Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej
PLH: Podhale upokorzyło Cracovię2010-01-03 19:21:00 AnGo

W niedzielę hokeiści Cracovii rozegrali z Podhalem piąty mecz w tym sezonie i po raz pierwszy przegrali. Przy okazji w Nowym Targu skończyła się seria 9 kolejnych wygranych "Pasów" w Polskiej Lidze Hokejowej. "Szarotki" nie tylko upokorzyły mistrzów, ale potwierdziły, że w walce o tytuł będą się liczyć. Na fotel lidera wrócił GKS Tychy.


Podhale Nowy Targ – Cracovia 8-4 (1-3, 5-0, 2-1)

0-1 Csorich - D. Laszkiewicz 3:13
0-2 Łopuski - Radwański 5:48 w przewadze
0-3 Słaboń - Bondarevs 12:25
1-3 Baranyk - Dutka - Ivičič 18:13 w osłabieniu
2-3 Baranyk - Ivičič 22:39 w przewadze
3-3 Gruszka - Dziubiński 26:26
4-3 Dziubiński 28:57
5-3 Voznik - Bryniczka 33:39
6-3 Baranyk - Voznik - Suur 39:54 w podwójnej przewadze
7-3 Kolusz - Ivičič - Zapała 40:26 w przewadze
8-3 Gruszka - Ziętara - Dziubiński 48:14 w przewadze
8-4 Radwański - Łopuski - Kłys 59:59

Sędziowali: Paweł Meszyński (Bytom/Warszawa) - Marcin Polak, Grzegorz Kaczyński (obaj Bytom). Kary: 28 - 28 min. Widzów 2000.
PODHALE: Zborowski – Ivičič, Sroka (6); Malasiński, Zapała, Kolusz (2) - Dutka, Suur; Baranyk, Voznik, Bakrlik (2+10) – D. Galant, Łabuz; Ziętara, Dziubiński (2), Gruszka (2) – Kret, Sulka (2); Neupauer (2), Bryniczka, Kmiecik.
CRACOVIA: Radziszewski (40:01 Rączka) – Csorich (2), Bondarevs (2); L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz – Dudaš (2+10), Dulęba; Radwański, Rutkowski (2), Łopuski (2) – Noworyta, Kłys (2); Piotrowski (2), Biela (2), Drzewiecki – Landowski, Guzik; Wajda, Bryła (2), Witowski.


Zwycięska passa Cracovii została przerwana, chociaż po 20 minutach na to się nie zanosiło. Krakowianie grali bardzo dobrze w defensywie. Nie pozwalali „Szarotkom” na rozwinięcie skrzydeł, nie dopuszczali je pod bramkę Radziszewskiego. Górale nie potrafili utrzymać krążka w tercji Cracovii nawet wtedy, gdy grali przez 65 sekund w podwójnej przewadze. Rozległy się pierwsze gwizdy niezadowolonych kibiców. Z kolei „Pasy” z dużą łatwością przedostawały się do tercji gospodarzy. Już w 4 minucie wylały kubeł zimnej wody na góralskie głowy. Ni to strzał, ni wrzutka Csoricha spod bandy zaskoczyła Zborowskiego. Goście poszli za ciosem i dwie minuty później, grając w przewadze, zdobyli drugiego gola. Gospodarze protestowali, iż „guma” była zamrożona przez bramkarza w polu karnym, a Łopuski ją wygarnął i wepchnął do siatki. Potem Bondarevs spod własnej bramki prostopadłym podaniem na czerwoną uruchomił Słabonia, który okazał się za szybki dla górali i w sytuacji sam na sam trafił pod poprzeczkę. Gospodarze próbowali atakować, ale ich akcjom brakowało przyspieszenia. Wszystko odbywało się w jednostajnym tempie i skazane było na niepowodzenie. Górale zdobyli gola w najmniej oczekiwanym momencie, gdy grali osłabieniu. Baranyk uderzył za Csoricha i krążek wylądował w okienku bramki strzeżonej przez Radziszewskiego.
- Świetnie rozegraliśmy tę tercję. Graliśmy daleko od własnej bramki, nie pozwalaliśmy góralom na rozwinięcie skrzydeł, na oddawanie strzałów – komentował Rudolf Rohaček, trener Cracovii.
Gdyby ktoś po pierwszych 20 minutach miał obstawiać wynik spotkania w zakładach bukmacherskich, to wskazałby na wygraną przyjezdnych. Tymczasem to co wydarzyło się w drugiej tercji zaskoczyło wszystkich, a najbardziej pewnych siebie krakowian. – To było nasze najlepsze 20 minut w tym sezonie – przyznał szkoleniowiec Podhala.
Górale przeszli ogromną metamorfozę. Zaczęli grać z zębem, agresywnie, atakując przeciwnika już w jego tercji. Wtedy okazało się, że defensywa mistrzów Polski nie jest monolitem i również popełnia błędy. Pierwszy raz pomyliła się w 23 minucie w tercji środkowej i Baranyk z takiego prezentu nie mógł nie skorzystać. Kolejna strata krążka krakowian w tercji środkowej i Gruszka doprowadził do wyrównania. Podhalanie niesieni na fali dopingu grali jak w transie. Pod bramką Radziszewskiego ciągle się kotłowało, który nie miał swojego dnia. Sporo spięć pod jego bramką wynikało z jego błędów. Wypluwał krążki przed siebie. W takich okolicznościach Cracovia straciła czwartą i piątą bramkę.
- Przeprowadziliśmy w szatni męską rozmowę. Powiedzieliśmy sobie, że dość tych porażek, pora przełamać „Pasy”. Zagraliśmy w myśl zasady - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i odwróciliśmy losy spotkania – powiedział Rafał Dutka.
- Sygnałem do zmiany scenariusza był gol w końcówce pierwszej tercji, zdobyty podczas gry w osłabieniu – twierdzi szkoleniowiec Podhala, Milan Jančuška. – Ponadto zmiany w składzie. Malasińskiego łamała grypa, więc pozostał w szatni. Bakrlik z kolei złapał „dziesiątkę” i również poszedł pod prysznic. Ponadto zapłaci karę finansową, bo to już jego trzecia ”dziesiątka”. Od drugiej tercji zagraliśmy bardzo agresywnie i to przyniosło bramkowy efekt.
- Chyba byliśmy przekonani o swojej wyższości, bo przestaliśmy grać konsekwentnie – przekonuje trener „Pasów”. – Przez dwie tercje „Szarotki” były zdecydowanie lepsze. Pozwoliliśmy gospodarzom na grę kombinacyjną. My stanęliśmy w miejscu, do tego ani Radziszewski, ani Rączka nie mieli swojego dnia.
Wyłączony z gry został L. Laszkiewicz, który miał plastra. Jedynie strzałami z dystansu próbował zaskoczyć Zborowskiego. - Nie wiem dlaczego po świetnej pierwszej tercji stanęliśmy – dziwi się „Laszka”. – Zaczęliśmy popełniać proste indywidualne błędy. Kompletnie nie jeździliśmy i to wykorzystał przeciwnik.
Bohaterem spotkania był Milan Baranyk, który ustrzelił hat-tricka. – Tradycyjnie źle rozpoczęliśmy – mówi – i rywale zapewne pomyśleli, że im łatwo pójdzie. Przeliczyli się, a takie myślenie ich zgubiło. Nie poddaliśmy przed nimi na kolana. Walczyliśmy do końca. W porównaniu z poprzednim meczem świetne było sędziowanie.
Dziwił się jednak jak odgwizdano mu spalonego w sytuacji sam na sam. – Nie dziwiłbym się, gdy spalonego odgwizdał arbiter stojący na linii, a nie ten, który stał na drugiej niebieskiej. Na szczęście ta akcja nie była decydująca – powiedział strzelec trzech goli dla Podhala.
W trzeciej tercje do bramki „Pasów” wszedł Rączka i czyste konto zachował zaledwie 26 sekund. Do kapitulacji zmusił go Kolusz. Jeszcze tylko raz skapitulował, a potem bronił z ogromnym szczęściem. Krakowianie w tej fazie meczu nie wykorzystali dwóch podwójnych przewag (109 i 106 sekund). Gola na otarcie łez strzelili równo z syreną kończącą spotkanie.

W zespole gości zabrakło Grzegorza Pasiuta (odsiaduje 5-meczową karę) i Davida Musiala (kara 2 meczów).

Stefan Leśniowski, Nowy Targ

Zagłębie Sosnowiec – Naprzód Janów 6-2 (2-2, 3-0, 1-0)

1-0 T. Da Costa - Galvas 0:14
2-0 T. Da Costa - Luka - Bernat 7:14 w przewadze
2-1 Kubenko 13:12
2-2 Kubenko - Pavliš 18:25
3-2 T. Da Costa - Luka 25:22
4-2 Bychawski 33:31
5-2 Sarnik 39:11
6-2 T. Da Costa - Luka 51:52

Sędziowali: Jacek Rokicki (Nowy Targ) - Tomasz Przyborowski, Marek Syniawa (obaj Krynica-Zdrój). Kary: 10 - 12 min. Widzów 800.

ZAGŁĘBIE: Rajski - Bychawski, Galvas; Bernat, T. Da Costa, Bernat - Dronia, Duszak; Podlipni, Koszarek, Różański - Kuc, Banaszczak; Opatovsky, Sarnik, Jaros - Ślusarczyk, T. Kozłowski, M. Kozłowski.
NAPRZÓD: M. Elżbieciak - Kulik, Gwiżdż; Jastrzębski, Gryc, Jóźwik - Pawlak, Zatko; Pohl, Słodczyk, Kacirz - Bernacki, Działo; Kubenko, Ł. Elżbieciak, Pavlis - Kurz, Salamon, Słowakiewicz, Sowiński.

JKH GKS Jastrzębie – GKS Tychy 1-2 (0-0, 1-1, 0-1)

1-0 Zdeněk - Zdrahal 23:14
1-1 Bagiński - Woźnica 31:15
1-2 Bacul - Parzyszek 43:01

Sędziowali: Włodzimierz Marczuk - Sławomir Szachniewicz, Wojciech Moszczyński (wszyscy Toruń).

JKH: Kosowski - Wolf, Bryk; Danieluk, Zdenek, Zdrahal - Piekarski, Dąbkowski; Urbanowicz, Kowalówka, Radwan - Górny, Pastryk; Kulas, Kiełbasa, Kąkol.
GKS TYCHY: Witek - Kotlorz, Śmiełowski; Bacul, Parzyszek, Paciga - Mejka, Jakes; Proszkiewicz, Garbocz, Witecki - Sokół, Matla; Wołkowicz, Krzak, Woźnica - Matczak, Galant, Bagiński.


Tabela grupy A
1. GKS Tychy          33     72     123-  73

2. Cracovia              33     72     142-  86
3. Podhale               33     61     131-117
4. Zagłębie              33     52     152-132
5. JKH Jastrzębie   33     39     113-127
6. Naprzód               33     38       93-150

Grupa B

KH Sanok – TKH Toruń 3-0 (0-0, 1-0, 2-0)

1-0 Poziomkowski - Mermer 29:19
2-0 Mermer - Ćwikła - Poziomkowski 44:59
3-0 Vozdecký - Milan 55:27

Sędziowali: Przemysław Kępa (Nowy Targ) - Marcin Młynarski, Jan Ryniak (Sanok). Kary: 10 - 8 min. Widzów 2300.
KH SANOK: Rocki - Rąpała, Valečko; Čacho, Milan, Vozdecky - Bigos, Kaljuste; Poziomkowski, Ćwikła, Mermer - Owczarek, Cychowski; Kostecki, Połącarz, Leśnicki.
TKH TORUŃ: Plaskiewicz - Koseda, Lidtke; Bomastek, Winiarski, Dołęga - Kubat, Talaga; Bomba, Dziegiel, Marmurowicz - Porębski, Buřil; Chrzanowski, Kuchnicki, Minge - Chyliński, Kalinowski, Wieczorek.


Od pierwszych minut zaatakowali gospodarze, ale mieli problemy z pokonaniem dobrze dysponowanego Michała Plaskiewicza. - Jest to reprezentacyjny bramkarz, a i szczęście też go nie opuszczało - mówił bohater wieczoru, Maciej Mermer.
- Nie wpuszczałem czwartej formacji, gdyż dwóch zawodników jeszcze nie jest w pełni sił po kontuzjach. Dostaną jeszcze szansę, nie widzę w tym problemu – wyjaśniał po meczu trener miejscowych Lubomir Rohačik, zapytany dlaczego nie skorzystał z wszystkich zawodników. - To był bardzo ciężki mecz, ale ważne są dla nas trzy punkty. We wtorek gramy ważne spotkanie z Oświęcimiem. Jeszcze nie wygraliśmy z nimi, ale zrobimy wszystko, by to zmienić.
Sebastian Królicki, hokej.net

 

7. Unia                      12     28       51-27
8. Stoczniowiec       11     21      45-35
9. KH Sanok            12     19       44-33
10. TKH Toruń         12     14       33-43
11. KTH Krynica      11       5       23-58

 

4 stycznia (poniedziałek) odbędzie się mecz KS KTH Krynica-Zdrój – Stoczniowiec Gdańsk (godz. 18).


AnGo
laszbaranyk.jpg
gruszkapiotrowski.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty