Facebook
kontakt
logo
Strona główna > Hokej
PLH: Podhale straciło trzy bramki w ciągu 63 sekund2009-10-02 20:34:00 AnGo

Po wielu latach w Polskiej Lidze Hokejowej nie ma zwycięstw w dwucyfrowych rozmiarach. Mecze są wyrównane i w praktyce każdy wynik jest możliwy. W piątkowej, siódmej kolejce o największą niespodziankę postarali się hokeiści Naprzodu Janów. Nie tak dawno wygrali w Krakowie z mistrzem Polski, a teraz odprawili z kwitkiem Podhale. Nowotarżanie prowadzili już 2-0, ale w 44 i 45 minucie stała się rzecz trudno wytłumaczalna - gospodarze w ciągu 63 sekund zdobyli trzy bramki! W końcówce goście zdobyli kontaktowego gola, ale na wyrównanie zabrakło czasu.
Cracovia w Jastrzębiu toczyła wyrównany bój i dopiero w ostatnich minutach zapewniła sobie wygraną.


JKH GKS Jastrzębie - Comarch Cracovia 2-4 (0-0, 2-2, 0-2)

1-0 Lipina - Wolf - Zdrahal 25:50
1-1 L. Laszkiewicz - D. Laszkiewicz 28:06
1-2 Noworyta - Drzewiecki- Kłys 33:13 w przewadze
2-2 Zdrahal - Zdenek 39:34
2-3 Łopuski - Pasiut 47:29
2-4 Csorich - L. Laszkiewicz 55:43

Sędziował Sebastian Kryś (Katowice). Kary: 16 - 16 min. Widzów 700.
JKH: Kosowski – Wolf, Pastryk; Lipina, Zdenek, Zdrahal – Piekarski, Dąbkowski; Urbanowicz, Kowalówka, Danieluk – Górny, Labryga; Kulas, Radwan, Kąkol.
CRACOVIA: Radziszewski – Bondarevs, Csorich; L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz – Dudaš, Dulęba; Radwański, Pasiut, Łopuski – Noworyta, Kłys; M. Piotrowski, Musial, Drzewiecki – Wajda, Guzik; Rutkowski, Biela, Witkowski.

Podopieczni trenera Rudolfa Rohačka wygrali już piąty wyjazdowy mecz w tym sezonie. Gorzej spisują się przed własną publicznością, bo gdyby nie to, z pewnością przewodziliby w tabeli. Niecodzienną bramkę strzelił Noworyta, który upadając przy bandzie oddał strzał i krążek ku rozpaczy bramkarza wpadł do siatki.

- Zagraliśmy konsekwentnie w defensywie i przeprowadzaliśmy szybkie kontry. Nie mam wątpliwości, że rozegraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie. Wydaje się, że zespół złapał właściwy rytm, co nastraja optymistycznie przed kolejnymi spotkaniami - podsumował trener "Pasów", Rudolf Rohaczek.
- Zdawaliśmy sobie sprawę z klasy rywala. Goście wygrali zasłużenie, bowiem grali lepiej i oddali więcej strzałów. Szkoda, że nie mamy czwartej formacji na dobrym poziomie - dodał trener JKH, Alesz Tomaszek.

Akuna Naprzód Janów - Wojas Podhale Nowy Targ 5-4 (0-2, 2-0, 3-2)

0-1 Suur - Bakrlik 13:14 w przewadze
0-2 Baranyk - Bakrlik 18:12
1-2 Kacir - Pohl - Słodczyk 27:00
2-2 Kacir - Słodczyk 39:54

3-2 Pohl - Słodczyk 44:53
4-2 Kubenko 45:52

5-2 Gretka 45:56
5-3 Baranyk – Voznik – Bakrlik 54:56
5-4 Bakrlik – Suur – Ivičič 59:51

Sędziował Waldemar Kupiec (Oświęcim). Kary: 10 - 10 min. Widzów 600.

- Duża huśtawka nastrojów, spora dramaturgia, ale niestety nie z naszym happy endem. Było w tym meczu kilka ważnych momentów, które zaważyły o naszej przegranej – powiedział drugi trener Podhala, Marek Ziętara.
Dla obu zespołów było to spotkanie z gatunku „sześciu” punktów. Janów przeżywał ogromne kłopoty finansowe, nawet wycofał się z rozgrywek, by później do nich ponownie się zgłosić. Ich trener Jaroslav Lehocky twierdzi, iż zawodnicy mają już wszystkie zaległości uregulowane. Janowianie postarali się nawet w ostatnich dniach o zakup kolejnego obcokrajowca. Jest nim Viktor Kubenko, który w ubiegłym sezonie grał w koszulce z szarotką. Właśnie z Podhalem zadebiutował w nowej drużynie i zdobył pierwszego gola.
Całkiem inny „krajobraz przed bitwą” był w nowotarskim teamie. Warto, go przybliżyć, bo mógł mieć wpływ na porażkę. Milan Jančuška z Markiem Ziętarą przeżywali przed wyjazdem trudne chwile. Nie wiedzieli, kogo będą mieli do dyspozycji.
„Dziękujemy, dziękujemy” – wznosili okrzyki hokeiści Podhala ustawieni w szpaler, z rękoma uniesionymi do góry, gdy pod nimi z budynku klubowego do autokaru drogę przebywał ich najlepszy strzelec, Milan Baranyk. To wszystko działo się przed wyjazdem do Janowa, który opóźnił się o dwa kwadranse.
Koledzy czekali na „Barana”, który początkowo nie miał zamiaru wybierać się w podróż. Prowadził negocjacje, które zakończyły się powodzeniem. – Ustalenia mnie satysfakcjonują. Co chciałem, to dostałem – odparł, wchodząc do autobusu.
„Baran” do swojego dorobku dorzucił trzy punkty, za dwa gole i asystę. Jednej bramki mu nie uznali, po analizie wideo. Nie wystarczyło to jednak do zwycięstwa. Po 20 minutach można było być zadowolonym. „Baranowi” zaliczono podanie przy golu Suura z niebieskiej linii (Najdek przebywał na ławce kar), a w 19 minucie sam ulokował „gumę” w siatce. Drugi raz pokonał Jakubowskiego w 55 minucie, gdy janowianie prowadzili już 5-2.
- W tej części graliśmy spokojnie, uważnie w obronie i wyprowadzaliśmy kontry, z których zdobyliśmy dwa gole – analizował Marek Ziętara.
W drugiej tercji Kačiř zaczął punktować. Czyżby zemsta, że nie chciano go w nowotarskim taborze? Wyrównującego gola zdobył do „szatni”. 6 sekund przed przerwą. – To był kluczowy moment tego meczu – przekonuje Marek Ziętara. – Bramka miała aspekt psychologiczny. Nas podłamała, a przeciwnik dostał wiatr w żagle. Do trzeciej tercji wyszedł jeszcze bardziej zmotywowany.
Górale mogą mówić także o braku farta, bo kto wie jak potoczyłyby się losy pojedynku, gdyby arbiter, po analizie wideo, uznał gola zdobytego przez Podhale z 34 minucie. Gdyby chwilę później, w odstępie paru sekund, „Szarotki” dwa razy minimalnie się nie pomyliły (ostemplowały słupek)? – To nie wszystko – twierdzi drugi trener Podhala. – Jeszcze Gruszka w sytuacji sam na sam z Malasińskim trafił w poprzeczkę pustej bramki. To wszystko działo się jeszcze przy stanie 2-1 dla nas.
Górali załatwiły trzy nokautujące ciosy w odstępie 63 sekund, między 45 a 46 minutą. - Trudno zrozumieć co się wtedy stało. Dopuściliśmy się szkolnych błędów. Wydawało się, że po takich mocnych ciosach się już nie podniesiemy. Tymczasem chłopaki podjęły walkę. Zdobyliśmy trzeciego gola i czwartego po wycofaniu bramkarza. Zabrakło jednak czasu, by doprowadzić do dogrywki – mówi ze smutkiem Marek Ziętara. Stefan Leśniowski

Energa Stoczniowiec Gdańsk - Aksam Unia Oświęcim 6-4 (0-0, 3-0, 3-4)

1-0 B. Wróbel - M. Wróbel 20:57
2-0 Furo - Jankowski 38:16
3-0 M. Wróbel - B. Wróbel 38:35
3-1 Bucek - Stachura - Badżo 45:40
4-1 M. Wróbel - Jankowski 51:37
4-2 Wojtarowicz - Tabacek 52:37
4-3 Badżo - Bucek 56:27
5-3 Vitek 58:47 do pustej bramki
5-4 Cinalski 59:26
6-4 M. Wróbel - Strużyk 59.45 do pustej bramki

Sędziował Paweł Meszyński (Warszawa). Kary: 10 – 10 minut. Widzów 800.

STOCZNIOWIEC: Soliński – Mateusz Rompkowski, Kostecki; Skutchan, Rzeszutko, Vitek – Skrzypkowski, Maj; Furo, Ziółkowski, Jankowski – Smeja, Kwieciński; B. Wróbel, M. Wróbel, Stróżyk – Maciejewski, Benasiewicz – Chmielewski, Wroblewski, Maciej Rompkowski.
UNIA
: Szydłowski (39 Stańczyk) – Gallo, A. Kowalówka; Klisiak, Tabaczek, Wojtarowicz – Cinalski, Przystał; Twardy, Stachura, Modrzejewski – Połącarz, Obstarczyk; Adamaus, Badžo, Buczek – Bibrzycki, Szewczyk, Sękowski.

Unici przegrywali 0-3 i wydawało się, że losy meczu zostały rozstrzygnięte. Tymczasem doprowadzili do stanu 4-3, później 5-4. Na 34 sekundy przed końcową syreną postawili wszystko na jedną kartę, ponownie wycofali bramkarza i... stracili gola. Tym razem śmiały manewr taktyczny się nie powiódł. - Z dobrej strony pokazał się bramkarz Soliński i w trudnych chwilach pomógł drużynie - powiedział trener Stoczniowca, Andrzej Słowakiewicz.

- Szkoda drugiej tercji w naszym wykonaniu. Wówczas w łatwy sposób straciliśmy trzy bramki – podsumował Josef Dobosz, trener  Unii. (ADI)

Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy 2-5 (1-2, 0-1, 1-2)

0-1 Paciga - Bacul 0:26
1-1 Różański - Opatovsky 1:24
1-2 Paciga - Bacul 3:36
1-3 Bacul - Sokół 32:35
1-4 Jakes - Proszkiewicz - Garbocz 41:15
2-4 Galvas - Bernat 47:21 w podwójnej przewadze
2-5 Bacul - Parzyszek - Gonera 56:51

Kary: 6 - 14 min. Widzów 1300.

ZAGŁĘBIE: Dzwonek - Banaszczak, Galvas; Luka, Sarnik, Bernat - Podsiadło, Gabryś; Podlipni, Różański, Opatovsky - Duszak, Dronia; Jaros, T. Kozłowski, Ślusarczyk oraz Bychawski, M. Kozłowski, Koszarek.
GKS:
Sobecki - Gonera, Śmiełowski; Bacul, Parzyszek, Paciga - Kotlorz, Jakesz; Proszkiewicz, Garbocz, Woźnica - Sokół, Majkowski; Wołkowicz, Krzak, Matczak oraz Witecki, Bagiński, Maćkowiak.

Tyszanie bezlitośnie obnażyli braki sosnowiczan i pewnie wygrali.

TKH Nesta Toruń - KH Sanok 4-3 (0-0, 4-3, 0-0)

0-1 Vozdecky - Ćwkiła 22:05 w przewadze
0-2 Rąpała  Milan 25:18 w przewadze
1-2 Kubat 31:17 w przewadze
2-2 Dzięgiel - Bomastek 32:02 w przewadze
2-3 Ćwikła 34:12 w przewadze
3-3 Kubat - Cychowski - Bomba 36:23 w przewadze
4-3 Bomastek - Dzięgiel - Dołęga 37:25 w przewadze

Sędziował Maciej Pachucki (Gdańsk). Kary: 12 - 43 (w tym kara meczu dla Cacho). Widzów 700.
TKH: Plaskiewicz - Koseda, Buril; Bomastek,Dzięgiel, Dołęga; Cychowski, Kubat; Bomba, Kuchnicki, Marmurowicz; Talaga, Lidtke; Chyliński, Chrzanowski, Minge; Pietras, Porębski; Wiśniewski, Winiarski, Wieczorek.
KH: Janiec - Sekac, Rąpała; Kostecki, Milan, Mermer; Bigos, Schneider; Cacho, Ćwikła, Vozdecky; Solon, Demkowicz; Maciejko, Strzyżowski, Biały; Grzesik, Maślak; Poziomkowski, Połącarz, Gawlina.

Wyrównany mecz, w którym losy ważyły się do końcowej syreny. W ostatnich 30 sekundach goście grali bez bramkarza, ale do wyrównania nie doprowadzili.

1. GKS Tychy         7     20     30-16
2. Cracovia             9     17     29-21
3. JKH Jastrzębie     7     15     33-19
4. Stoczniowiec      8     12     32-30
5. Zagłębie             7     12     25-25
6. Naprzód             8     12     19-34

7. Podhale             8     11     24-21
8. TKH Toruń         7      6     14-27

9. KH Sanok           7      3     20-26
10. Unia                 7      3     21-28

W niedzielę grają:
Unia Oświęcim - KH Sanok (17)
Stoczniowiec Gdańsk - Naprzód Janów (17)
GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie (17)
Cracovia - TKH Toruń (18)
Podhale Nowy Targ - Zagłębie Sosnowiec (18)


AnGo
radzuikdb.jpg



więcej wiadomości >>>
2009 Sportowetempo.pl © Wszelkie prawa zastrzeżone ^
Web design by Raszty