Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej
Dwucyfrówka hokeistów Cracovii2010-01-17 19:37:00 AnGo

Niedzielna kolejka Polskiej Ligi Hokejowej przyniosła niespodzianki. GKS Tychy po przegranej w piątek z JKH Jastrzębie, dzisiaj nie sprostał Naprzodowi! Nie popisało się Podhale, które na własnej tafli oddało punkty sosnowieckiemu Zagłębiu. Cracovia rozgromiła w Jastrzębiu JKH 10-3.


Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 4-5 (1-1, 2-2, 1-2)

1-0 Dziubiński - Gruszka - Malasiński 15:40
1-1 Opatovsky - Dronia - T. Da Costa 18:20
1-2 Koszarek - Ślusarczyk - Podlipni 21:08 w przewadze
2-2 Kmiecik - Kolusz - Ivičič 25:33
3-2 Dziubiński - Gruszka - Malasiński 30:23
3-3 G. Da Costa - Podsiadło 36:33
3-4 Sarnik - Podlipni 44:03
4-4 Ivičič - Kapica - Kolusz w przewadze 55:36
4-5 Ślusarczyk - Podlipni - Koszarek 57:09
Sędziowali: Maciej Pachucki (Gdańsk) – Mariusz Smura, Sebastian Adamoszek (obaj Katowice). Kary: 8 – 36 (w tym po 10 min dla Ślusarczyka i Bernata). Widzów 800.
PODHALE:
Zborowski (2) – Ivičič, Sulka; Kapica, Kolusz (2), Kmiecik – Dutka, Suur (2); Ziętara (2), Voznik, Bryniczka – D. Galant, Łabuz; Malasiński, Dziubiński, Gruszka.
ZAGŁĘBIE:
T. Rajski – Kuc (2), Galvas (2); Opatovsky, T. Da Costa (2), Bernat (2+10) – Marcińczak (2), Gabryś; Jaros, T. Kozłowski, Sarnik – Duszak, Dronia (2); Ślusarczyk (10), Koszarek, Podlipni (2) – M. Kozłowski (2), G. Da Costa, Podsiadło.


Kibice Podhala opuszczali stadion zawiedzeni. Po 40 minutach, mimo iż na tablicy świetlnej świeciły się trójki pod nazwami drużyn, to młodzież Podhala (do nieobecnych wcześniej Baranyka, Zapały i Bakrlika dołączył kontuzjowany w Krakowie Sroka) prezentowała się wyśmienicie. Szczególnie akcje pierwszej i drugiej formacji mogły przypaść do gustu nawet najwybredniejszemu fanowi hokeja. Szalone wręcz tempo, różnego autoramentu akcje zespołowe, kombinacje dwójkowe i trójkowe. Napotykały jednak na świetnie interweniującego Rajskiego. Wychowanek nowotarskiego Podhala po raz pierwszy miał okazję wystąpić w rodzinnym mieście w innych niż nowotarskie barwach. Widocznie ten fakt go zmobilizował, bo kilka interwencji było fantastycznych. Popisał się dwoma bajecznymi paradami, łapiąc do raka „petardę” Dziubińskiego (8 min) i Kolusza (38 min).
Nierówno za to bronił Zborowski. Miał świetne interwencje, wygrał trzy pojedynki sam na sam, ale też sprezentował dwa gole sosnowiczanom. W 19 minucie goście wrzucili „gumę” przed jego bramkę i ta majestatycznie między nogami wślizgnęła się do siatki. W 37 min (na 3-3) po niegroźnym uderzeniu G. Da Costy spod bandy, tak niefortunnie "Zbora" ustawił obijaczkę, że krążek znalazł się za jego plecami.
Losy pojedynku rozstrzygnęły się w trzeciej tercji, w której lepiej prezentowali się goście. Bardzo mądrze grali w defensywie. Wysoko atakowali górali, którzy mieli problemy z zawiązaniem składnej akcji i przedostaniem się pod bramkę Rajskiego. Strzały z dystansu umiejętnie blokowali. Sami zaś wypracowywali sobie świetne sytuacje. T. Da Costa nie wykorzystał sytuacji sam na sam (44 min), Dziubiński zastąpił „Zborę” w bramce broniąc na linii bramkowej uderzenie T. Bernata (46 min). Na gol Sarnika Podhalanie jeszcze zdołali odpowiedzieć, ale Ślusarczyk załatwił sprawę.
Sosnowiczanie dobrze się bronili – potwierdza Krystian Dziubiński. – Nam zabrakło determinacji i wiary. Może też sił, bo to kolejny mecz, który gramy na trzy piątki. Z Zagłębiem mamy już bonus. Skupiamy się na Tychach, bo tutaj we wzajemnych spotkaniach jest remis.
Zagraliśmy bez czterech podstawowych graczy. Młodzież dostała szanse i przez dwie tercje spisywała się rewelacyjnie. W końcówce meczu zabrakło jej świeżości i doświadczenia. Za dużo traciliśmy krążków. W akcjach ofensywnych brakowało wykończenia – powiedział trener Podhala, Milan Jančuška.

Stefan Leśniowski

JKH GKS Jastrzębie – Cracovia 3-10 (0-4, 1-4, 2-2)

0-1 Dudaš - D. Laszkiewicz - L. Laszkiewicz 0:44
0-2 D. Laszkiewicz - L. Laszkiewicz - Słaboń 3:42
0-3 Pasiut - Kłys 9:31 w podwójnej przewadze
0-4 Musial - Dulęba - Łopuski 14:14 w przewadze
0-5 D. Laszkiewicz - Słaboń - Bondarevs 16:36 w podwójnej przewadze
1-5 Kowalówka - Dąbkowski 24:17 w przewadze
1-6 Dudaš - Dulęba - L. Laszkiewicz 30:36 w przewadze
1-7 Drzewiecki - Piotrowski, Pasiut 32:00 w przewadze
1-8 Drzewiecki 34:49 w przewadze
2-8 Kowalówka 39:26
2-9 Łopuski - Piotrowski - Kłys 46:29
2-10 Witowski - Biela - Piotrowski 52:00
3-10 Kowalówka - Wolf 59:22 w osłabieniu

Sędziowali: Waldemar Kupiec – Mariusz Pilarski, Grzegorz Cudek (wszyscy Oświęcim). Kary: 20 - 12 min. Widzów 500.
JKH GKS: Kosowski (2) – Wolf, Bryk (2); Lipina (4), Zdenek (4), Zdrahal – Piekarski, Dąbkowski; Urbanowicz, Kowalówka, Radwan – Górny (2), Pastryk (2); Kulas, Kiełbasa (2), Kąkol (2) – Lerch, Mackiewicz, Szczurek.
CRACOVIA: Radziszewski – Csorich, Wajda; L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz – Dudaš, Dulęba (4); Radwański, Musial, Łopuski – Noworyta, Kłys (4); Piotrowski, Pasiut (2), Drzewiecki – Guzik, Bondarevs (2); Rutkowski, Biela, Witowski.


To był kolejny dobry występ "Pasów", które praktycznie sprawę załatwiły po niespełna czterech minutach. Najpierw Dudaš przymierzył z linii niebieskiej, a po chwili popisową akcję przeprowadził pierwszy atak. Krakowianie dominowali na tafli i zupełnie odebrali chęci do gry jastrzębianom. W 10 minucie, gdy na ławce kar przebywało dwóch graczy JKH (Kiełbasa i Lipina), prostopadłe podanie od Kłysa otrzymał Pasiut i z bliska nie dał szans Kosowskiemu. Wynik tej jednostronnej tercji ustalił Musial technicznym, ale i mocnym strzałem. W tym momencie miejscowi znów grali osłabieni, tym razem przez Pastryka. Odsłona zakończyła się w... 16 minucie i 5 sekundzie, bowiem jeden z sędziów krwawił i potrzebna była pomoc lekarska. Pozostały czas zostanie doliczony do drugiej tercji, którą "Pasy" rozpoczęły w podwójnej przewadze (kary dla Bryka i Dąbkowskiego). I znów takiej okazji nie zaprzepaścili. Zresztą kolejne gole także padały w chwili, gdy Zagłębie grało w osłabieniu. Podobnie jak poprzednia, tak i ta odsłona zakończyła się przed czasem, bo w 37 minucie i 55 sekundzie. Tym razem były kłopoty z pleksi za jedną z bramek.
Ostatnia tercja nie była emocjonująca, bo nie mogła. Krakowianie kontrolowali wydarzenia na lodzie i starali się oszczędzać siły. Stąd w miarę wyrównana gra i gole dla Jastrzębia.

(AnGo)

GKS Tychy – Naprzód Janów 4-6 (1-3, 3-0, 0-3)

0-1 Kaciř - Słodczyk 6:52 4 na 4 
0-2 Sośnierz 12:31
0-3 Sowiński - Salamon 17:08
1-3 Krzak - Banachewicz 17:36
2-3 Maćkowiak - Krzak 27:18
3-3 Woźnica - Kotlorz - Bacul 34:53 4 na 3 
4-3 Krzak - Proszkiewicz 39:24
4-4 Kubenko 49:59 w osłabieniu
4-5 Pavliš - Jóźwik 54:34
4-6 Kaciř 59:43 do pustej bramki

Sędziowali: Zbigniew Wolas (Oświęcim) – Grzegorz Klich, Marek Wieruszewski (obaj Sosnowiec). Kary: 12 - 18 min.  Widzów 600.
GKS TYCHY: Witek – Kotlorz, Śmiełowski; Bacul, Galant, Witecki (2) – Sokół, Proszkiewicz (2); Wołkowicz (4), Bagiński (2), Woźnica – Mejka (2), Jakes; Maćkowiak, Krzak, Banachewicz – Matla, Gurazda, Matczak.
NAPRZÓD: Elżbieciak (2) – Bernacki, Działo; Sowiński, Salomon, Gryc (2) – Kulik, Pawlak; Pavlis (6), Kubenko (2), Jóźwik – Zatko (4), Kurz; Pohl, Słodczyk, Kacir – Gwiżdż, Sośnierz, Jastrzębski, Elżbieciak (2).
– Uważam, że nasz główny problem tkwi w psychice – twierdzi trener tyszan Jan Vavrecka.

1. Cracovia               39     87     172-  98
2. GKS Tychy           39     80     143-  95
3. Podhale                39     73     156-137
4. Zagłębie               39     60     175-154

5. Naprzód                39     45     110-174
6. JKH Jastrzębie    39     43     128-157

Grupa B

Unia Oświęcim – KH Sanok 2-1 (2-0, 0-1, 0-0)

1-0 Jakubik - Javin 14:25
2-0 Modrzejewski - Szewczyk - Adamus 18:41
2-1 Milan - Vozdecky 31:16

Sędziowali: Sebastian Kryś (Katowice) – Grzegorz Kaczyński, Marcin Polak (obaj Bytom). Kary: 8 - 8 min. Widzów 1200.

AKSAM: Szydłowski - Gallo, Kowalówka; Klisiak, Jakubik, Wojtarowicz - Cinalski, Javin; Buczek, Tabaczek, Stachura - T. Połącarz, Obstarczyk - Szewczyk, Adamus, Modrzejewski oraz Sękowski.
KH: Rocki - Valeczko, B. Rąpała; Vozdecky, Milan, Czacho - Kaljuste, Bigos; leśnicki, Ćwikła, Poziomkowski - Owczarek, Cychowski, Biały, P. Połącarz, Kostecki.


Podsiadło.To było mordowanie hokeja, a nie mecz na szczycie grupy słabszej ekstraklasy. Z trzech bramek dwie były przypadkowe. Skuteczność pod psem, dlatego miejscowi po strzeleniu dwóch bramek nie byli w stanie niczego więcej zwojować, a goście nie potrafili przeprowadzić skutecznej akcji. Tak w skrócie można opisać to, co działo się na lodzie. - Jak się nie strzela goli, to trudno marzyć nawet o zdobyciu punktu - tłumaczył po meczu Miroslav Doleżalik, II trener sanoczan. - Ostatnio całe dnie spędzamy w autokarze. Po dwóch meczach na północy kraju chłopcy zdążyli się przepakować i znowu ruszyliśmy w drogę do Oświęcimia. Gdyby był z nami Maciek Mermer, może on potrafiłby jedną akcją zdobyć gola na wagę remisu - analizował.
Już w 36 s Wojtarowicz przegrał pojedynek sam na sam z Rockim, dając widzom do zrozumienia, żeby nie spodziewali się strzeleckich fajerwerków. Utwierdził ich w tym przekonaniu zmarnowany okres 95 s gry w podwójnej przewadze, kiedy jedynym pomysłem miejscowych na rozegranie zamka był strzał obrońcy z linii niebieskiej.
Jednak szczęśliwie Unia objęła prowadzenie, bo krążek po odbiciu się od łyżwy Jakubika wpadł do siatki. Potem jednak na rajd zdecydował się Szewczyk. Krążek trafił do Modrzejewskiego, który na szybkości minął Kaljuste, przymierzając pod poprzeczkę. - Z ostatnich meczów wyłączyła mnie choroba, więc dobrze po powrocie w wir wydarzeń strzelić ważną bramkę - opowiadał zawodnik. - Taki jest hokej, że raz drużyna ma dzień na bramki, a innym razem już nie - dodał.
Na początku drugiej części oświęcimianie zmarnowali kilka wybornych okazji do podwyższenia wyniku, a skoro tego nie zrobili, zostali skarceni. Po stracie bramki sanoczanie starali się iść za ciosem. Był okres, kiedy gospodarze byli bezradni, czego dowodem była sytuacja z 35 min, kiedy Obstarczyk, bez kija, w przypływie rozpaczy, nogą starał się kopnąć krążek, ale uderzył anemicznie, więc nie wyszedł poza tercję obronną Unii. Potem jeszcze Obstarczyk zarobił karę, której sanoczanie nie potrafili wykorzystać. - O naszej przegranej przesądziła nieumiejętność gry w liczebnej przewadze, a gole straciliśmy jak zawsze, z własnych niewymuszonych błędów - powiedział Marcin Ćwikła, środkowy drugiego ataku sanoczan.
W trzeciej tercji Unia grała na utrzymanie wyniku, nie kwapiąc się do ataku nawet podczas kary Bigosa. Końcówkę meczu "orała" na dwie piątki, ale zrobiła to na tyle skutecznie, nie dając gościom okazji do wycofania bramkarza.
ADI


7. Unia                        17     40      74-38
8. Stoczniowiec         17     33      72-55
9. KH Sanok               17     29      61-41
10. TKH Toruń            16     16      40-61
11. KTH Krynica         17       8      40-93

Mecz TKH Nesta Toruń - KS KTH Krynica-Krynica przełożony na 20.01.

 

Aktualizacja 20:20


AnGo
malas.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty