Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej
PLH: Cracovia nadal na fali, Podhale wygrywa w Sosnowcu (FOTO)2009-12-11 20:36:00 AnGo

Dzisiaj rozpoczęła się trzecia runda drugiej fazy rozgrywek Polskiej Ligi Hokejowej. Tym razem niespodzianek nie było, choć z pewnością musi budzić szacunek wygrana Podhala w Sosnowcu. Cracovia w potyczce z JKH GKS Jastrzębie załatwiła sprawę w początkowych 10 minutach i później tylko kontrolowała wydarzenia na lodzie. W grupie słabszej dopiero dogrywka zadecydowała o zwycięstwie Unii Oświęcim z KH Sanok.


Cracovia - JKH GKS Jastrzębie 8-2 (5-0, 2-0, 1-2)

1-0 Musial - Csorich 1:17
2-0 Słaboń - L. Laszkiewicz - D. Laszkiewicz 4:03 w przewadze
3-0 Słaboń - Rutkowski - Witowski  6:43
4-0 Pasiut - Kłys 9:15 4 na 4
5-0 Dudaš - Musial - Łopuski 16:19
6-0 L. Laszkiewicz 26:42
7-0 Słaboń - L. Laszkiewicz - Csorich 39:08 w przewadze
7-1 Labryga - Urbanowicz 46:41 w przewadze
8-1 Csorich 50:56 w przewadze
8-2 Piekarski - Zdenek - Kąkol 59:22 4 na 4

Sędziowali: Włodzimierz Marczuk (Toruń) - Moszczyński (Toruń), Ryniak (Sanok). Kary: 12 - 32 min. Widzów 700.
CRACOVIA: Rączka – Bondarevs, Csorich; L. Laszkiewicz, Słaboń (2), D. Laszkiewicz – Dudaš (4), Dulęba; Radwański, Musial (2), Łopuski (2) – Noworyta, Kłys; Piotrowski, Pasiut (2), Drzewiecki – Wajda, Guzik; Biela, Rutkowski, Witowski.
JKH: Mrula - Wolf (2), Bryk (2); Lipina (2), Zdenek, Zdrahal - Górny, Pastryk (2); Kulas, Kiełbasa, Kąkol (2) - Piekarski (6 + 10), Dąbkowski (2); Urbanowicz (2), S. Kowalówka, Danieluk -  Labryga (2); Bąkowski, Gawlina, Mackiewicz.


W zespole gości zabrakło dwóch podstawowych graczy - bramkarza Kamila Kosowskiego (choroba) i Jakuba Radwana, który jest dyscyplinarnie zawieszony. Krakowianie tak jak z Podhalem od razu ruszyli na rywala i w 10 minucie mecz był rozstrzygnięty. Festiwal strzelecki rozpoczął w 76 sekundzie David Musial, który w sytuacji sam na sam pokazał 20-letniemu Bartoszowi Mruli, że w tej potyczce będzie mu bardzo trudno zastąpić etatowego golkipera. W 4 minucie na ławkę kar powędrował Mateusz Bryk i pierwszy atak "Pasów" wzorowo rozegrał "zamek" i było 2-0. Po chwili znów Damian Słaboń wpisał się na listę strzelców; z bliska skierował krążek do bramki po crossowym podaniu Łukasza Rutkowskiego. W 10 minucie - przy grze czterech na czterech - zza bramki zagrywał Jarosław Kłys i Grzegorz Pasiut skierował "gumę" w górny róg. Wynik w tej tercji ustalił Martin Dudaš po kolejnej składnej akcji. W pierwszych 20 minutach krakowianie robili na lodzie co chcieli i tak na dobrą sprawę powinni znacznie wyżej prowadzić. Goście zmuszeni do obrony niewiele mieli do powiedzenia, gubili krycie i kibicom było szkoda tej drużyny, która przed sezonem stawiana była w gronie kandydatów do medali. Jedynym jaśniejszym momentem w ich wykonaniu była sytuacja, po której Tomasz Pastryk trafił w słupek (8 minuta).
Na tym emocje się skończyły, bowiem gospodarze odpuścili i zaczęli szanować siły na ważny, niedzielny mecz w Tychach. Jastrzębianie próbowali atakować, ale nie byli w stanie wiele zrobić. Na dodatek rozpoczęli tercję w przewadze i nie potrafili nawet założyć "zamka". W 25 minucie - w dobrej sytuacji - Adrian Labryga przymierzył krążkiem w słupek, a w odpowiedzi Leszek Laszkiewicz w chwili, gdy była sygnalizowana kara, z bliska po trzeciej dobitce pokonał Mrulę. Na 52 sekundy przed zakończeniem tej odsłony Cracovia w przewadze przeprowadziła piękną akcję, po której Słaboń wykorzystał sytuację jeden na jeden.
W ostatniej tercji mało było ciekawego hokeja, bowiem wynik już wcześniej został przesądzony. Należy jednak podkreślić ambicję przyjezdnych, którzy dążyli do zmiany niekorzystnego rezultatu i udało im się wygrać tę odsłonę.Obrońca Marian Csorich kilka razy w tym spotkaniu popisał się efektownymi rajdami, ale dopiero w 51 minucie udokumentował to golem.

 

- Zabrakło Kosowskiego, a dla Mruli był to debiut w ekstralidze. Obawialiśmy się tego meczu i pierwsza tercja pokazała, że nie byliśmy mentalnie przygotowani do tego spotkania. W tym okresie Cracovia robiła z nami, co chciała. Powiedziałem zawodnikom trochę mocnych słów i później się przebudzili zapobiegając kompromitacji - powiedział Wojciech Matczak, trener Jastrzębia.
- Rozpoczęliśmy w dobrym stylu i szybko objęliśmy wysokie prowadzenie. Później trudno było zawodnikom utrzymać koncentrację, bowiem starali się unikać starć, które mogłyby przynieść kontuzje - mówił szkoleniowiec Cracovii, Rudolf Rohaczek.
Andrzej Godny

Zagłębie Sosnowiec - Podhale Nowy Targ 3-6 (0-2, 3-1, 0-3)

0-1 Malasiński - Voznik 4:35
0-2 Ivičič - Kolusz 19:01 w przewadze
1-2 Ślusarczyk - M. Kozłowski 22:13
2-2 Sarnik 24:19
3-2 Różański - Banaszczak 26:21
3-3 Dziubiński - Malasiński - Bakrlik 34:09
3-4 Zapała - Kolusz 50:46
3-5 Baranyk - Ivičič 51:22
3-6 Malasiński - Dutka - Bakrlik 54:45
w podwójnej przewadze
Sędziował Paweł Meszyński z Warszawy. Kary: 14 - 6 min. Widzów 700.

ZAGŁĘBIE: Rajski; Galvas (2) – Banaszczak, Gabryś – Koszarek, Dronia (2) – Duszak; Jaros (2) – T. Kozłowski – Opatovsky (2), Różański – G. DaCosta (4) – Kisiel, Ślusarczyk – Sarnik (2) – M. Kozłowski.
PODHALE: Zborowski; Ivičič (4) – Sulka, Dutka – Suur, D. Galant – Łabuz; Baranyk – Zapala – Kolusz, Malasiński (2) –Voznik – Bakrilk, Ziętara – Dziubiński – Gruszka.


Po klęsce w Krakowie wszyscy zastanawiali się, czy Podhale odbuduje się psychicznie. Odbudowało się! Odniosło czwarte zwycięstwo nad Zagłębiem w tym sezonie. Czy miały na to wpływ rozmowy Wiesława Wojasa i Andrzeja Podgórskiego z zawodnikami?
Oba zespoły przystąpiły do meczu mocno osłabione. Podhale nie mogło skorzystać w 20-latków, którzy po spotkaniu z Cracovią udali się do Gdańska na mistrzostwa świata. Trenerzy z kolei rozbili standardową formację „stranieri”. Baranyk przesunięty został do ataku z Zapałą i Koluszem, a Malasiński cofnięty do ataku dowodzonego przez Voznika.
- Coś trzeba było zrobić. Po przemyśleniach zdecydowaliśmy się rozbić atak obcokrajowców. Decyzje podjęliśmy dzisiaj. Mylę, że nowe ustawienie spełniło nasze oczekiwania – powiedział drugi trener Podhala, Marek Ziętara.
Malasiński otworzył wynik spotkania. Otrzymał idealne prostopadle podanie w tempo, wszedł jak w masło między dwóch obrońców i strzałem z nadgarstka posłał krążek pod „łatę”. – Mimo, iż gram obecnie w innej formacji, ale takie zagrania ćwiczymy wszyscy na treningach. Nie było więc problemów z wyjściem do krezka. Akcja była podręcznikowa – powiedział strzelec gola.
Od 15 minuty sosnowiczanie troszkę postraszyli górali, ale gdy grali w osłabieniu stracili kolejnego gola. Grający nowym kijem Kolusz (dostał go dzisiaj) dostrzegł Ivičiča, a ten zwodem zmusił Rajskiego do przemieszczenia się i wtedy – łapiąc go na wykroku – posłał "gumę" do siatki między jego nogami.
Gdy Podhale, zaraz po wyjściu na lód, ruszyło z kopyta, a Zapała zmarnował wyśmienitą sytuację, nikt chyba nie przypuszczał, że sosnowiczanie mogą coś złego zrobić góralom. Chyba przyjezdni byli tego samego zdania, bo za dużo swobody pozostawili gospodarzom, szczególnie we własnej tercji. Wykorzystali to zagłębiacy, którzy w odstępie 4 minut i 8 sekund zdobyli trzy gole. Najpierw M. Kozłowski, przez nikogo atakowany, wyjechał z narożnika lodowiska i próbował zaskoczyć Zborowskiego. Przy okazji go staranował wspólnie z... D. Galantem i Ślusarczyk dopełnił tylko formalności wpychając krążek do pustej bramki. Za moment Sarnik jechał jak na treningu między stojakami i wystrzelił z korytarza międzybulikowego. Krążek znalazł lukę między parkanami Zborowskiego. Sosnowiczanie złapali wiatr w żagle i 2 minuty później Różański z niebieskiej linii pokonał „Zborę”. Chwile później „Ślusar” ostemplował poprzeczkę.
W trzeciej odsłonie „Szarotki” nie pozwoliły już sobie na okresy dekoncentracji. Zagrały tak jak w pierwszych 20 minutach. Prowadzenie to wielka zasługa Kolusza, który przeprowadził indywidualną dynamiczną akcję z własnej tercji. Po wtargnięciu do tercji nad kijem obrońcy rzucił „gumę” Zapale, a ten backhandem pokonał Rajskiego. Za chwilę Baranyk otrzymał podanie na druga niebieską i w sytuacji sam na są między parkanami Rajskiego posłał krążek do siatki. Wynik spotkania ustalił Malasiński, wybrany MVP spotkania.

Stefan Leśniowski

GKS Tychy - Naprzód Janów 3-1 (1-1, 2-0, 0-0)

0-1 Kurz 3:58
1-1 Wołkowicz - Woźnica - Majkowski 17:36 w przewadze
2-1 Parzyszek - Witecki - Paciga 28:16
3-1 Wołkowicz - Woźnica 33:04

Sędziował Waldemar Kupiec z Oświęcimia. Kary: 10 - 14 min. Widzów 1000.

GKS: Sobecki – Kotlorz, Śmiełowski; Witecki, Parzyszek, Paciga – Matla, Majkowski; Proszkiewicz, Galant, Gurazda – Sokół, Krokosz; Wołkowicz, Maćkowiak, Matczak oraz Banachewicz, Woźnica.
NAPRZÓD: M. Elżbieciak -  Kulik, Działo; Pavlis, Słowakiewicz, Sowiński – Zatko, Pawlak; Ł. Elżbieciak, Gryc, Jóźwik – Bernacki, Kurz; Pohl, Bouz, Kacir oraz Gretka, Sośnierz.


To był mecz zespołów, w których zabrakło wielu hokeistów. W Tychach nie było Bacula, Jakesa, Mejki, Gonery, Garbocza i Krzaka, a u gości Gwiżdża, Wilczka, Salamona i Słodczyka. W tej sytuacji spotkanie nie stało na najwyższym poziomie, ale dla tyszan najważniejsze są punkty.

Tabela grupy A
1. GKS Tychy               29     63     110-  67
2. Cracovia                   27     57     114-  64
3. Podhale                    28     53     107-  91
4. Zagłębie                   29     49     138-116
5. JKH Jastrzębie        28     35       94-104
6. Naprzód                    29     35       76-128


W niedzielę, 13.12, grają: Naprzód – Podhale, JKH Jastrzębie – Zagłębie, GKS Tychy – Cracovia.

Grupa B

Unia Oświęcim - KH Sanok 4-3 (1-0, 0-2, 2-1 - 1-0) po dogrywce

1-0 Połącarz 5:04 4 na 4
1-1 Vozdecky - Čacho 27:45
1-2 Ćwikła - Čacho 28:22
1-3 Leśnicki - Mermer - Cychowski 40:28
2-3 Wojtarowicz - Javin 46:51 4 na 3
3-3 Modrzejewski - Javin - Jakubik 56:26 w przewadze
4-3 Jakubik 61:36

Sędziował Grzegorz Dzięciołowski z Bydgoszczy. Kary: 10 - 14 minut. Widzów 700.
UNIA:
Szydłowski - Gallo, Kowalówka; Klisiak, Jakubik, Wojtarowicz - Cinalski, Javin; Stachura, Tabczek, Modrzejewski - Połącarz, Obstarczyk; Szewczyk, Adamus, Bibrzycki.
KH SANOK:
Rocki - B. Rąpała, Cychowski; M. Mermer, Milan, P. Połącarz - Kaljuste, Bigos; Vozdecky, Ćwikła, Czacho - Owczarek, Solon; Biały, Leśnicki, Poziomkowski.


Na ciężką próbę wystawili oświęcimscy hokeiści kibiców, przechylając szalę na swoją korzyść dopiero w dogrywce. Autorem "złotej bramki" był Mariusz Jakubik, który z zimną krwią minął Wojciecha Rockiego, a następnie wyrzucił swój kij w trybuny. Po meczu jego bohater długo nie chciał rozmawiać w dziennikarzami. - Wyrzuciłem kija, bo mi się złamał - tłumaczył po meczu zawodnik. - Przepraszam, że nie chciałem rozmawiać, ale byłem zły na siebie, że nic mi w tym meczu nie wychodziło - dodał hokeista, mając zapewne w pamięci sytuację z 15 minuty, kiedy przegrał pojedynek sam na sam z Rockim. Gdyby wówczas trafił, oświęcimianie poczuliby się pewniej.
Do tej pory popularny "Jakubek" słynął z asyst. - Odkąd trafiłem jestem w Unii zdobyłem dla niej pierwszą bramkę - zwrócił uwagę. - Skoro mówi się o takich w dogrywce, że są z gatunku złotych to niech mi zrekompensuje blokadę, jaką ostatnio miałem - dodał zawodnik.
Oświęcimianie wprawdzie objęli prowadzenie, ale potem spoczęli na laurach. - Chłopcy myśleli, że gole zaczną się strzelać same - tłumaczył Alesz Flaszar, trener Unii. - Tymczasem w ciągu 37 s losy meczu się odwróciły. To jest piękno hokeja. Nie mam zastrzeżeń do Zbigniewa Szydłowskiego o puszczenie drugiej bramki. Była ona szczęśliwa, bo krążek po strzale Ćwikły odbił się od słupka. Był na szybkości i kropnął zaraz po przejechaniu linii niebieskiej naszej tercji obronnej. To obrońcy nie potrafili zatrzymać rozpędzonego rywala. Naszą główną bolączką ostatnich meczów jest słaba skuteczność - dodał.
Kiedy oświęcimianie stracili trzecią bramkę, wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem po kontaktowym trafieniu Wojciecha Wojtarowicza rozpoczęli szaleńczy pościg za rywalem. - Mój zespół zagrał w tym meczu raptem 12 minut i trzeba się cieszyć tylko z tego, że udało nam się wygrać. Owszem, straciliśmy punkt, ale z przebiegu meczu to jednak zyskaliśmy dwa - ocenił oświęcimski szkoleniowiec.
Do dogrywki doprowadził kapitan Unii, Marek Modrzejewski, wykorzystując odsiadkę Kaupo Kaljuste. - Trafiłem w krótki róg - opowiadał. - Może było w tym i trochę przypadku, czy złego ustawienia bramkarza, ale ostatnio brakowało nam szczęścia, więc uśmiechnęło się dla nas w najbardziej odpowiednim momencie - dodał.
- Jak się prowadzi dwoma bramkami, a ostatecznie przegrywa mecz, to trudno być zadowolonym - mówił po ostatniej syrenie Miroslav Doleżalik, trener sanoczan. - Jeszcze w życiu nie widziałem, żeby obrońca wybijając krążek sprzed własnej bramki był odwrócony plecami do rywala. Jaki był tego efekt? Ano taki, że Rąpała zagrał wprost na kija Jakubika i nieszczęście było gotowe. Eh... - mówiąc te słowa sanocki szkoleniowiec bezradnie rozkładał ręce.
ADI

 

Awansem w środę:

TKH Toruń - KTH Krynica 6-2 (3-1, 1-0, 2-1)

Tabela grupy B
7. Stoczniowiec            8     18     33-20
8. Unia                           8     16     29-18
9. TKH Toruń                9     14     29-32
10. KH Sanok               8     10     26-24
11. KTH Krynica           7       2     14-37


W niedzielę, 13.12, grają: KS KTH Krynica - Unia, TKH Toruń - Stoczniowiec.


AnGo
kh1.jpg
kh2.jpg
kh3.jpg
kh4.jpg
kh5.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty