zemściły; po fatalnym błędzie Jańca – Aron Chmielewski strzałem zza niebieskiej umieścił krążek w bramce. Golkiper gospodarzy nawet nie drgnął, a krążek po strzale gdańszczanina tak szybko wyleciał z bramki, że część kibiców nie mogła uwierzyć że padł gol. W 59 minucie – po błędzie miejscowej obrony – sprawę załatwił Wojciech Janowski, który wykorzystał podanie wzdłuż bramki Josefa Vitka.
Lubomir Rohačik (trener KH Sanok): – Rozegraliśmy najlepszy mecz odkąd jestem w Sanoku. Jestem pełen uznania dla zawodników, ale niestety takich bramek się nie traci. Owszem, czasem się zdarza, ale my już takich goli mieliśmy ze 30. To już jest koniec marzeń o ósemce.
Andrzej Słowakiewicz (trener Stoczniowca): – Przed trzecią tercją byłem przekonany że wygramy. Wiedziałem, że przeciwnik siądzie i to wykorzystaliśmy. Mogło być różnie, ważne było, kto pierwszy zdobędzie bramkę w trzeciej tercji. My zdobyliśmy gola kontaktowego i poszliśmy za ciosem. Przemek Odrobny pomógł nam w wielu sytuacjach, bronił bardzo dobrze. Faktycznie gol na 2-2 był prezentem od bramkarza z Sanoka, ale szczęście też jest potrzebne w hokeju.
Sebastian Królicki, hokej.net

TKH Toruń - Unia Oświęcim 2-4 (1-0, 0-2, 1-2)

1-0 Bomastek - Bomba - Dołęga 18:22
1-1 Jakubik 23:14
1-2 Wojtarowicz - Jakubik - Klisiak 35:43 w przewadze
2-2 Dołęga - Kubat - Bomba 46:17
2-3 Javin - Połącarz 54:39
2-4 Połącarz 58:29 do pustej bramki

Sędziowali: Maciej Pachucki - Łukasz Wierucki (obaj Gdańsk), Wojciech Moszczyński (Toruń). Kary: 8 - 18 min. Widzów 350.
TKH: Stepokura - Chrzanowski, Kubat; Bomastek, Bomba, Dołęga - Burzil, Koseda; Marmurowicz, Winiarski, Kuchnicki - Lidtke, Talaga; Minge, Chyliński, Wieczorek.
UNIA: Szydłowski - Gallo, A. Kowalówka; Klisiak, Jakubik, Wojtarowicz - Cinalski, Javin; Buczek, Stachura, Modrzejewski - Połącarz, Obstarczyk; Szewczyk, Adamus, Sękowski.


- Spotkanie toczyło się pod naszą kontrolą - uważa Waldemar Klisiak, weteran oświęcimskiej Unii. - Może w pierwszej tercji mieliśmy kłopot ze złapaniem właściwego rytmu, bo przed wyjazdem do Torunia nie mieliśmy rozjazdu. Chcieliśmy mieć zapas czasu, by w porę dotrzeć do Torunia na mecz - dodał.
To Klisiak siedział na karze, kiedy torunianie wycofali bramkarza, mając dwóch zawodników więcej. - W trakcie oblężenia naszej bramki swój posterunek opuścił toruński golkiper, więc zawodnicy z pola nie widzieli, że bramka jest pusta, dlatego toczący się krążek wpadł do pustej bramki, bo obrońca ruszył zbyt późno. Do zakwalifikowania się do play-off brakuje nam tylko punktu - powiedział.
ADI

7. Unia                      20     46      87-   45
8. Stoczniowiec       20     42      83-   61
9. KH Sanok            19      29      73-   48
10. TKH Toruń         19     19      47-   71
11. KTH Krynica      20       8      47-113

 

Aktualizacja 22:40


AnGo
z1.jpg
z2.jpg
z3.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty